Stawiam prostą tezę: chrześcijaństwo w Polsce w XXI wieku nie działa.
Na takie twierdzenie statystyczny chrześcijanin odpowie zapewne, że chrześcijaństwo nie ma działać, bo to nie jest pralka; chrześcijaństwo jest prawdziwe, zatem należy mu się wierność. Jednak w tym cały problem, że poza około dwoma tysiącami studentów filozofii mało kto w Polsce zajmuje się Prawdą. Ludzie, według Arystotelesa, z natury dążą do szczęścia, które w naszej kulturze i epoce rozumiane jest jako poprawa wieloaspektowego dobrostanu — a temu sprzyja nie jakaś tam starożytna koncepcja rzeczywistości, ale praktyka, kompetencje i postawa prorozwojowa.
Ostatnie trzy dekady to okres radykalnej przemiany polskiego społeczeństwa, dlatego też nikogo nie powinny dziwić wyniki badań Pew Research z 2018 roku, w których Polska zajęła pierwsze miejsce (na 106 państw) w rankingu spadku religijności młodego pokolenia (18-39 lat) względem osób powyżej 40. roku życia1. Różnica międzypokoleniowa wyniosła aż 23 punkty procentowe! Naturalnie proces laicyzacji zaczyna się znacznie wcześniej niż w 18. roku życia. Dobrym wskaźnikiem tego fenomenu jest ciągle rosnący odsetek młodzieży szkolnej, która rezygnuje z zajęć religii. Na warszawskim Ursynowie odnotowano czteroprocentowy spadek zainteresowania szkolną katechezą, porównując stan z września i listopada 2020 roku2. Z katechezy zrezygnowało też 40 proc. szczecińskich uczniów3 i 55 proc. łódzkich4 (już w roku 2018).
Chrześcijanie teraz zapewne odpowiedzą, że to nie z chrześcijaństwem jest problem, ale ze społeczeństwem. Taka odpowiedź wygląda jednak na typowy mechanizm obronny, aby przypadkiem nie okazało się, że można coś zmienić na lepsze oraz że to my jesteśmy odpowiedzialni za potencjalną zmianę.
Poniżej przedstawiam zarys subiektywnej diagnozy problemu niedziałania chrześcijaństwa.
Intelektualizacja wiary
Intelektualizacja wiary to systematyczna refleksja rozumowa nad przedmiotem wiary, a więc nad tym, w co się wierzy. Samą wiarę można rozumieć zarówno jako przekonanie o prawdziwości czegoś, jak i zaufanie do kogoś/czegoś czy jako cały system wierzeń. Chrześcijaństwo opiera się zarówno na przekonaniu o istnieniu Boga, jak i na zaufaniu do Niego5.
Ktoś, kto doświadcza fenomenu wiary, nie zawsze musi go rozumieć. Jednak gdy chcemy rozmawiać z innymi wierzącymi lub inaczej wierzącymi o tym, czego doświadczyliśmy, potrzebujemy sięgnąć po niedoskonałe, lecz jedyne dostępne narzędzie — język. To on wymusza na wyznawcach wstępną racjonalizację twierdzeń wiary. Wstępną, bo przecież nie wystarczy po prostu mówić; należy mówić zrozumiale — i po to powstała teologia, a także filozofia teologiczna.
Jednak forma i narzędzie komunikacji nie powinny zastępować nam tego, o czym chcemy mówić. Wiara nie jest opisem, chociaż można ją opisać przy pomocy języka teologicznego. Bóg nie jest teorią, choć istnieją filozoficzne koncepcje Boga. Doświadczenie Boga nie jest wyłącznie zjawiskiem socjopsychologicznym, chociaż znajdziemy podręczniki zarówno do socjologii religii, jak i psychologii religii.
