Takie rzeczy się nie zdarzają!

1331

Awaria samochodu przydarzyła się tej kobiecie w najmniej odpowiedniej chwili. To, co stało się później, odmieniło jej życie.

Dwa lata temu, kiedy Mariusz pracował na naszym gospodarstwie niedaleko Dobrego Miasta przy trasie Braniewo–Olsztyn, siedząc na ładowaczu zauważył, że na szosie przy naszym domu zatrzymał się samochód. Wysiadła z niego zdenerwowana kobieta. Nie wiedziała, jak sobie poradzić z awarią.

Mariusz, który lubi grzebać w samochodach i miał możliwość naprawienia usterki od ręki, zaoferował jej pomoc. Okazało się jednak, że naprawa zajęłaby więcej czasu, którego właścicielka auta nie miała, gdyż była umówiona na wizytę u lekarza w Olsztynie ze swoim chorym na padaczkę synem. Mariusz chwilę pomyślał i w końcu zaproponował, że pożyczy jej własny samochód — niech pojedzie nim do Olsztyna z dzieckiem, a on w tym czasie postara się naprawić jej samochód.

Kobieta była zszokowana tą propozycją. Czas naglił. Zgodziła się. Wprowadzili popsuty samochód na podwórko. Kobieta przeniosła syna do auta Mariusza i pojechała. Gdy w Olsztynie opowiedziała to niezwykłe zdarzenie lekarce, ta nie chciała uwierzyć, że obcy człowiek ot tak pożyczył tej kobiecie własny samochód.

— Takie rzeczy się nie zdarzają! — powiedziała lekarka.

Po wizycie kobieta wróciła bezpiecznie z Olsztyna na nasze podwórko, gdzie czekał już na nią naprawiony przez Mariusza samochód. Kobieta rozpłakała się. Nie spodziewała się, że coś takiego ją spotka. Powiedziała, że zazwyczaj w życiu miała pod górkę — syn chory na padaczkę, mieszkanie miała małe i wymagające remontu, samochód rupieć, który ciągle się psuje.

— Dlaczego pan to zrobił? — zapytała Mariusza.

— Bo taki właśnie jest mój Bóg! — odpowiedział. A potem pomodlił się z nią i podarował małą książeczkę pt. Droga do Chrystusa autorstwa Ellen G. White.

Kobieta odjechała szczęśliwa. Ten moment akurat widziałem, bo wcześniej nie było mnie w domu. Mariusz, ja i moja żona jeszcze przez jakiś czas wspominaliśmy w naszych modlitwach tę kobietę. Było, minęło.

Po dwóch latach, kiedy właśnie stałem z Mariuszem na podwórku, wjechał na nie ładny samochód. Wysiadła z niego ta kobieta. Zajechała, aby podziękować Mariuszowi raz jeszcze, bo przez te dwa lata „jakimś cudem” jej życie zupełnie się zmieniło — poprawiła się jej sytuacja finansowa, mogła sobie kupić lepszy samochód, dostała dużo lepsze mieszkanie, a syn od tamtego wydarzenia ani razu nie miał ataku padaczki!

Mariusz zachęcił ją do czytania Biblii. Odjechała. Wierzę, że Bóg będzie ją nadal prowadził. Jezus jest wspaniałym Zbawicielem, a drogi, jakie On wybiera dla ludzi, są nieraz dla nas samych zaskakujące.

— Mogłem jej jeszcze powiedzieć — z nutką zawodu mówił potem Mariusz — aby poszła do ludzi i opowiedziała im, jak wielkich rzeczy Bóg dla niej dokonał. Ale i tak wierzę, że tak czy inaczej ona będzie to robić, bo takich doświadczeń nie da się ukryć.
Chwała Bogu!

Adam Sniarowski