W swojej słynnej „Historii nauki” (1929) sir William Cecil Dampier napisał: „Nauka taka, jak dzisiaj ją rozumiemy, nie może opisywać ostatecznej rzeczywistości; może jedynie narysować obraz natury widzianej ludzkim umysłem”.
Pssst… to jest najbardziej strzeżona tajemnica XX wieku, czyniąca naukę dla nas tym, czym Marduk był dla Babilończyków, a Lenin dla komunistów — bogiem.
Dzisiaj za ostatecznego arbitra prawdy, ostateczny wyznacznik wiedzy uważa się nie objawienie, ale naukę. Bertrand Russell napisał: „Czego nauka nie może nam powiedzieć, tego ludzkość nie może wiedzieć”. Innymi słowy, czego nie da się dowieść naukowo — co nie leży w sferze empirycznego dociekania — to nie może zostać poznane. Można w to jedynie wierzyć (tak jak ktoś wierzy, że kolor czerwony jest ładniejszy niż zielony). Na przykład — ponieważ nauka twierdzi, że umarli nie mogą zmartwychwstać, to znaczy, że nie mogą (choć fizyk Frank J. Tiler napisał dziwaczną książkę pt. Fizyka nieśmiertelności, w której starał się wykazać jedynie przy pomocy fizyki, że umarli zmartwychwstaną).
Deifikacja1 nauki jest wielkim mitem współczesności podobnym do deifikacji cesarzy w dawnych czasach. Nauka niewątpliwie ma swoją rolę i świetnie się sprawdza w jej obrębie. Jednak to, że chlor dobrze zwalcza zarazki, nie oznacza, iż można go używać do płukania jamy ustnej. Parafrazując Galileusza, można powiedzieć, iż nauka może nam wyjaśnić, jak funkcjonują niebiosa, ale nie powie nam, jak mamy trafić do nieba.
Najważniejsza prawda, którą musimy poznać — zbawienie w Chrystusie — jest poza zasięgiem nauki. Czego laboratorium może nas nauczyć o pojednaniu, grzechu, zbawieniu, odkupieniu czy powtórnym przyjściu Chrystusa? W końcu skoro nauka stwierdza, że jesteśmy tu tylko dlatego, że jakiś zlepek nieorganicznej materii stał się przez przypadek prymitywną formą życia, która po miliardach lat ewoluowała do wszelkiej postaci, od Sofoklesa po Cala Ripkena, to wówczas ograniczenia nauki stają się boleśnie oczywiste (inny mój ulubiony przykład to wytłumaczenie, jak wyginęły dinozaury: rzekomo ogromna kometa uderzyła w ziemię i okryła ją dymem, zabijając wszelką roślinność, wskutek czego brontozaury, pterodaktyle i inne gady także padły).
Nie tylko ograniczenia, ale także zagrożenia nauki (niewłaściwie zastosowanej) zostały ukazane w nowej książce Patricka Glynna zatytułowanej God, the Evidence (Bóg, dowody), w której autor, posługując się doświadczeniem z pogranicza śmierci, usiłuje dowieść nieśmiertelności ludzkiej duszy. Glynn stwierdza, że współczesne badania naukowe „dowodzą”, iż doświadczenia ludzi „opuszczających” swoje ciało podczas „śmierci” i rozmawiających ze zmarłymi krewnymi są swego rodzaju podróżą do „przyszłego życia”.
Nic dziwnego, że Ellen White2 tyle czasu poświęciła na ostrzeganie przed rolą spirytyzmu w ostatecznym zwiedzeniu, które ogarnie cały świat przed powtórnym przyjściem Chrystusa. Istnienie świadomej, nieśmiertelnej duszy uzyskało w XX wieku imprimatur nauki i tylko „fundamentalistyczne biblijne półgłówki” spierają się z tą teorią.
Kościół też nie jest całkowicie odporny. Niektórzy bibliści twierdzą, że posługują się „naukowym podejściem” w studiowaniu Pisma Świętego, jakby ta metoda miała odsłonić prawdziwe znaczenie tekstu. Jednak co może nauka — przecząca realności sześciodniowego procesu stworzenia i globalnego potopu — powiedzieć nam o Jezusie przywracającym wzrok niewidomemu od urodzenia, karmiącym pięć tysięcy ludzi, wskrzeszającym Łazarza czy córkę Jaira? Nie może nic nam powiedzieć, chyba jedynie tyle, że to wszystko nie mogło się zdarzyć. Ci nauczyciele równie dobrze mogliby się posłużyć „podejściem wudu” w celu interpretowania tekstu biblijnego (wudu przynajmniej zostawia miejsce na wiarę).
Fiodor Dostojewski w powieści Bracia Karamazow (1880) wyraził ustami uczonego mnicha obawę związaną z niebezpieczeństwem przypisywania zbyt wielkiej roli nauce: „Pamiętaj, że nauka tego świata, która stała się wielka, analizowała, zwłaszcza w ostatnim stuleciu, wszystko, co było boskie i zostało nam objawione w świętych księgach. Po tej okrutnej analizie uczeni tego świata nie zostawili nic ze wszystkich świętości przeszłości. Ale przeanalizowali oni tylko fragmenty, a przeoczyli całość i ich ślepota jest naprawdę zdumiewająca. Jednak całość wciąż pewnie stoi przed ich oczami, a bramy piekieł jej nie przemogą”.
Dobra rada, aktualna jak nigdy.
Clifford Goldstein
1 Deifikacja — przypisywanie komuś lub czemuś cech boskich (przyp. red.). 2 Ellen G. White (1827-1915) – amerykańska pisarka chrześcijańska o charyzmacie proroczym (przyp. red.).
Deifikacja nauki jest wielkim mitem współczesności podobnym do deifikacji cesarzy w dawnych czasach