Jeśli chrześcijaństwo ma coś do zaoferowania człowiekowi XXI wieku, to na pewno nie może to być kolejna niesprawdzalna teoria. Chrześcijaństwo musi być praktyczne. Jeśli wspólnoty chrześcijańskie nie tworzą przyjaznych warunków do tego, aby jednostka mogła doświadczyć Boga, przeżyć wiarę (a nie tylko o niej myśleć), to parafiei zbory przekształcają się w dyskusyjne kluby starożytnej Księgi.
System kościelny a jednostka
Najczęściej podawanym powodem opuszczenia Kościoła przez milenialsów (urodzeni w latach 80. i 90.) jest obłuda chrześcijan. Zastanawia mnie teraz sam fenomen hipokryzji — dlaczego ludzie nie mogą być sobą w Kościele, dlaczego udają? Stawiam na strach przed niezrozumieniem, odrzuceniem, a także na wstyd, który Kościoły generują na potęgę. Zamiast tego wspólnota powinna tworzyć atmosferę otwartości i wsparcia.
To napięcie — system kościelny versus jednostka — ma również wymiar organizacyjny. Kościoły (szczególnie posiadające rozbudowaną strukturę i długą tradycję) nie przeszły procesu demokratyzacji, a przecież myśleniei działanie demokratyczne dla młodego pokolenia jest warunkiem niezbędnym uczestnictwa w jakichkolwiek ruchach czy organizacjach. Nikt dziś nie chce być bezwolnym trybikiem w nieefektywnym i nienaoliwionym wehikule czasu. Być może zmniejszenie dystansu między grupą duchownych a nieduchownych, redukcja rozbudowanej struktury wewnętrznej Kościoła oraz przyznanie większej sprawczości poszczególnym członkom oraz lokalnym wspólnotom mogłyby wnieść do systemów kościelnych powiew świeżości, innowacji i autentyczności.
Fundamentalizm i fanatyzm religijny
Według Słownika języka polskiego fundamentalizm to (1) ortodoksyjny i bezkrytyczny stosunek do wyznawanej religii, bliski fanatyzmowi religijnemu; (2) radykalizm ideowy, niepozostawiający miejsca do dyskusji6. O ile jestem w stanie zrozumieć ortodoksję, czyli wierne przestrzeganie praw religii, o tyle nie rozumiem braku krytycyzmu oraz zamknięcia się na dyskusję. Błądzić jest rzeczą ludzką, niektórzy jednak stawiają na równi z nieomylnym Bogiem siebie lub wybrane przez siebie autorytety — czy to jakieś ciało kierownicze, papieża, proroka, autorów świętych tekstów czy założycieli wielkich religii. Wtedy faktycznie nie ma o czym dyskutować, bo jakżeby tak… z nieomylnym?
Co ciekawe, wszystkie religie przechodzą ewolucję doktryn, organizacji, etyki. Dochodzi w nich do reform, schizm czy adaptacji kulturowo-historycznych. Ponadto sami wyznawcy niejednokrotnie zmieniają swoje zdanie na poszczególne kwestie. Tyle że później często nie pamiętają tego procesu i zakładają, że ich aktualny stan jest im obiektywnie dany, objawiony przez samego anioła Gabriela. Co stoi za taką postawą? Lęk przed pomyłką, potrzeba domknięcia poznawczego, aby nie trzeba było ciągle rozważać istotnych kwestii, bo a nuż okazałoby się, że trzeba coś zmienićw swoim myśleniu lub co gorsza w codziennym życiu czy codziennych praktykach duchowych. Ponadto jednostka może obawiać się reakcji swojej wspólnoty religijnej — wykluczenia, izolacji, utraty pozycji oraz przyjaciółw Kościele.
Fundamentalizm to tak naprawdę niedojrzały fanatyzm. Niektórzy nie zadowalają się zbudowaniem twierdzy obronnej wokół swojego światopoglądu — potrzebują jeszcze adrenaliny i zgodnie z mottem, że najlepszą obroną jest atak, sięgają po agresywne formy samopotwierdzania swoich życiowych wyborów religijnych. Zaczyna się niewinnie — od emocjonalnych i burzliwych dyskusji, a kończy na definicji słownikowej, w której fanatyzm to nieustępliwa, bezkrytyczna wiara w słuszność jakiejś sprawy, połączona z nietolerancją i ostrym zwalczaniem odmiennych poglądów7.
