Rzeź świata

1180

Staliśmy się cywilizacją mięsożerców. Świat ma dziś dziesięciokrotnie więcej zwierząt hodowlanych niż ludzi! Jak to wpływa na naszą planetę? Czy proponowany podatek od mięsa zmieni nasze kulinarne zwyczaje?

Organizacje pozarządowe zrzeszone w koalicji True Animal Protein Price (TAPP, z ang. — ‘prawdziwa cena białka zwierzęcego’) chcą, by konsumenci poznali prawdziwą cenę mięsa — tę, która oprócz kosztów hodowli zwierząt uwzględnia też związany z tym negatywny wpływ na środowisko: emisję gazów cieplarnianych, zanieczyszczenie powietrza, zużycie lądu, bioróżnorodność i choroby wśród zwierząt hodowlanych. Według wyliczeń przedstawionych przez TAPP w Parlamencie Europejskim do 2030 roku mięso miałoby zdrożeć dwukrotnie, dzięki czemu jego konsumpcja mogłaby spaść o 30 (drób), 57 (wieprzowina) i 67 proc. (wołowina). W efekcie emisja dwutlenku węgla zmniejszyłaby się w Europie o 120 mln ton. Ale czy tzw. podatek od mięsa rozwiąże problem? Czy nie należy przede wszystkim postawić na edukację i dobrowolną zmianę żywieniowych upodobań?

Ekonomia do góry nogami

Z danych FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa) wynika, że w ciągu ostatnich 50 lat spożycie mięsa na świecie wzrosło pięciokrotnie. Na początku lat 60. ubiegłego wieku jego produkcja wynosiła 70 milionów ton. W roku 2017 globalnie osiągnęła ona poziom 330 milionów ton.

Jednocześnie codziennie ginie z głodu 100 tys. istot ludzkich, w tym prawie połowa dzieci! Tylko jedna trzecia ludności jest syta… głównie mięsem. Gdybyśmy sycili się darami ziemi, każdy z nas zaoszczędziłby pożywienia dla 16 osób! Wynikająca z takiej diety oszczędność wody pozwoliłaby zaspokoić pragnienie prawie wszystkich spragnionych. Na niedostatek wody cierpi 430 milionów ludzi, jednak według Światowego Instytutu Gospodarki Wodnej w ciągu najbliższych lat wody zostanie pozbawionych 2,7 miliarda ludzi. 75 proc. światowych zasobów wody pitnej zużywa przemysł mięsny! Przy produkcji 1 kg wołowiny zużywa się 100 tys. litrów wody, ale żeby uzyskać 1 kg pszenicy potrzeba jej sto razy mniej!

Ten sam kawałek ziemi wyżywi 1 osobę z mięsa, 5 z kukurydzy, 12 z pszenicy, 30 z soi. Do produkcji 1 kg wołowiny trzeba zużyć 16 kg pszenicy. W Stanach Zjednoczonych ponad 90 proc. zboża przeznacza się na karmę dla zwierząt. Podczas gdy w krajach ubogich jedna osoba zjada rocznie 200 kg zboża, to w krajach bogatych człowiek pochłania w tym czasie ok. 1000 kg — większość w postaci mięsa! Środowiska ekologiczne nazywają to największym marnotrawstwem żywności. Nasza cywilizacja jest pełna egoizmu. Tylko w USA od początku tego roku zabito prawie osiem miliardów zwierząt w celach konsumpcyjnych.

Pożeranie Ziemi

Rozpoczęliśmy rzeź świata, rzucając go na kolana. Delikatna struktura planety na naszych oczach zaczęła się rozpadać. Chcemy z niej wycisnąć więcej, niż jest w stanie nam dać. Żarłoczność i pożądliwość uczyniliśmy naszą religią, inicjując reakcję łańcuchową.

Przemysł mięsny rozwinięty na tak wielką skalę zmusza ziemię do diety złożonej z pestycydów i nawozów sztucznych. Choć mają zabijać chwasty, owady i grzyby, zabijają inne gatunki, a przy okazji ludzi. Mięso zawiera 14 razy więcej substancji odpadowych niż warzywa. Część związków azotu spływa do rzek i wód podziemnych, zanieczyszczając wodę pitną.

