Borelioza zaczyna przybierać rozmiary epidemii w USA i Europie Środkowej, w tym w Polsce. To ogromny problem z punktu widzenia zdrowia publicznego.
W 2016 roku w Polsce odnotowano ponad 21 tys. nowych przypadków boreliozy. W stosunku do roku 2012 to ponadstuprocentowy wzrost zachorowań. Ale zdaniem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę to jedynie wierzchołek góry lodowej. „Rzeczywistych zachorowań jest prawdopodobnie dwu-, trzykrotnie więcej. Jeśli przemnożyć tę liczbę przez nierzadko kilkuletni okres trwania choroby, uzyskamy chorobowość rzędu 100-200 tysięcy rocznie. I to jest prawdziwa skala problemu w naszym kraju” – mówi prezes Stowarzyszenia Rafał Reinfus.
Kleszcze to żywe maszyny do przenoszenia groźnych mikrobów. Są wektorami 130 odmian wirusów, 200 gatunków piroplazm, kilku gatunków filarii, grzybów, 20 gatunków riketsji, 20 gatunków krętków i innych bakterii. Najpopularniejsza choroba odkleszczowa to borelioza — atakująca wiele narządów, wywoływana przez bakterie należące do krętków z rodzaju Borrelia, przenoszona na człowieka i niektóre zwierzęta przez kleszcze z rodzaju Ixodes. Nazywana jest wielkim imitatorem, gdyż jej objawy bywają różnorodne i mogą być mylone z objawami wielu chorób, np. zapalenia stawów, mięśni i ścięgien, porażenia nerwowego, zapalenia mięśnia sercowego, chorób psychicznych, depresji, stanu chronicznego wyczerpania, tocznia rumieniowatego, stwardnienia rozsianego (SM), stwardnienia zanikowego bocznego (SLA) czy choroby Alzheimera. Zdaniem niektórych lekarzy biegłych w leczeniu boreliozy leży ona u podstaw dużej części chorób degeneracyjnych układu nerwowego, chorób układu krążenia, arytmii serca, chorób układu pokarmowego i ADHD.
Problem się pogłębia, gdy występują koinfekcje, a tak z reguły się dzieje, które jeśli nie zostaną wykryte, mogą uniemożliwić leczenie boreliozy. Wśród nich szczególną rolę odgrywają bartonelloza i babeszjoza zwana malarią północy. Te choroby wymagają bowiem zupełnie innego leczenia niż borelioza. Z badań wynika, że kleszcze są zakażone Bartonellą w około 40 proc., Borrelią w 10–60 proc. (zależnie od regionu), a Babesią w około 20 proc. Amerykańskie obserwacje sugerują, że aż 90 proc. kleszczy jest zakażonych mykoplazmami i bakterie te mogą występować u ponad połowy chorych na boreliozę. Kleszcze mogą też zakazić jersinią czy anaplazmą. Pomijanie koinfekcji w terapii powoduje często jej nieskuteczność. To właśnie współistnienie boreliozy z innymi zakażeniami określono jako chorobę z Lyme, bowiem w tym amerykańskim mieście odnotowano w latach 70. XX wieku pierwszy taki przypadek.
Kleszcze atakują nie tylko latem. Ich aktywność zależy od temperatury — kilka ciepłych dni z temperaturą powyżej 7 stopni Celsjusza wystarcza, aby się przebudziły, więc mogą pojawiać się w dowolnej porze roku. Na skutek zmian klimatycznych kleszcze zaczynają intensywnie żerować już w kwietniu, choć najwięcej zakażeń notuje się od maja do czerwca, gdy agresywnie atakują młode formy kleszczy, tzw. nimfy. Są niemal przezroczyste, wielkości ziarnka maku, więc łatwe do przeoczenia na skórze. Ten rok z powodu krótkiej i łagodnej zimy może być rekordowy, jeśli chodzi o liczbę kleszczy.
W miejscu wkłucia się kleszcza może wystąpić rumień, ale nie musi — taki objaw notuje się tylko u 40 proc. zakażonych osób. U części chorych w ciągu kilku dni lub tygodni po ukąszeniu mogą wystąpić objawy pseudogrypowe, które często mylnie interpretuje się jako infekcję wirusową. Gdy miną, borelioza może przejść w stan utajony. Bakteria namnaża się powoli i może nie wywoływać spektakularnych objawów przez wiele miesięcy lub nawet lat, aż pojawią się narastające symptomy, które łatwo błędnie przypisać innym chorobom. Bakteria migruje przez tkanki i zasiedla różne narządy, powodując zaburzenia immunologiczne, co może prowadzić do rozwoju chorób z autoagresji.
W leczeniu choroby kluczowy jest pierwszy jej etap, zanim infekcja przejdzie w niezwykle trudną do kontrolowania postać przewlekłą. Niestety na świecie rozpoznaje się na czas zaledwie jeden na siedem przypadków boreliozy, co wynika głównie z niespecyficznych objawów choroby i niedoskonałych metod laboratoryjnych. (…).
Katarzyna Lewkowicz-Siejka