Odpowiedź

2180

„Gdybym zawołał, któż usłyszy mnie wśród anielskich zwierzchności?” pytał niemiecki poeta R.M. Rilke. O to samo pyta cała ludzkość, odkąd jej ramy zostały posępnie nakreślone przez Darwina i wypełnione bezdusznymi prawami nauki, w których nie ma miejsca na litość i łaskę.

Czy ktoś nas słyszy? Czy ktoś jest nad nami i czy jest nad nami cokolwiek, co przy pomocy wymyślnego sprzętu mogłoby nas obserwować? Czy jesteśmy tu jedynie wskutek działania ślepych sił, które funkcjonują bez powodu i celu, a jednak wyposażyły nas w serca i umysły poszukujące powodu i celu? Jakie to okrutne — być istotami domagającymi się odpowiedzi w świecie, który nie daje żadnej.

Ale jeszcze gorszym scenariuszem byłoby istnienie stworzyciela, który ma wobec nas złe zamiary. Sam fakt istnienia boga (bogów) nie musi przecież być niczym dobrym. Wiele kultur napełniało niebiosa bóstwami okrutnie postępującymi wobec śmiertelników. Rzeczywiście, lepiej mieć do czynienia z bezmyślnymi siłami przyrody niż ze złym bogiem, który lubuje się w naszej nędzy.

Na szczęście nie musimy wybierać między tymi dwiema opcjami. Nie tylko bowiem istnieje Bóg Stwórca, ale kocha On ludzi i jest daleki od radowania się naszym losem. Co więcej, utożsamił się z nami w tym losie, przechodząc przez cierpienia, jakich nikt z nas nie zdoła pojąć. Jak dobry pasterz położył swe życie za nas, doświadczając hańby i bólu, które nie były i nie będą udziałem żadnego śmiertelnika. Wszystko po to, by zwrócić nam dar życia i niewinnej radości, którymi wzgardziliśmy.

„Co najlepszego zrobiliśmy, odczepiając ziemię z łańcucha, którym była przywiązana do słońca? Dokąd teraz zmierza ziemia? Dokąd zmierzamy? Oddalamy się od wszystkich słońc? Czyż nie zapadamy się ciągle? W tył, w bok, naprzód, we wszystkich kierunkach? Czy jeszcze jest w dół i do góry? Czy nie błądzimy jak nieskończona nicość? Czy nie czujemy oddechu pustki?” — pytał szalony bohater Nietzschego. Ten czołowy nihilista pisał, że we współczesnym świecie wszelkie moralne i duchowe postawy zostały obalone, co pozostawiło ludzkość dryfującą bez celu i kierunku.

A przecież jest inaczej. Przez Jezusa zostaliśmy na zawsze powiązani z niebem. Gwoździe w Jego rękach i stopach nie tylko przybiły Go do krzyża, ale przybiły ziemię do nieba tak, że nikt nie może jej oderwać. Dzięki Golgocie Bóg pokazał mieszkańcom tej maleńkiej planety, umieszczonej w bezmiarze zimnej przestrzeni, że nie są sami. Nasz Stwórca złączył się z nami przez sedno naszego człowieczeństwa — nasz ból istnienia.

Ale dał też coś więcej niż solidarność i współczucie. Dał nam zmartwychwstanie! Dał nadzieję, że czas udręki i śmierci się skończy, a wtedy owo Pawłowe „czego oko nie widziało i ucho nie słyszało” będzie naszym udziałem.

Jeśli tylko wierzysz. Jeśli tylko pragniesz.

Oprac. K.L.