Polaków tycie rodzinne

1256

Już ponad połowa z nas ma nadwagę, a jedna czwarta Polaków jest otyłych. Polskie 11-latki są najtęższe w Europie. Rośnie pierwsze pokolenie, które może żyć krócej od rodziców.

Jeśli coś się nie zmieni, będziemy umierać z otyłości. Bo otyłość to choroba przewlekła i śmiertelna. W Europie ma z nią związek milion zgonów rocznie. Dziedziczymy ją po rodzicach nie tyle w genach, co przez styl życia.

Bo my takie misie jesteśmy

Pan Tomasz, 44-letni sklepikarz z Krakowa, bohater raportu opublikowanego w „Newsweeku”, zamiast kompotu pije colę, odkąd jego żona dowiedziała się z reklam, że ten właśnie napój najlepiej smakuje do rodzinnych obiadów. „Smakuje też do pizzy, ulubionego dania, dwójki dzieci Tomasza. Ostatnio cała rodzina była nad morzem. Koszmar. Syn Łukasz, lat 16, codziennie domagał się pizzy. Młodszej, 12-letniej Joannie na szczęście wystarczyły frytki. — Joasia kocha frytki — wzrusza się Tomasz. Za to nie znosi stawać na wadze, ciągle widzi 94 kilogramy. Łukasz — 117. Marianna — 107. Tomasz — 142. Razem prawie pół tony. — Bo my takie misie jesteśmy — tłumaczy sklepikarz. W sumie lubi być misiem, tylko ostatnio ma trochę kłopotów z ciśnieniem (…). I spodnie mu raz pękły na ulicy, gdy za bardzo się schylił. Czasem nachodzi Tomasza taka refleksja: — Człowiek by sobie od ust odjął, gdyby go tak inni nie tuczyli. A dziecku to już, wiadomo, nie odmówisz”1.

Ponieważ polscy rodzice dziecku nie odmówią, polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Tylko w Warszawie i okolicach w ciągu trzech ostatnich dekad liczba grubych dzieci wzrosła dziesięciokrotnie. Już 22 proc. polskich uczniów ma nadwagę. Otyłość dotyczy 8 proc. przedszkolaków. Trzyletni Bartek trafił rok temu do łódzkiego szpitala, bo dusił się w nocy. Ważył 40 kilogramów. Dziadkowie codziennie karmili go słodyczami.

Czworo na pięcioro otyłych dzieci stanie się otyłymi dorosłymi. 15-latka ważąca 150 kilogramów będzie w wieku 30 lat ważyć ponad ćwierć tony! WHO uznała otyłość za najpoważniejszy problem zdrowia publicznego, a nadwaga to najpowszechniej występujący problem zdrowotny wieku dziecięcego. Wraz z otyłością rośnie ryzyko wystąpienia już w dzieciństwie cukrzycy typu 2, nadciśnienia, problemów z nerkami, nauką i oddychaniem, a w wieku dorosłym dodatkowo chorób serca, udarów, nowotworów, schorzeń wątroby i woreczka żółciowego, zapalenia stawów, bólów kręgosłupa, żylaków i przedwczesnego zgonu. Chorobliwa otyłość może prowadzić do upośledzenia inteligencji. Naukowcy z University of Florida wykryli związek między otyłością dzieci przed czwartym rokiem życia a obniżeniem wskaźnika IQ, opóźnieniem intelektualnym i uszkodzeniami mózgu. Badania metodą rezonansu magnetycznego wykazały w mózgach otyłych dzieci uszkodzenia istoty białej, podobne jak w przypadku choroby Alzheimera czy niewłaściwie leczonej fenyloketonurii.

Prof. Artur Mazur, pediatra z Uniwersytetu Rzeszowskiego, badacz otyłości najmłodszych, leczy dzieci, które trawią choroby staruszków — mają stawy w ruinie, otłuszczoną wątrobą, kamicę nerkową. I depresję, bo — jak wyznaje „Newsweekowi” — „to dzieci często nieszczęśliwe, historie ich życia i tycia są smutne”. I podkreśla, że w Polsce rośnie pierwsze pokolenie, które może żyć krócej od swoich rodziców.

Błędne koło błędów

W okresie trzech miesięcy poprzedzających narodziny, pierwszych trzech lat po urodzeniu i wczesnego okresu dojrzewania (7-11 lat) dzieci są szczególnie skłonne do otyłości. Otyłe kobiety często rodzą cięższe dzieci. Takie noworodki mają zgromadzonych więcej komórek tłuszczowych niż mniejsze dzieci. Z powodu otyłości swojej mamy dziecko absorbuje więcej składników odżywczych, niż jest to wymagane. Jak wykazały badania, niemowlęta z wagą urodzeniową powyżej 3,6 kilograma mają większe prawdopodobieństwo nadwagi w wieku 6-7 lat niż dzieci, które ważyły przy urodzeniu 3,2 kilograma i mniej.

