Jeden Franciszek wiosny nie czyni

1397

Z całym szacunkiem dla niewątpliwie sympatycznego papieża Franciszka, wolę patrzeć na niego, a właściwie instytucję, którą reprezentuje, całościowo — przez pryzmat historii i Pisma Świętego.

Wizyty papieża w Polsce zawsze były wielkim wydarzeniem. To naturalne, w końcu mieliśmy papieża Polaka. Obecny, Franciszek, zachowuje się i wypowiada niekonwencjonalnie. To zaś sprawia, że jego wizyta, zwłaszcza w połączeniu ze Światowymi Dniami Młodzieży, będzie niezwykle pilnie obserwowana.

Nowe oblicze papiestwa w osobie Franciszka wydaje się bardzo przyjazne. Papież okazuje się być niezwykle sympatyczny, pokorny, skromny, odrzucający przepych i widowiskowość. Podobno korzysta z małego samochodu zamiast luksusowej limuzyny. Ostatnio nawet umył nogi syryjskim uchodźcom.

To ocieplanie wizerunku papiestwa nie jest całkiem nowym trendem. Zaczęło się już od II Soboru Watykańskiego (1962-1965). Od tamtej pory papiestwo prezentuje się o wiele łagodnej niż przez większą część swego istnienia. Przecież jeszcze w XIX wieku papież Grzegorz XVI opisywał choćby wolność sumienia jako „szaleństwo” i „zaraźliwy błąd”, że o średniowiecznym horrorze inkwizycyjnym nie wspomnę.

Dlatego z całym szacunkiem dla niewątpliwie sympatycznego w telewizorze, a zapewne i w życiu papieża Franciszka wolę patrzeć na niego, a właściwie instytucję, którą reprezentuje, całościowo, również przez pryzmat nie najchlubniejszej historii, ale przede wszystkim przez pryzmat Pisma Świętego.

A tu sporo się nie zgadza. Przede wszystkim to nieustanne nazywanie każdego papieża „Ojcem Świętym”, które aż kłuje w uszy w zestawieniu z początkiem modlitwy Pańskiej: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Tam mamy prawdziwego Ojca — Boga. Czyżby słowa Jezusa: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim, albowiem jeden jest Ojciec wasz, ten w niebie”1 straciły aktualność? I wcale nie chodziło tu Panu Jezusowi o to, żeby nawet do naszych rodzonych ojców przestać się tak zwracać, bo przecież przykazanie Boże mówi wyraźnie: „Czcij ojca i matkę swoją”2. Chodziło Mu natomiast — co jasno wynika z kontekstu Jezusowej wypowiedzi — o nienazywanie ojcami nauczycieli religii, co obejmuje również papieża.

Również to bezpodstawne przypisywanie urzędowi papieża tzw. sukcesji apostolskiej, która w katolicyzmie oznacza nieprzerwane następstwo biskupów (od apostołów poczynając) mających strzec depozytu wiary. Bardzo podobną koncepcję wyznawali w czasach Pana Jezusa żydowscy faryzeusze. Uważali siebie i cały naród izraelski za prawowite dzieci Abrahama. Jezus zaś mówił im, że prawo do tego miana przysługiwałoby im wówczas, gdyby spełniali dzieło Abrahama — gdyby byli posłuszni Bogu tak jak on. Samo dziedziczne pochodzenie od Abrahama nie miało żadnego znaczenia bez duchowego pokrewieństwa z nim. Z sukcesją apostolską jest podobnie — nie może się opierać na przekazywaniu władzy kościelnej, lecz na więzi duchowej. Życie zgodne z duchem apostołów, wiara i nauczanie prawdy, której oni uczyli — w całości zgodniej z Pismem Świętym — są prawdziwymi dowodami apostolskiego dziedzictwa. To są cechy, które czynią z ludzi następców pierwszych nauczycieli ewangelii.

I jeden Franciszek, choćby najsympatyczniejszy, żadnej wiosny tu nie czyni, gdyż nadal stoi na czele Kościoła, który głosi nauki niemające z prawdą biblijną nic wspólnego: świętość niedzieli zamiast soboty, kult obrazów i posągów, boska cześć oddawana Marii, nieśmiertelność duszy, czyściec, wieczne męki w piekle, pośrednictwo kapłanów w dostępie do Chrystusa, spowiedź uszna.

Przestańmy się fascynować wielkością choćby najbardziej godnego szacunku człowieka. Zacznijmy wreszcie dostrzegać wielkość naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa! „Tylko Pana Zastępów miejcie za Świętego”3. Przy okazji beatyfikacji Jana Pawła II napisałem słowa, które nadal są aktualne:

„A może tak nam po prostu wygodniej — kreować nielicznych świętych, by większość mogła dalej prowadzić życie dalekie od świętości, swą pobożność sprowadzając jedynie do kultu tych pierwszych?”.

Andrzej Siciński

1 Mt 23,9. 2 Wj 20,12. 3 Iz 8,13.
Foto: Flickr

1 KOMENTARZ

  1. *zwodziciela Franciszka – lub , jak już – po prostu biskupa (Rzymu) Franciszka, po co to podlizywanie się klerowi katolickiemu i samemu tzw. Franciszkowi, nazwa „papież” jest nacechowana postawą poddańczą… 🙁

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.