Obok sztucznych nawozów, gleba ma problem z nawozem… naturalnym. Nie jest w stanie przyswoić niekończących się dostaw odchodów zwierzęcych. Wydzielany przez nie amoniak bakterie przetwarzają w kwas. Ten z kolei wyparowuje i łączy się z tlenkami azotu (z nawozów sztucznych) i wraz z zanieczyszczeniami przemysłowymi tworzy kwaśne deszcze. Ich skutkiem jest kwaśna, jałowa gleba, umierające lasy, rzeki, jeziora…

Wypalanie i nawożenie gleb chemikaliami oraz wydzielanie metanu przez krowy niszczy ochronną warstwę ozonu, co zwiększa promieniowanie ultrafioletowe. Tymczasem już 10-procentowy ubytek ozonu utrudnia kiełkowanie nasion i niszczy fitoplankton w oceanach, czyli głównego dostawcę tlenu dla naszej planety.

Co roku znika obszar lasów tropikalnych wielkości Wielkiej Brytanii, z przeznaczeniem na pastwiska lub pola uprawne pod pasze dla zwierząt. Ginie dom dla ponad połowy wszystkich gatunków zwierząt i roślin. Wycinanie i wypalanie drzew powoduje dodatkową emisję dwutlenku węgla do atmosfery, który tworząc izolację cieplną, wzmaga efekt cieplarniany, podobnie jak wydzielany przez bydło metan. Wywołane przez rabunkową gospodarkę człowieka zmiany klimatyczne wprowadziły planetę w stan wojny, której nie można przerwać.

Jeśli zmienilibyśmy dietę, wykluczając z niej mięso (a przynajmniej mocno ograniczając jego spożycie), nie trzeba by karmić i zabijać 70 miliardów zwierząt rocznie. Nie trzeba by wycinać lasów, niszczyć gleby, wody i powietrza, ponieważ ilość produkowanego obecnie pokarmu roślinnego wystarczy — jak twierdzą ekolodzy — dla kilkunastu miliardów ludzi1.

Gdy Chrystus mówił uczniom o poprzedzających Jego powrót znakach zbliżającego się końca tej Ziemi, ostrzegał: „Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt”2. Kiedy indziej podkreślił, że czas sądu będzie czasem „wytracenia tych, którzy niszczą ziemię”3. Człowiek powinien żyć odpowiedzialnie, bo przecież poniesie konsekwencje swych czynów.

Kiedyś zmądrzeją?

Ponad dwa tysiące lat temu Sokrates się łudził: „Ludzie kiedyś zmądrzeją i przestaną jeść mięso, które powoduje liczne choroby i doprowadza nawet do wojen, bo hodowla zwierząt wymaga większych powierzchni pastwisk niż uprawa roślin”4. Ludzie nie zmądrzeli. Wiedział o tym Chrystus, dlatego bez złudzeń przepowiadał, że w czasach ostatecznych „będzie głód i mór”5. Czy to możliwe, że zaspokajający nieposkromione ludzkie apetyty przemysł mięsny ma coś wspólnego nie tylko z głodem na świecie, ale i ze współczesnymi chorobami?

Wcześniej człowiek zjadał mięso sporadycznie — jeszcze w XIX wieku spożywał przeciętnie 13 kg mięsa i 300 kg chleba, do tego więcej warzyw i kasz, ale w połowie XX wieku jadł już tylko 100 kg chleba, ale za to 4 razy więcej mięsa — 55 kg! Dziś Polak zjada ok. 80 kg mięsa rocznie. Kiedyś mięso jedliśmy o innym składzie chemicznym — zwierzęta były hodowane w naturalny, gospodarski sposób. Dzisiejszy chów przemysłowy powoduje, że nie ma zdrowych zwierząt. Współcześni hodowcy najpierw selekcjonowali zwierzęta tak, by rosły szybko i odkładały jak najwięcej tłuszczu. Potem zaczęli je karmić paszami przetworzonymi z ziaren np. kukurydzy i soi, które nie są ich naturalnym pokarmem. To spowodowało, że otłuszczenie np. mięsa wołowego wzrosło sześciokrotnie. Kolejnym krokiem w udoskonalaniu pasz było dodawanie do nich resztek padliny, mączki kostnej i odpadów przemysłowych. Żeby zwierzęta szybciej rosły i nie chorowały, karmi się je hormonami i antybiotykami.