Najczęstszą przyczyną otyłości po urodzeniu jest przekarmianie. Co piąta polska mama podaje niemowlęciu 10 posiłków dziennie, często dosładzając i tak zbyt słodkie mieszanki mleczne. Warto pamiętać, że dzieci karmione piersią rzadziej są grube niż te karmione butelką, i karmić naturalnie przynajmniej do szóstego miesiąca życia dziecka. Proces miażdżycowy zaczyna się już w niemowlęctwie, a przekarmianie malca butelką niszczy naturalne poczucie sytości, z którym dziecko się rodzi.

Przedszkola też nie pomagają walczyć z problemem. Zdarza się, że dbając o normę kaloryczną, dodają dzieciom do posiłków cukier. A ten jest w największym stopniu odpowiedzialny za dziecięcą otyłość. Tymczasem statystyczny obywatel Zachodu zjada go rocznie około 70 kilogramów!2. Co ciekawe, większość cukru pochodzi z dostępnych na rynku gotowych produktów, a nie z naszej cukiernicy. Wierzymy reklamom, że płatki fit lub inna żywność light pomogą nam nie tyć, tymczasem tłuszcz jest zastępowany przez przemysł spożywczy cukrem. Eksperyment, jaki zrealizował na sobie australijski aktor i filmowiec Damon Gameau dowiódł, że po dwóch miesiącach „zdrowej” diety niskotłuszczowej, za to nafaszerowanej cukrem, można przytyć dziewięć kilogramów i mieć stłuszczoną wątrobę3. Gdy profesor Robert Lustig z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, pediatra i endokrynolog, zaproponował na łamach tygodnika naukowego „Nature”, by zakazać sprzedaży nieletnim napojów gazowanych i ograniczyć godziny sprzedaży dla dorosłych, a nawet karać za sprzedaż słodyczy w szkołach, wywołał wielkie wzburzenie. Niewielu dało się przekonać, że wprowadzenie takich regulacji prawnych jest konieczne z uwagi na zagrożenia zdrowotne, jakie niesie nadmierne spożycie cukru.

Niektórzy naukowcy uważają, że samo zaprzestanie spożywania cukru wystarczy, by zapobiegać lub leczyć otyłość u dziecka. Najlepszym sposobem uniknięcia uzależnienia od cukru jest niepodawanie dziecku słodyczy. Dziecko, które nie dostawało cukru do późnego wieku dojrzewania, nie będzie go pożądało tak silnie jak ci,  którym podawano cukier od niemowlęctwa.

Na jeszcze jeden czynnik zwrócili uwagę naukowcy z Uniwersytetu Bostońskiego: problem z otyłością u dzieci zależy też od metod wychowawczych stosowanych w ich rodzinach. Badania wykazały, że dzieci surowych rodziców czterokrotnie częściej bywają otyłe niż dzieci rodziców, którzy narzucają reguły, ale potrafią być elastyczni. Naukowcy przebadali blisko 900 rodzin z 10 miast. Obserwowali relacje między rodzicami (głównie matkami) a dziećmi w wieku czterech lat. Po dwóch latach, gdy dzieci rozpoczynały naukę w szkole, sprawdzali ich wagę. Według lekarzy nadmiernie surowi i oschli rodzice tworzą dom o bardzo stresującej atmosferze, w którym objadanie się staje się dla dziecka formą rekompensaty i ucieczki od rzeczywistości.

Tuczenie na życzenie

Polacy uwielbiają jeść niezdrowo. Z danych Ipsosu wynika, że jedząc poza domem, najczęściej wybieramy pizzerie (81 proc.), a zaraz po nich fast foody (74 proc.). Kebab, czyli bułka z mięsem kiepskiej jakości, to nasz ulubieniec. W domach jemy tłuste szynki, tłuste kotlety i mielonki. Na deser czekoladki, lody, drożdżówki. A wszystko lubimy popijać słodkimi napojami gazowanymi. Cola bije rekordy popularności. Piją ją już najmłodsze dzieci. Tymczasem dwa niebezpieczne składniki — kofeina i cukier — powodują uzależnienie i pobudzenie. Ale skoro reklamy prezentują ją jako napój szczęścia, każdy dzieciak jej pragnie. Zresztą, jak twierdzą psychodietetycy, otyłość to cena za naiwność. Ulegamy reklamom, choć wiemy, że kłamią. Ulegamy, bo odwołują się do naszych emocji, rodzinnego szczęścia i beztroski. Tymczasem, jak policzył prof. Mazur, gdyby dzieci zdecydowały się na wszystko, co proponuje się im w reklamie w ciągu jednego dnia, zjadłyby nawet 20 tys. kalorii. A wystarczy 20 kalorii więcej niż zwykle, by w ciągu roku przytyć kilogram. To tylko jedna łyżeczka cukru…

W tuczeniu polskich dzieci pomaga telewizja. Nie tylko dlatego, że z ekranu biją po oczach „czadowe” chipsy, batoniki „na mocne kości”, żelki „same owoce”, cola „dla spragnionych przyjaźni”. Telewizja przyczynia się też do zmniejszenia aktywności fizycznej. Badania przeprowadzone przez bostońskich naukowców w grupie wiekowej od 12 do 17 lat dowiodły, że otyłość wzrasta o 2 proc. na każdą dodatkową godzinę oglądania telewizji każdego dnia.

