Site icon Znaki Czasu

Dotknięci znieczulicą społeczną

„Niech nikt nie szuka własnej korzyści, lecz korzyści bliźniego swego”1.

Gdyby ktoś mi to opowiedział, pewnie bym nie uwierzyła. Gdyby na moim miejscu był włóczęga – może prędzej. Doświadczyłam dziś obojętności na ludzki problem; spotkałam ludzi dotkniętych znieczulicą społeczną.

Znalazłam się w nagłej potrzebie – musiałam pilnie skontaktować się z synem. Wcześniej, będąc w pewnym publicznym miejscu, zgodnie z regulaminem poproszono mnie o całkowite wyłączenie telefonu komórkowego. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o ponownym jego uruchomieniu, co związane jest z wprowadzeniem PIN-u. Okazało się, że PIN-u nie pamiętam, a blisko nie było nikogo, kogo bez skrupułów mogłabym poprosić o skorzystanie z jego telefonu.

W przeszłości gdy w mojej komórce rozładowała się bateria, miałam dość odwagi, by podejść do pierwszej napotkanej osoby i zapytać: Czy mogłabym z pani telefonu zadzwonić w pilnej sprawie do męża, by powiedzieć dwa słowa? Padła mi bateria… Jednak tym razem ogarnął mnie niespodziewany lęk i strach.

Idąc chodnikiem przy dość ruchliwej ulicy w Poznaniu, zaczęłam nieśmiało, choć zdecydowanie co jakiś czas pytać przechodniów, gdzie znajdę w pobliżu budkę telefoniczną, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. W odpowiedzi słyszałam słowa w stylu: nie ma w tej okolicy budki telefonicznej; nie wiem; w tym czasie to już takie budki nigdzie nie stoją… Następnie zapytałam elegancką panią o lokalizację najbliższego urzędu pocztowego, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. Pani uprzejmie wytłumaczyła, gdzie znajduje się poczta, dodając, że chyba budki telefonicznej tam nie mają.

Jednak przemierzyłam te kilkadziesiąt metrów i przekroczyłam próg urzędu. Po raz kolejny wyraziłam, o co mi chodzi: – Dzień dobry! Chciałabym w pilnej sprawie skorzystać z telefonu. Czy jest taka możliwość? Pani odparła: – Nie ma u nas takiej możliwości. (Dodam, że moje pytanie słyszały dwie lub trzy urzędniczki). Załamana odpowiedziałam: – Muszę pilnie zadzwonić do syna! Jak pani może mi pomóc? Odpowiedź: – Na końcu ulicy stoi budka telefoniczna. Proszę tam spróbować! Uradowana odpowiedziałam: – Wspaniale! W takim razie czy mogę tutaj kupić kartę do tego aparatu, jakiś żeton? Odpowiedź: – Niestety, nie mamy.

No cóż…

Szybkim krokiem udałam się na poszukiwanie budki telefonicznej. Rozglądałam się uważnie, ale nie zauważyłam jej nigdzie. Zaczęłam więc ponownie pytać przechodniów: – Przepraszam, szukam budki telefonicznej, podobno jest tu gdzieś. Muszę pilnie zadzwonić do syna! Kilka osób odpowiedziało, że nie wie, gdzie może być budka. Inne – że była, ale już nie ma.

Zrezygnowana i nadal bez odwagi postawienia komuś wprost mojego pytania, weszłam w głąb skweru. Byłam totalnie zaskoczona postawami, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Ten brak pozytywnej reakcji na mój problem, problem drugiego człowieka… Uświadomiłam sobie wówczas, że obojętność rzeczywiście jest codziennością! Przecież moje słowa, ton głosu i ciało wydawały – tak bynajmniej myślę – jasny komunikat! Ludzie słuchają, ale nie słyszą. Patrzą, ale nie widzą człowieka w potrzebie. Wolą zbyć go, niż podjąć działanie i okazać pomoc. Czy to jest norma? Czy naprawdę taki jest dzisiejszy świat? Skąd ta niezdolność do reagowania na cudzą potrzebę? Co może usprawiedliwiać takie pasywne zachowanie? Co by było w sytuacji, gdybym zasłabła na przystanku lub potknęła się o krawężnik i upadła? Czy ktoś by mi pomógł? Czy ktoś ze świadków zareagowałby? Czy komuś zależałoby na moim życiu?

W rozmyślaniach na środku skweru zauważyłam szczupłego mężczyznę, około 60-letniego, siedzącego samotnie na ławce. Padał drobny deszcz. Mężczyzna trzymał puszkę piwa w ręce. Był skromnie ubrany, ale zadbany i czysty. Moje nogi jakby mimowolnie skierowały się w jego stronę. Gdy podeszłam bliżej, zapytałam w ten sam sposób co poprzednich moich rozmówców: – Przepraszam, szukam budki telefonicznej, ponieważ muszę pilnie zadzwonić do syna. Mężczyzna uśmiechnął się i zdecydowanym ruchem ręki podał mi swoją komórkę, mówiąc: – Proszę dzwonić, ile pani chce i dokąd chce.

Niesamowite! Podczas gdy dwadzieścia osób nie odczytało myśli ukrytych między słowami, a tym samym nie okazało rzeczywistego zainteresowania moim problemem, ten skromny mężczyzna zareagował w mig! Mój przekaz był dla niego klarowny i jasny. Natychmiast chwycił moje słowa. One miały dla niego znaczenie. Gdy podał mi telefon, wstał i powiedział, że wróci za pięć minut. Zostawił mnie ze swoim telefonem i plecakiem przy ławce. – Czy zgodzi się pani chwilę go popilnować? – znów się uśmiechnął.

Gdy mężczyzna wrócił, zdążyłam już załatwić swoją sprawę. Zapytałam, jak mogę się odwdzięczyć za tę życzliwość. Mężczyzna odpowiedział: – Nie ma sprawy! Nie ma potrzeby się odwdzięczać! Po chwili dodał: – Chyba, że może pani przez moment ze mną porozmawiać… Wyjął z plecaka kilka papierowych ręczników i wytarł nimi mokrą ławkę, abym mogła przy nim usiąść. Gdy usiadłam, trzymając parasol nad naszymi głową, zapytał: – Wie pani, dlaczego zostawiłem panią z moim telefonem i bagażem? Odrzekłam: – Nie wiem, dlaczego okazał mi Pan takie zaufanie. Mężczyzna na to: – Gdy pani podeszła do mnie, pomyślałem, że – spojrzał w niebo i wskazał tam placem – musi mieć pani z Nim kontakt…

Hmm…

Zachowanie tego prostego, żyjącego w niedostatku, ale jakże kochanego człowieka o imieniu Wiesław, rozczuliło mnie prawie do łez. Rozmawialiśmy o jego życiu. Rozmawialiśmy o toczącej się w nim chorobie. Rozmawialiśmy o potrzebie posiadania bratniej duszy. Rozmawialiśmy o nadziei, która przychodzi wraz z przyjęciem Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela. Pojęłam, dlaczego mieliśmy się spotkać.

Jeśli zachowałbyś się wobec mnie podobnie jak owe dwadzieścia osób, to proszę, zrób coś z sobą, by być człowiekiem! Nie poddawaj się znieczulicy społecznej! Nie bądź nigdy tak zabiegany i zajęty, by widzieć tylko czubek własnego nosa! Pracuj nad sobą! Ucz się być otwartym na drugiego człowieka! Rozwijaj postawę empatii oraz umiejętność słuchania i rozumienia! Kształtuj postawy prospołeczne! Zaangażuj się może w wolontariat lub wspieraj cele dobroczynne. Przecież przede wszystkim liczy się człowiek…

Tak mało na świecie dobroci, a tyle jej światu potrzeba!

Agata Radosh

1 1 Kor 10,24.

[Tekst pochodzi z bloga prowadzonego przez autorkę siegnijpozdrowie.org].

Byłam zrezygnowana i totalnie zaskoczona postawami, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Ten brak pozytywnej reakcji na mój problem, problem drugiego człowieka… Uświadomiłam sobie, że obojętność jest codziennością
Exit mobile version