Żyć z pasją

76

O podróżach, sporcie i uśmiechaniu się do ludzi — rozmowa ze szczęśliwą i spełnioną singielką.

MAŁGORZATA RYKUCKA: Postrzegam ciebie jako osobę bardzo radosną, zdecydowaną, ale jednocześnie spokojną, wiedzącą, czego chcesz.

ZOFIA WŁODARCZYK: Dziękuję, jestem skromną osobą, ale jak mogę komuś pomóc, opowiadając o sobie, to spełni się moje kolejne marzenie.

Czy jesteś osobą spełnioną?

Jeśli chodzi o moje życie, to tak, ale jeśli chodzi o marzenia, to jest jeszcze wiele gór do zdobycia, krajów do zwiedzenia, miejsc do eksplorowania… Jestem zadowolona, bo jeszcze ciągle na coś czekam.

Jest to dar, że cieszysz się z tego, co masz, i jesteś szczęśliwą osobą, ale czekasz jeszcze na coś więcej, wiesz, że czeka na ciebie coś dobrego.

Z głębi mojego serca dziękuję Panu Bogu za to, co otrzymałam, bo jest to więcej, niż mogłam sobie wyobrazić. Za rodzinę, Kościół, przyjaciół, pracę, za zainteresowania, które mogę realizować.

Jaką pracę wykonujesz?

Jestem nauczycielem i kocham swoją pracę i to, co robię. Niektórzy pewnie się zdziwią, bo istnieje takie przekleństwo: „abyś cudze dzieci uczył”, ale ja kocham to, co robię.

Co w tej pracy daje ci największą radość i satysfakcję?

Nie są to same plusy, ale mogę spotykać się z młodymi ludźmi i dzielić się wiedzą. Chętnie daję to, co mam.

A czy ludzie chętnie to biorą?

Jeśli chodzi o szkołę, to życzyłabym sobie większego entuzjazmu, ale jest też dużo osób, które bardzo to doceniają, szczególnie po czterech latach edukacji. Są wdzięczni, dziękują za to, z czego mogli skorzystać w tym czasie.

Wiem, że oprócz pracy masz też różne pasje. Opowiedz trochę o nich.

Lubię być w ruchu, lubię sport, lubię podróżować. Myślałam nawet, że wybierając kierunek studiów: turystyka, będę w tej branży pracować. Stało się inaczej, ale dalej zajmuję się podróżowaniem i organizowaniem wycieczek, co jest dla mnie radością, że mogę zrobić coś dla kogoś, kto też to lubi, ale może nie potrafi sobie tego zorganizować.

Niektóre z twoich podróży są takie, że ja nigdy bym się tam nie wybrała, tak samemu, bez nikogo znajomego.

To może się tak wydawać. Wyjeżdżając, nigdy nie uważam, że robię coś trudnego i ryzykownego. Na przykład podróż do Nepalu nie jest niebezpieczna. Nie mówię o zdobywaniu ośmiotysięczników — tu ryzyko jest ogromne. Chociaż mi się to podoba, to tego nie planuję. Natomiast wędrówka po górach jest OK.

A jakie były twoje najciekawsze wyprawy?

Wszystkie są ciekawe, ale szczególnie te w miejsca, które są inne kulturowo i zwyczajowo. Ciekawe są miejsca, których nie znamy, w których jesteśmy po raz pierwszy. Kiedy podróżowałam do Australii i zatrzymałam się w Bangkoku, to po wyjściu z samolotu pierwsze, co poczułam, to klimat, jakbym weszła do sauny. Moja podroż życia to trekking wokół Annapurny w Nepalu, który trwał ponad miesiąc, z zupełnym oderwaniem od cywilizacji. Spotkania z przyrodą i ludźmi, których się nie rozumie, ale uśmiech i życzliwość wszędzie są takie same. Boże dzieci są nawet tam, gdzie się ich nie spodziewamy. Inna ciekawa wyprawa to do Tadżykistanu i Kirgistanu, w tamtejsze góry. Mieszkanie w pasterskich jutrach cofa nas parę wieków w przeszłość. Można się zachwycać przestrzenią, pięknem krajobrazu, czystym powietrzem, niesamowitym niebem. Nie można się nie uśmiechać.

Nie planujesz niebezpiecznych wypraw, ale czy nigdy nie zdarzyło się nic niebezpiecznego w twoich wyprawach?

W Nepalu była taka sytuacja, że ktoś żądał ode mnie pieniędzy i mi groził. W pewnym momencie, kiedy szłam po szlaku sama, mówiłam na głos psalmy. Wtedy wiedziałam, że ktoś przy mnie jest. A potem zobaczyłam napis, że w tym miejscu bywa niebezpiecznie.

Czego cię nauczyły i uczą twoje podróże?

Mówi się, że podróże kształcą. Dowiadujesz się faktów historycznych, poznajesz inną religię, innych ludzi, kuchnię, klimat. Uczą radzenia sobie w trudnych sytuacjach; polegania na Panu Bogu, kiedy dzieje się coś nieprzewidzianego. Uczą zrozumienia innych ludzi, których nie znasz, masz o nich inne pojęcie, ale poznajesz ich i okazuje się, że są nastawieni bardzo przyjaźnie. Są bardzo gościnni, wierni i mogą nas wiele nauczyć w podejściu do innego człowieka, w otwartości na obcych.