Jeśli chrześcijaństwo ma wyjść naprzeciw człowiekowi XXI wieku, to nie po to, aby go surowo pouczać o Prawdzie objawionej, lecz aby prowadzić dialog i towarzyszyć w odkrywaniu indywidualnej drogi do Boga. Drugi człowiek potrzebuje po prostu człowieka; być może dlatego Bóg stał się człowiekiem, aby nas zbawić, a nie potępić8.
Etyka chrześcijańska a etyka Chrystusa
Etyka to inaczej filozofia praktyczna, a więc dyscyplina zajmująca się rozumowym namysłem nad postępowaniem moralnym. Nic tak nie zaognia dyskusji Polaków na tematy polityczne jak wpływ Kościoła powszechnego na życie codzienne obywateli. A przyczyną tego jest właśnie etyka — a więc teoria dobrego postępowania. Jeśli większa część społeczeństwa jest przekonana do pewnego systemu etycznego — za którego uzasadnieniem stoi Racja, ponad którą nic większego nie można pomyśleć, czyli Bóg — no to konflikt etyczno-religijno-polityczny mamy gwarantowany. Dostrzegam dwa zasadnicze problemy na tym gruncie.
Po pierwsze, stabilne i wielowiekowe religie mają silną tendencję do utrzymywania etycznego status quo, to z kolei często nie przystaje do realiów współczesnego świata, wiedzy naukowej czy rozwoju moralnego społeczeństwa. Po drugie, autorzy starożytnych tekstów religijnych nie byli świadomi przyszłych problemów etycznych, stąd nie dali żadnych jasnych wskazówek, jak postępować w przypadku rozwoju sztucznej inteligencji, praw robotów, kryzysu ekologicznego, modyfikacji genetycznej ludzi, terapii in vitro, praw autorskich, przemysłu mięsnego czy adopcji dzieci przez pary jednopłciowe.
Obydwie perspektywy dostrzegał już Jezus z Nazaretu, tłumacząc swoim uczniom, iż prawo mojżeszowe nie zawierało obiektywnych i uniwersalnych norm etycznych, ponieważ było skrojone na miarę rozwoju moralnego ówczesnego społeczeństwa9.
Aby zestawić etykę Jezusa Chrystusa z tzw. współczesną etyką chrześcijańską, odwołam się do pięciu kodów potocznego myślenia o etyce, wskazując nadrzędne wartości dla każdego z tych sposobów myślenia: etyka autonomii — dobro jednostki; etyka kolektywistyczna — dobro grupy własnej; etyka dobra powszechnego — dobro społeczności jako całości; etyka godności — życie w godny sposób (honor); etyka produktywności — produkcja dóbr10.
Który sposób (lub sposoby) myślenia o etyce reprezentował Nauczyciel z Galilei, a który prezentują współczesne Kościoły chrześcijańskie? Z tekstu Ewangelii wynika, że głównymi wartościami Jezusa z Nazaretu były dobro jednostki, jak w przypowieści o zagubionej owcy11, a także dobro ogółu jako całości12. Z kolei Kościołom chrześcijańskim bliżej dziś do etyki kolektywistycznej, etyki godności, a także do etyki produktywności, jeśli przy tej ostatniej pod pojęcie „produkcji dóbr” podstawimy „pomnażanie liczby wyznawców w procesie ewangelizacji”. To, co dziś nazywa się etyką chrześcijańską, jest dalekie od etyki Jezusa z Nazaretu, a największym problemem dla chrześcijaństwa jest to, że jedno przypomina drugie niestety w sposób karykaturalny.