Z biernością telewizyjno-komputerową idzie w parze coraz mniejsza aktywność fizyczna w szkołach. W wielu placówkach zrezygnowano z popularnego kiedyś testu Coopera sprawdzającego sprawność i wytrzymałość, bo dzieci odpadały w przedbiegach i zdarzały się przypadki zasłabnięć. Aż 30 proc. polskich nastolatków nie chodzi na WF.

Jak walczy Europa

Zdaniem specjalistów w Polsce powinien szybko powstać narodowy program leczenia otyłości, który obejmowałby wszystkie grupy wiekowe — od niemowląt po seniorów. Bo jak mówi Magdalena Gajda, społeczny rzecznik praw osób chorych na otyłość, mamy do czynienia już nie  z epidemią, lecz pandemią. Stworzenie takich narodowych i ponadnarodowych systemów pomocy zaleciło przed rokiem Europejskie Towarzystwo Badań nad Otyłością.

Wiele krajów podejmuje walkę z otyłością na poziomie szkół. Cypr, Dania, Francja, Słowacja i Słowenia wprowadziły całkowity zakaz funkcjonowania automatów z żywnością w placówkach oświatowych. Łotwa jako pierwszy kraj w Unii Europejskiej wprowadziła zakaz sprzedaży określonej żywności w przedszkolach i szkołach. W Wielkiej Brytanii nauczyciele mają prawo zabrać dziecku lunch box, gdy jest w nim niezdrowe jedzenie. A w Polsce? Po odtrąbieniu rok temu sukcesu o zniknięciu ze szkolnych sklepików słodyczy i niezdrowych produktów teraz poinformowano, że… od września do szkół wracają drożdżówki. Sejm postanowił też, że nie zakaże reklam śmieciowego jedzenia skierowanych do dzieci.

Zdaniem socjologów zdrowia z otyłością można walczyć jedynie radykalnymi metodami, bijąc wprost w koncerny spożywcze, bo te od dekad robią na śmieciowym jedzeniu biznes. I tak we Francji producenci reklamujący żywność o niezdrowej zawartości cukru, tłuszczu i soli muszą pod groźbą kary finansowej umieszczać w reklamie ostrzeżenie zdrowotne. W  Danii obowiązuje podatek tłuszczowy — im więcej tłuszczu w produkcie, tym więcej trzeba za niego zapłacić. Na Węgrzech podwyższono podatki za chipsy, hamburgery i napoje energetyzujące. A Finlandia opodatkowała dodatkowo czekoladę, cukierki i lody. Za oceanem podjęto jeszcze bardziej radykalne kroki — burmistrz Nowego Jorku zakazał sprzedaży więcej niż pół litra słodkich napojów do posiłku.

Bezwolni i bezsilni

Wróćmy do bohatera raportu „Newsweeka”. Pan Tomasz, sklepikarz z Krakowa, zastanawia się, co mu jeszcze pozostało w życiu poza czekoladkami i pizzą w gronie rodziny. „Na rower nie wsiądzie, bo — jak twierdzi — opony nie wytrzymają. Na siłownię nie pójdzie, bo nie pokaże nikomu w szatni brzucha. Żonie i dzieciom też nie proponuje, więc siedzą po tej pizzy i milczą. Czasem Tomaszowi wydaje się, że to grobowe milczenie. W gruncie rzeczy Tomasz wie, że przy swojej wadze za długo nie pożyje. Coraz częściej też boi się o dzieci, chętnie by podpalił te wszystkie budki z frytkami. Ma dziwne przekonanie, że im większa waga jego rodziny, tym większa kara dla niej w przyszłości. Ale i tak kupuje kolejne frytki Joasi, dzieciom przecież nie odmówisz”…

Katarzyna Lewkowicz-Siejka

1 Waga i kara w: „Newsweek” 33/2015. 2 „American Journal of Clinical Nutrition” 2005, L. Cordain, S. Eaton, A. Sebastian. 3 O eksperymencie Damona Gameau opowiada film dokumentalny i książka jego autorstwa pt. Cały ten cukier, która ukazała się w tym roku w Polsce. Zob. też: Eksperyment: cukier w: „Znaki Czasu” marzec 2016.