Z mięsem ma związek „mór” naszych czasów — nowotwory. Badania6 zwyczajów żywieniowych 500 tys. Europejczyków prowadzone w ciągu 10 lat wykazały, że każde 100 g czerwonego mięsa lub wędliny dziennie zwiększa ryzyko raka odbytu i jelita grubego o 70 proc. Kobiety, które dwa razy dziennie jedzą mięso, po 15 latach aż o 40 proc. częściej mają zawały serca. Ludzie spożywający codziennie mięso dwukrotnie częściej chorują na reumatoidalne zapalenie stawów — wystarczy jednak przejść na dietę bezmięsną, by złagodzić objawy choroby! Czerwone mięso podejrzewane jest nawet o to, że o 80 proc. zwiększa u kobiet ryzyko endometriozy. Schorzenie wcześniej było niemal nieznane, a dziś choruje na nie 15 proc. kobiet. W USA 20 proc. krów ma białaczkę. W krajach o dużym spożyciu wołowiny (USA, Skandynawia) proporcjonalnie przybywa przypadków białaczki wśród ludzi. Badań wykazujących związek mięsa z występowaniem licznych chorób jest tak dużo, że można by wydać książkę.

Fabryki śmierci

Nie możemy, jako chrześcijanie, udawać, że problem kończy się na zdrowiu i ekologii. Trzeba głośno przyznać, że dla zaspokojenia chorego apetytu urządziliśmy naszym „mniejszym braciom” piekło na ziemi. Przemysłowe hodowle zwierząt stały się współczesnymi obozami koncentracyjnymi. Sprowadziliśmy inteligentne, wrażliwe zwierzęta do roli przedmiotów zaspokajających ludzkie zachcianki. Więzimy je w ciasnych pomieszczeniach, aż osiągną stan obłąkania. Odmawiamy im możliwości zaspokojenia najbardziej podstawowych instynktów. Upychamy je w klatkach zbyt małych, by mogły choć rozwinąć swe skrzydła. Tuczymy w chłodnych, ciemnych i wilgotnych pomieszczeniach, okaleczając i raniąc. Pastwimy się nad nimi, dopóki nie oddadzą ostatniego tchnienia na zautomatyzowanej linii produkcyjnej, a następnie ze smakiem je zjadamy!

„Zwierzęta w rzeźniach całym swoim zachowaniem pokazują, że rozumieją grozę chwili, że pojmują czekającą na nich śmierć… Padają wtedy w śmiertelnym lęku na kolana… Drżą całym ciałem oblane śmiertelnym potem strachu. Jedne ryczą przerywanym łkającym głosem, inne płaczą tak strasznie, że strugi ich łez tworzą małe kałuże po bokach ich głów. Dla ludzi o niestępionych uczuciach wstrząsające jest patrzeć na rozpacz, jaka maluje się w ich oczach, na pełne błagania o litość zachowanie się”7.

Ból i cierpienie to pojęcia względne — wmawiają nam w pogoni za jeszcze tańszym mięsem. Jedz mięso, by żyć — dodają, ignorując raka, choroby serca, zatrucia i zarazy. Zysk nie ma sumienia. Ma jedynie arkusz kalkulacyjny. Dla niego tak zwierzęta, jak i ludzie są po to, by ich wyzyskiwać. Ale ludzi trzeba jeszcze oszukać, stępić ich wrażliwość… By czasem nie krzyknęli: dosyć!

Czy jesteśmy bogatsi, choć trochę szczęśliwsi czy szlachetniejsi dzięki całej tej śmierci, bólowi i zniszczeniu?

Podobno jesteśmy najinteligentniejszymi stworzeniami. Podobno jesteśmy zdolni do zaawansowanych uczuć. Podobno umiemy przewidywać i wyciągać wnioski…

Katarzyna Lewkowicz-Siejka

1 Dane zawarte w tym rozdziale pochodzą z filmu dokumentalnego pt. Pożeranie Ziemi. 2 Łk 21,34. 3 Ap 11,18. 4 Platon, Państwo. 5 Mt 24,7. 6 Wyniki badań opublikowane w artykule „Mięso zabija!”, Wprost 26/05. 7 Słowa J. Maszewskiej-Knappe.