Ignorancja oraz irracjonalizm
Chociaż na początku tego artykułu krytycznie odniosłem się do nadmiernej intelektualizacji wiary, to jednak każda moneta ma też drugą stronę. Nie jestem przeciwnikiem racjonalizacji wiary czy doktryny, istotne jest jednak to, czy owa racjonalizacja ma zastąpić żywą wiarę, czy jedynie ją uporządkować. W końcu Bóg chrześcijański jest Bogiem porządku13.
Ignorancja to po prostu „brak podstawowej wiedzy lub nieznajomość czegoś; nieuctwo, ciemnota, niewiedza”14. Nie jest więc to zjawisko przynależne definitywnie jedynie do religii. Niestety grunt religijny jest podatny na to „ziarno nicości”, ponieważ wspólnoty religijne mają tendencję do ekskluzywizmu [odosabniania się, zaznaczania swej odrębności — dop. red.]. Oto nasz Kościół (nasze wyznanie, nasza parafia) jest w jakiś sposób lepszy niż wasz! Jeśli stoimy wyżej, to motywacja do rozwoju spada. I nie jest tak, że ludzie religijni stoją w miejscu — rozwijają sięw swoim wąskim kręgu zainteresowań religijnych. Niestety gdy idzie o całokształt rozwoju, jest już gorzej — bo po co się rozwijać, skoro najwyższą wartość mają treści religijne?
Irracjonalizm z kolei ma zasadniczo dwa znaczenia — filozoficzne oraz potoczne. Problem leży w irracjonalizmie rozumianym potocznie — jako działaniu (intelektualnym lub praktycznym) nieprowadzącym do obranych celów lub sprzecznym z motywami wzbudzającymi owo działanie15.
Jaka zatem jest różnica między ignorancją a irracjonalizmem, skoro oba pojęcia łączy brak — albo wiedzy, albo rozumu? Różnica znajduje się w wektorze tych terminów. Ignorancję możemy skojarzyć z bezruchem, stagnacją, apatią intelektualną, natomiast irracjonalizm to ignorancja w działaniu: ruch, aktywność, dynamika… tyle że głupoty.
Choć w Biblii znajdziemy niemało tekstów wychwalających głupotę16, to jednak można przeciwstawić im inne fragmenty, które nawołują do rozsądku i używania intelektu17. Dla wierzących rozum jest darem i pochodzi od Boskiego Rozumu, zwanego z grecka Logosem [czyli Słowem — dop. red.]18.
Teologia, która szkodzi
W końcu przechodzimy do teologii, która dostarcza usystematyzowanych treści wiary (doktryny). Nie mam wątpliwości, że wiara powinna podlegać systematyzacji racjonalnej. Niestety mam wrażenie, że to, co duchowni na usługach teologii głównego nurtu promują od kilkunastu wieków, chybia celu. Nauczanie Jezusa polegało (w dużym skrócie) na oświeceniu ludzkości świadomością radykalnej bliskości Boga19. Cud wcielenia, zamieszkanie Ducha Bogaw ciałach wierzących oraz zapowiedź zamieszkania Boga w świecie ludzi wskazują na radykalne zbliżenie się Bóstwa do stworzenia20. Co więcej, apostoł Paweł zapowiada, że po zniszczeniu wszelkiego zła „Bóg będzie wszystkim we wszystkim”21, natomiast aktualnie Bóg jest „niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy sięi jesteśmy”22.
Wyżej wskazane treści przesłania chrześcijańskiego rozprawiają się z powszechnymi obrazami Boga. Pierwszy, bardziej mitologiczny, umiejscawia Go jako mieszkańca odległej galaktyki, który przez wszystkowidzące oko obserwuje nasz świat i reaguje, posyłając z misją niewidzialnych aniołów. Druga podobizna to Bóg wysłany przez greckich filozofów poza świat, niepodobny ludziom i nieopisywalny językiem.