Myślę, że przez podróże Bóg kształtuje nasz charakter. Masz jeszcze inną pasję, czyli uprawianie różnych sportów.

Może nie uprawianie, ale rekreacja, bo robię to dla przyjemności. Lubię się uczyć różnych aktywności, języków, dyscyplin sportowych. Z niektórych rzeczy muszę rezygnować, bo na przykład kręgosłup uniemożliwia mi windsurfing. Ale nie żałuje, bo staram się nie płakać nad tym, czego robić nie mogę, ale poszukiwać czegoś, co będę mogła robić. Tak było ostatnio z nartami. Narty uwielbiam, ale muszę ograniczać się do lżejszych tras ze względu na endoprotezę. Ortopeda powiedział mi, że mogę jeździć na łagodnych trasach, ale ja już wolę skitury…

Skitury?

Czyli wchodzenie na specjalnych nartach pod górę, niekoniecznie przy wyciągach narciarskich, gdzie jest dużo ludzi, ale tam, gdzie nikogo nie ma, gdzie jest dziewiczo. Jedno wejście i jeden zjazd, ale zabawa gwarantowana.

Czy aktywność fizyczna cię czegoś uczy albo wnosi w twoje życie?

Uczy na pewno wytrwałości, bo chcąc robić coś dobrze, trzeba ćwiczyć. Robię to też dla zdrowia. Dużo osób podkreśla ważność odpowiedniej diety w zdrowym stylu życia — a tak przy okazji, to jestem wegetarianką — ale sport jest równie ważny.

Powiedziałaś, że sport uczy wytrwałości. Ja obserwuję, pracując z młodymi ludźmi, że nie mają wytrwałości i coraz trudniej im wytrwać przy jakiejś aktywności. Czy ta wytrwałość pomaga ci w codziennym życiu?

Myślę, że wytrwałość w tym, co się lubi, jest łatwiejsza. Z obsługą komputerów mam inaczej — jak mam jakiś problem, to tej wytrwałości w szukaniu błędu mi brak. Wtedy zwracam się o pomoc do kogoś innego.

Dużym błogosławieństwem jest wytrwałość w swoich pasjach przez wiele lat.

Pomocne dla mnie jest, że ja przy okazji zachęcam innych. Jak prowadzę na przykład zajęcia fitness, to daje mi dużo radości to, że ktoś chce z nich korzystać. Mam satysfakcję, że mogę innym pomóc.

Czyli możemy czerpać przyjemność w zarażaniu innych czymś dobrym, wywieraniu pozytywnego wpływu. To jest piękne.

Jest to piękne, dlatego ponieważ jestem nauczycielem, to dzielę się z innymi tym, co umiem. Mam również pragnienie mówienia innym o Jezusie.

Pamiętam, jak opowiadałaś, że jako dziecko byłaś nieśmiała. Teraz nic z tej nieśmiałości nie zostało. Widzę przed sobą kobietę bardzo otwartą i odważną.

To prawda, że byłam nieśmiała — w co trudno uwierzyć jest ludziom, którzy mnie znają, bo pracuję w szkole, dużo się udzielam publicznie, przemawiam w Kościele. To jakby zaprzeczenie tej nieśmiałości. Tyle że nie jestem pewna, czy naprawdę wyzbyłam się nieśmiałości, czy tylko w tych wszystkich sytuacjach umiem się już zachować. Poza tym jestem przekonana, że to Pan Bóg mnie zmienia w osobę, która może służyć innym. To On daje mi odwagę do tych publicznych wystąpień.

Myślę, że podróże, przebywanie w obcym środowisku też dodało ci pewności siebie i odwagi. Jeszcze takie osobiste pytanie: jakie masz dary od Boga i jak je wykorzystujesz?

Na pewno dar tłumaczenia, który często wykorzystuję na różnych wykładach, seminariach czy webinariach. Robię to z ogromną przyjemnością i wiem, że jest to dar. Nie wypracowałam tego. Nawet chciałam się kiedyś zapisać na studia dla tłumaczy, ale podczas rozmowy kwalifikacyjnej stwierdzono, że nie mam predyspozycji. Na pewno darem jest to, że cieszę się życiem, mimo że nie mam własnej rodziny — męża, dzieci. W Biblii kiedyś przeczytałam o darze bezżeństwa. Z perspektywy czasu widzę, że lepiej być szczęśliwą singielką niż osobą nieszczęśliwą w małżeństwie.

To jeszcze dopowiem, że masz dar dzielenia się i uśmiechania, bo to w naszym kraju nie jest takie powszechne.

Kiedyś pewna nauczycielka w szkole powiedziała mi, że zawsze jak mówię dzień dobry, to się uśmiecham, co sprawia, że dzień staje się piękniejszy. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że tak właśnie jest. A ja zawsze się uśmiecham na widok drugiego człowieka.

Czy jesteś szczęśliwa?

Tak, bardzo. Jest wiele definicji szczęścia. Niektóre bardzo długie, na przykład Tatarkiewicz napisał o szczęściu cały traktat, ale jestem zadowolona z tego, co mam i gdzie jestem. Ważne jest, aby doceniać to, co się ma, a nie smucić, że czegoś się nie ma. 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj