Przełomowa noc

617

To była typowa sierpniowa noc w São Paulo — deszczowa, zimna i mglista. Jednak smutek Juliana nie miał nic wspólnego z pogodą. Powodem jego cierpienia było jego życie, jeśli tę egzystencję można było nazwać życiem.

Juliano właśnie pobił swoją żonę — kolejny raz. Ostatnio działo się to coraz częściej i coraz bardziej wpędzało gow rozpacz. Kochał swoją żonę, choć ona już dawno przestała w to wierzyć. Kochał ją od pierwszego dnia, gdy zobaczył ją na meczu siatkówki. Juliano był wtedy ambitnym dwudziestopięcioletnim inżynierem, z marzeniami i planami. Laura była piękną siatkarką grającą w drużynie znanego brazylijskiego klubu sportowego. Pobrali się po niespełna roku.

Przez dziesięć lat ich małżeńskie życie układało się wspaniale. Juliano otrzymał świetną ofertę pracy w Europie i ją przyjął. Laura bez zastanowienia rzuciła karierę sportową, by wyjechać wraz z mężem. Po dwóch latach urodził im się syn, a rok później śliczna córeczka.

Po kilku latach wrócili do ojczystego kraju. Juliano nadal pracował w firmie, która kiedyś zatrudniła go w Europie, a Laura zajmowała się prowadzeniem domu. Mieli sporo pieniędzy i mieszkali w ładnym apartamencie w jednej z najdroższych dzielnic miasta. Bywali w wyższych sferach, zapisali dzieci do najlepszej szkoły i byli dumni z ich postępów w nauce. Jednak ten, kto zobaczyłby Juliana tamtego sierpniowego wieczoru, idącego ulicą ze zwieszoną głową i rękami w kieszeniach płaszcza, nigdy nie powiedziałby, że ten człowiek powinien mieć wszelkie powody, by być szczęśliwym.

Gdy Juliano tak szedł bez celu przed siebie, przypominał sobie sceny przemocy, jakie urządzał w przeszłości. Szczerze uważał się za najgorszego z ludzi. Płakał, gdy szedł z nisko pochyloną głową, by ukryć łzy przed wzrokiem przechodniów. Płakał, nie mogąc znieść bólu, jaki odczuwał z powodu pustki w swoim życiu. Płakał z powodu absurdalności swojego brutalnego zachowania wobec kobiety, którą kochał. Płakał, wiedząc, jak jego zły wpływ niszczy moralnie jego dzieci. Płakał z bezsilności wobec swojego upokarzającego uzależnienia od alkoholu, mimo iż wciąż nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, że jest alkoholikiem.

Tego wieczoru zaprosił Laurę na kolację w jej ulubionej restauracji. Gdy przygotowała się do wyjścia i wyglądała naprawdę pięknie w swojej obcisłej czarnej sukience, okazało się, że Juliano zdążył już wypić kilka drinków. Wiedząc, żez romantycznej kolacji nic już nie wyjdzie, Laura załamana usiadła obok niego na kanapie i powiedziała:

— Znowu to samo? Czy to się kiedyś skończy? Czy nie mogłeś mi chociaż powiedzieć, że nie masz zamiaru iść? Po co się malowałam i przebierałam?

To wystarczyło. Juliano wpadł we wściekłość i znowu nie potrafił nad sobą zapanować. Gdy Laura uciekła i zamknęła sięw swoim pokoju, chwycił płaszcz i wyszedł z domu.

Idąc ulicą, myślał o córce, której nie widział od kilku miesięcy. Gdy w wieku 17 lat zaszła w ciążę, wyrzucił ją z domu. Teraz, choć nie potrafił się do tego przyznać, czuł się winny. Co z niego za ojciec? Serce nakazywało mu odszukać córkęi sprowadzić ją do domu, ale duma była ponad to — moralizatorska i surowa.

Syn Juliana uzależnił się od narkotyków. Ojciec próbował wszystkiego, co tylko przyszło mu do głowy, by wyrwać chłopaka ze szponów straszliwego uzależnienia. Karał go. Płacił krocie najlepszym specjalistom, by go wyleczyli. Nic nie pomogło. Swoją frustrację Juliano topił w alkoholu. Zdawało mu się, że spada w jakąś przepaść, z której nie sposób się wydostać.

Co gorsza, Juliano był racjonalistą. Nie uważał się za ateistę — wierzył w istnienie Boga. Jednak był przekonany, że Bóg jest jedynie swego rodzaju siłą i niczym więcej. Nie mógł pojąć, jak Bóg mógłby być osobową istotą zainteresowaną losami ludzi i zdolną ingerować w ich życie. Był pragmatykiem. Ten pragmatyzm pomagał mu w sprawach zawodowych, ale nie pozostawiał miejsca dla Boga.

Juliano czuł, że poniósł klęskę jako mąż i ojciec. Skoro nie potrafił dać szczęścia tym, których kochał, to czy warto było dalej żyć?

*  *  *

Widok ludzi przechodzących przez ulicę i wchodzących do sali konferencyjnej wyrwał Juliana z zamyślenia. Zapytał jakiegoś przechodnia, co się tam dzieje.

— Odbywają się tutaj spotkania ewangelizacyjne. Bardzo inspirujący kaznodzieja — odpowiedział mężczyzna i poszedłw kierunku wejścia do sali.

Kaznodzieja? Co takiego mówią ci kaznodzieje? Musi być jakiś powód, dla którego tysiące ludzi przybywają na te spotkania. Postanowił to sprawdzić.

Po półgodzinnym występie grupy muzycznej na scenę wszedł kaznodzieja i przeczytał fragment z Biblii — z trzeciego rozdziału Ewangelii Jana. Ów fragment mówił o Nikodemie, który w nocy przyszedł do Pana Jezusa.

Nikodem był bogatym człowiekiem i zajmował wysoką pozycję w społeczeństwie. Miał za sobą udaną karierę zawodowąi był podziwiany przez wszystkich, którzy go znali. Jednak Nikodem cierpiał na bezsenność. Nocami przewracał sięz boku na bok i bezskutecznie próbował uciszyć niespokojne myśli. Od dawna czuł, że jego życie jest puste, ale nie wiedział, dlaczego. Nie robił nic złego — nie kradł, nie cudzołożył, nie zabijał — a jednak nie był szczęśliwy. Nie mógł pojąć, czego mu brakuje. Dlaczego tak się czuje, jakby jakiś głęboko schowany lęk odbierał mu wewnętrzny spokój?

Właśnie jednej z takich bezsennych nocy Nikodem wstał i poszedł do Chrystusa. Ale duma Nikodema stłumiła odruch jego serca, a gdy przyszedł do Jezusa, powiedział: „Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był”1. Chrystus wiedział, że Nikodem udaje. Ale wiedział też, że za tą fasadą człowieka sukcesu jest biedna, nieszczęśliwa i przegrana istota, która nie radzi sobie ze swoim życiem. Tak więc Chrystus przeszedł od razu do sedna i powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”2.

Jezus mówił o nowonarodzeniu, nowym początku, czystej karcie nowej historii życia.

Tego właśnie potrzebował Juliano. Gdyby mógł wymazać historię, którą napisał do tej pory, wiele rzeczy zrobiłby inaczej.

Pomimo licznej widowni, w wielkiej sali panowała niemal całkowita cisza. Tysiące wsłuchiwały się w każde słowo, poszukując odpowiedzi na swoją duchową niepewność. Kaznodzieja mówił:

— Dlaczego konieczne jest nowonarodzenie? Jakiego rodzaju jest to doświadczenie? Kaznodzieja przeczytał fragment ze Starego Testamentu: „Cała głowa chora i całe serce słabe. Od stóp do głów nic na nim zdrowego: tylko guzy i sińce,i świeże rany”3. Gdy gangrena zaczyna zżerać rękę czy nogę, kończyna musi być amputowana, zanim choroba zaatakuje całe ciało. Prorok Izajasz zaś opisał stan, w którym całe ciało jest już zaatakowane przez gangrenę. Nie ma, co usunąć — całe ciało gnije. Nie ma lekarstwa na taką chorobę. W takim stanie człowiek jest skazany na śmierć. Gdy apostoł Paweł napisał: „Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”4, miał na myśli to, że ludzie rodzą się ze skłonnością do grzechu. Podobnie król Dawid oświadczył: „Oto urodziłem się w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka moja”5. Paweł napisał, jaki jest koniec takiego stanu człowieka: „Zapłatą za grzech jest śmierć”6.

To, co Juliano usłyszał, podkopało jego życiową filozofię. Zawsze uważał się za dobrego człowieka o godnej uznania moralności — uczciwego, punktualnego i wiarygodnego. Kaznodzieja odebrał mu to poczucie samozadowolenia, ponieważ powiedział:

— Ludzie są z natury źli. Mogą uzyskać pewne moralne wartości dzięki edukacji i wychowaniu, ale ludzka natura jest zepsuta i skłonna do zła. To znaczy, że ludzie nie są w stanie o własnych siłach zrozumieć spraw duchowych. Jezus powiedział: „Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały”7. Czym jest to życie i obfitowanie, o których mówił Chrystus?

Juliano był nieszczęśliwy i pusty. Nie miał nadziei. Kochał swoją rodzinę, a mimo to ją niszczył. Ostatnio czuł się jak żywy trup. Kaznodzieja kontynuował:

— Chciałbym, żebyście zapamiętali to, co wam teraz powiem. Wasze życie jest w rozkładzie, nawet jeśli nie chcecie się do tego przyznać. Gdzie się podziały wasze marzenia? Co zrobiliście ze wspaniałą rodziną, którą Bóg wam dał? Zniszczyliście wszystko, co było dla was najcenniejsze. Staliście się pustymi i beznadziejnymi ludźmi. Staliście się więźniami alkoholu i nie macie siły, by pokonać nałóg.

Juliano zadrżał. Wydało mu się, jakby kaznodzieja publicznie odkrywał najczarniejsze strony jego życia. W duchu zbuntował się. Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać! — pomyślał, po czym wstał i zaczął się kierować do wyjścia. Wychodząc z sali, słyszał, jak kaznodzieja mówił:

— Ale Bóg was miłuje. Jesteście dla Niego najcenniejsi. On kocha was bardziej, niż możecie to sobie wyobrazić! Nie zrobiliście nic, by na to zasłużyć, a On i tak was miłuje. Możecie nawet zatkać uszy i wyjść, ale nie możecie zrobić nic, by Pan przestał was kochać.

Juliano zaczął biec jak szalony. Ale ostatnie słowa, które usłyszał, wciąż brzmiały w jego uszach: „Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę, a lampart swoje pręgi? Tak samo czy możecie czynić dobrze, wy, którzyście się nauczyli postępować przewrotnie?”8.

To była prawda, choć nie chciał się z tym pogodzić. Wiedział, że jest człowiekiem dumnym i aroganckim. Wiele razy próbował się zmienić, ale wszystkie jego wysiłki spełzały na niczym. Nie mógł nic zrobić, by zmienić swoją sytuację.

Nowonarodzenie to coś więcej niż poprawienie dotychczasowego sposobu życia. Jest znalezieniem zupełnie nowego sposobu — zawróceniem o sto osiemdziesiąt stopni. W jaki sposób następuje to nowonarodzenie? Skoro fizyczne narodziny są cudem, duchowe narodziny muszą być jeszcze większym cudem. Jednak są one zupełnie realnym doświadczeniem. Następują wtedy, gdy człowiek zmęczony zmaganiami uznaje swoją bezradność i wołaz całego serca i ze wszystkich sił o pomoc do Boga.

*  *  *

Gdy Juliano wyszedł z sali w ten zimny sierpniowy wieczór, zaczął biec. Każdy, kto go wtedy widział, mógł pomyśleć, że ktoś go goni. Ale on uciekał — a przynajmniej tak mu się wydawało — przed Duchem Świętym. Chciał zapomnieć to, co usłyszał, ale słowa ścigały go. Wydawało mu się, że rozsadzą mu głowę.

Gdy Juliano musiał się zatrzymać na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych, spojrzał w niebo. Chmury i mgła przesłaniały gwiazdy. Padała zimna mżawka. Boże! — zawołał w głębi ducha. — Ten człowiek twierdzi, że mnie kochasz. Jak to możliwe? Popatrz na mnie. Jestem nic nie wart. Moje życie to zupełna porażka. Żaden ze mnie mążi ojciec. Jak możesz mnie kochać?

Wtedy w głębi serca usłyszał słowa wypowiedziane przez niesłyszalny głos: Synu, nie pytaj, jak mogę cię kochać. Po prostu w to uwierz.

Stojąc tak na skrzyżowaniu przed przejściem dla pieszych, Juliano rozpłakał się. Zaczął opowiadać Bogu historię swojego życia. Otworzył przed Nim serce i zaczął prosić o pomoc. I Zbawiciel uczynił cud. Juliano narodził się na nowo.

Wczesnym rankiem wrócił do domu. Laura zastała męża wylewającego alkohol z butelek do zlewu.

— Czyś ty oszalał? — krzyknęła.

Juliano spojrzał na nią i Laura ujrzała jego wyraz twarzy, jaki zapamiętała sprzed wielu lat, gdy po meczu wręczył jej wielki bukiet róż.

— Przebacz mi — powiedział głosem pełnym miłości i skruchy. — Przebacz mi krzywdy, które wyrządziłem ci przez te wszystkie lata. Przebacz mi ból, jaki ci zadałem przez moją brutalność i obojętność.

Laura nigdy wcześniej nie widziała swego męża tak skruszonego. Wiele myśli przebiegło jej przez głowę: Co mu się stało? Skąd ta nagła zmiana? Co on knuje?

Juliano mówił dalej błagalnym tonem:

— Czy dasz mi jeszcze jedną szansę?

— Co się z tobą dzieje? — zapytała, patrząc na niego badawczo.

— Niby nic, ale tak naprawdę wszystko. Urodziłem się na nowo. Jestem nowym człowiekiem.

— Co masz na myśli? Jakim nowym człowiekiem? Wyjaśnij mi to. Dziwnie się zachowujesz i bardzo mnie to niepokoi.

Laura nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Albo rzeczywiście stało się coś niezwykłego, albo Juliano przywdział maskę dobroci, by coś ukryć.

— Czy wierzysz, że Bóg mnie kocha? — zapytał.

Jego pytanie zupełnie ją zaskoczyło.

— Oczywiście! To znaczy, myślę, że tak — odpowiedziała.

— Nie myśl. Bądź pewna, że tak! Bóg mnie kocha!

— Ale… co to ma wspólnego z twoim dziwnym zachowaniem?

— Nie rozumiesz? Urodziłem się na nowo. Ten człowiek, który cię krzywdził, już nie żyje. Jestem nowym człowiekiem!

Laura poczuła zakłopotanie. Nic z tego nie rozumiała. Ale uznała, że cokolwiek stało się z jej mężem, było to dobre. To nie był ten sam Juliano, który pobił ją w pijackiej furii wczorajszego wieczoru.

Juliano opowiedział Laurze, co się stało. Długo rozmawiali o swoim życiu i o dzieciach. Potem Juliano wziął żonęw ramiona, a ona obiecała, że dzisiaj pójdzie wraz z nim na wykład.

*  *  *

Ponad 20 lat po tamtym zimnym sierpniowym wieczorze jadłem obiad z grupą przyjaciół, gdy piękna kobieta i przystojny mężczyzna podeszli do nas. Ich twarze jaśniały szczęściem.

Mężczyzna uściskał mnie i powiedział:

— Dziękuję za twoje przesłanie tamtego wieczoru. Dziękuję, że przyprowadziłeś mnie do Jezusa.

Był szczęśliwym człowiekiem. Jego syn także przyjął Zbawiciela i został wyzwolony z nałogu narkomanii. Odszukał też swoją córkę i sprowadził ją do domu. Tak jest, gdy jesteśmy z Jezusem. Dlatego Biblia mówi: „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”9.

Tak, to był Juliano — człowiek przemieniony przez cudowną łaskę Boga.

Allejandro Bullon

1 J 3,2. 2 J 3,3. 3 Iz 1,5-6. 4 Rz 3,23. 5 Ps 51,7. 6 Rz 6,23. 7 J 10,10. 8 Jr 13,23 Biblia Tysiąclecia. 9 2 Kor 5,17.

[Artykuł jest skrótem rozdziału z książki autora pt. Życie ma sens, Wydawnictwo „Znaki Czasu”, Warszawa 2015].