Niezależnie, czy w myśleniu o Bogu bliżej nam do mitologii semickiej czy filozofii greckiej, warto pamiętać, iż obydwa modele ukazują Boga odległego, podczas gdy Bóg Jezusa z Nazaretu czy Pawła z Tarsu to Bóg radykalnie bliski; a tego właśnie współczesnemu człowiekowi najbardziej potrzeba — bliskości, zrozumienia, akceptacjii obecności swojego Stwórcy. Wierzący, którzy nawet żyją zgodnie z nakazami religijnymi, często umierają bez pewności zbawienia, pewności przebaczenia grzechów, w samotności i oddzieleniu od Boga — tylko dlatego, że otrzymali taki, a nie inny wzór myślenia o Bóstwie, świecie i człowieku. Czy to nie najsmutniejszy symptom dysfunkcji chrześcijaństwa?
* * *
Dla tych chrześcijan, którzy po przeczytaniu tego tekstu nadal sądzą, że to ze społeczeństwem jest problem, a niez Kościołem, dedykuję fragment Księgi Apokalipsy: „Chociaż mówisz: Bogaty jestem; oraz: Wzbogaciłem sięi niczego nie potrzebuję, to jednak nie wiesz, że jesteś nędzny, pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi”23.
Konrad Pasikowski
[Autor jest pastorem i doktorantem w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
Artykuł jest skondensowaną wersją serii tekstów opublikowanych na blogu autora: www.sensoholik.com].
1 Zob. www.pewforum.org/2018/06/13. 2 Zob. www.haloursynow.pl. 3 Zob. www.wiadomosci.onet.pl. 4 Zob. www.rp.pl. 5 Zob. Hbr 11,6. 6 Zob. www.sjp.pl. 7 Zob. tamże. 8 Zob. J 1,14; 12,47 Biblia Poznańska. 9 Zob. Mt 19,8. 10 Zob. B. Wojciszke, W. Baryła, Potoczne rozumienie moralności: pięć kodów etycznych i narzędzie ich pomiaru, „Przegląd Psychologiczny”, t. 43, nr 4/2000, s. 395-421. 11 Zob. Mt 18,12-14. 12 Zob. Mt 18,6-8.15-17. 13 Zob. 1 Kor 14,33.40. 14 Zob. www.sjp.pl. 15 Zob. https://encyklopedia.pwn.pl. 16 Zob. Prz 3,5; 9,10; 1 Kor 1,27; 2,13.14. 17 Zob. Rz 12,1 Biblia Tysiąclecia; 1 Kor 14,20. 18 Zob. J 1,1-3.14. 19 Zob. J 17,20-21a.
20 Zob. J 1,1-3.14; 1 Kor 6,19; Ap 21,3. 21 1 Kor 15,28. 22 Dz 17,27b-28a. 23 Ap 3,17.
Ciekawy artykuł. Do problemów dzisiejszego chrześcijaństwa dostałbym jeszcze próbę rozmawiania z ludźmi w kościele i poza kościołem językiem XIX wieku, no co najwyżej pierwszej połowy XX wieku. Językiem o sto lat wstecz.
W XIX wieku mieliśmy monarchie, demokracja była w powijakach, kobiety nie miały podstawowych praw społecznych, czarnoskórzy nie mieli praw, osoby LGBT głęboko się ukrywały. Polska wieś 100 lat temu znajdowała się tak naprawdę kilka stuleci wstecz. Czasy się zmieniły, język się zmienił. Dzisiaj już „nie działa” straszenie ludzi. Znamy ciąg przyczynowo skutkowy pomiędzy higieną a zdrowiem. Dzisiaj żyjemy w świecie innych symboli, które do nas przemawiają. Dzisiaj nie ma problemu z dostępem do informacji. Płytka i infantylna argumentacja kaznodziei od razu jest wyłapana i skompromitowana.
Przecież! Odkryto całą masę manuskryptów Biblii. Powstały nowe teksty krytyczne Pisma. Dokonano wielu odkryć.
Zdecydowanie – chrześcijaństwo XIX wieku w Polsce dzisiaj już nie działa. Czas na współczesne odpowiedzi, odpowiedzi roku 2022, na pytania czasów Jezusa. A przede wszystkim czas na współczesne odpowiedzi współczesnych pytań!