Sobotnie uzdrowienie

89

Jezus przyszedł, aby uwolnić szabat od uciążliwych, zbędnych przepisów, czyniących z niego przekleństwo zamiast błogosławieństwa. Z tego powodu wybrał sobotę na uzdrowienie chorego przy sadzawce Betesda.

Była wtedy w Jerozolimie „przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków. Przy nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody”. W pewnych okresach woda w sadzawce poruszała się. Ludzie byli przekonani, iż jest to wynik nadprzyrodzonej siły i wierzyli, że osoba, która jako pierwsza wejdzie w tym czasie do wody, zostanie wyleczona z wszelkich chorób. Setki cierpiących odwiedzały to miejsce, lecz w chwilach, gdy następowało zmącenie wody, tłum tak pchał się do przodu, depcząc mężczyzn, kobiety i dzieci, że tratował najsłabszych. Wielu nie było w stanie dotrzeć nawet w pobliże sadzawki, a ci, którym się to udało, często umierali na jej brzegu. Ponieważ wybudowano tam zadaszenia chroniące przed żarem dnia i chłodem nocy, znaleźli się i tacy, którzy spędzali po nimi noce, czołgając się codziennie do krawędzi sadzawki w próżnej nadziei uzdrowienia.

Przypadek szczególnej niedoli

Jezus znów zawitał do Jerozolimy. Idąc samotnie, zatopiony w rozmyślaniu i modlitwie, zbliżył się do sadzawki. Widział nieszczęsnych chorych, oczekujących na to, co uważali za swą jedyną szansę uzdrowienia. Zapragnął okazać swą uzdrawiającą moc, by wyleczyć każdego cierpiącego. Był to jednak dzień sobotni. Wielu udawało się do świątyni, aby się pomodlić, i Jezus wiedział, że taki akt uzdrowienia wzbudzi u Żydów uprzedzenia, które mogą przekreślić Jego dzieło.

Zbawca dostrzegł jednak przypadek szczególnej niedoli. Zobaczył człowieka, który od trzydziestu ośmiu lat był bezradnym kaleką. Jego choroba w dużej mierze wynikała z jego własnego grzechu i powszechnie uważano ją za zrządzenie Boże. Ten umęczony, samotny i pozbawiony przyjaciół człowiek przeżył długie lata w poczuciu nędzy i oddzielenia od łaski Bożej. Widział falującą wodę, lecz inni, silniejsi od niego, zanurzali się wcześniej. Nie mógł skutecznie rywalizować z samolubnym tłoczącym się tłumem. Ciągłe rozczarowanie szybko wyczerpały resztki jego sił.

Chory człowiek leżał na swej macie, od czasu do czasu unosząc głowę, aby spojrzeć na sadzawkę. W pewnym momencie zobaczył nad sobą pełną współczucia twarz, a jego uwagę przykuły słowa: „Chcesz być zdrowy?”. Odwrócił się i odezwał ze zniechęceniem: „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi”.

Jezus nie wymagał od tego nieszczęśliwego człowieka okazania wiary; rzekł po prostu: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”. Wypowiedziane słowa ożywiły wiarę cierpiącego. Każdy nerw i mięsień zadrżał nowym życiem, w jego bezwładne członki wstąpiło nowe życie.

Uzdrowiony paralityk pochylił się, aby zabrać swe posłanie, składające się z koca i maty, a gdy znów się wyprostował, z radością rozejrzał się wokoło za swym Oswobodzicielem, lecz Jezus już wmieszał się w tłum. Człowiek ten martwił się, że w razie ponownego spotkania może Go nie poznać. Gdy tak szedł mocnym, swobodnym krokiem, chwaląc Boga i ciesząc się odzyskaną siłą, spotkał kilku faryzeuszy, którym natychmiast opowiedział o swym uzdrowieniu. Zdziwił go chłód, z jakim słuchali jego opowieści.

Marszcząc brwi, przerwali mu i zapytali, dlaczego w dzień szabatu nosi swe posłanie. Surowym tonem przypomnieli mu, że noszenie ciężarów w dzień sobotni jest bezprawne. W swej radości człowiek ten zapomniał o szabacie; nie widział też nic złego w tym, że usłuchał polecenia Jedynego, który miał wielką moc od Boga. Odpowiedział więc śmiało: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: weź łoże swoje i chodź”. Wówczas faryzeusze zapytali, kim jest Ten, który go uzdrowił, lecz on nie potrafił im odpowiedzieć. Przywódcy żydowscy dobrze wiedzieli, że tylko Jeden mógł dokonać takiego cudu, chcieli jednak mieć bezpośredni dowód, że był to Jezus, aby móc skazać Go za naruszenie szabatu. W ich pojęciu Chrystus nie tylko złamał prawo, uzdrawiając chorego w dniu sobotnim, lecz popełnił dodatkowe świętokradztwo, nakazując mu nieść jego posłanie.

Żydzi tak bardzo zniekształcili Boże prawo, że uczynili z niego jarzmo niewoli. Ich pozbawione znaczenia wymagania stały się przysłowiowe wśród innych narodów. Szczególnie dzień szabatu obwarowali szeregiem bezsensownych ograniczeń. Przestał być dla nich dniem radości i świętem Pana, przeznaczonym na wielbienie Go. Uczeni w Piśmie i faryzeusze uczynili święcenie go nieznośnym ciężarem. W dniu sobotnim Żydowi nie wolno było rozpalić ognia ani nawet zapalić świecy. W ten sposób Izraelici pod wieloma względami uzależnili się od pogan, którzy zamiast nich wykonywali czynności, których prawo zabraniało czynić w szabat. Nie zastanawiali się nad tym, że skoro są one grzeszne, to zatrudniając innych do ich spełnienia, są tak samo winni, jakby sami je wykonywali. Uważali, że zbawienie jest ograniczone wyłącznie do Żydów i że położenie wszystkich innych jest już tak beznadziejne, że nic nie może go pogorszyć. Lecz Bóg dał przykazania, które miały być przestrzegane przez wszystkich. Jego prawa nie uznają nierozsądnych czy samolubnych ograniczeń.

Celowość uzdrowienia w sobotę

Jezus spotkał w świątyni uzdrowionego przez siebie człowieka, który przyszedł złożyć ofiarę za grzech i ofiarę dziękczynną za wielką łaskę, która została mu udzielona. Odnajdując go pomiędzy wiernymi, dał mu się rozpoznać w słowach ostrzeżenia: „Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało”.

Uzdrowiony człowiek nie posiadał się z radości, spotkawszy swego Wybawiciela. Nie zdając sobie sprawy z wrogości, jaka otaczała Chrystusa, powiedział wypytującym go faryzeuszom, że to właśnie On go uzdrowił. „Dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, i starali się Go zabić, że to uczynił w sabat”.

Jezus postawiony został przed Sanhedrynem i oskarżony o naruszenie szabatu. Gdyby Żydzi byli wówczas niezależnym narodem, tego rodzaju oskarżenie wystarczyłoby, aby wydać wyrok śmierci. Zapobiegła temu ich zależność od Rzymu. Rabini chcieli wzbudzić nieufność wobec Chrystusa. Przedstawiali Go jako burzyciela ustalonych obyczajów, który zmierza do wywołania rozłamu wśród narodu i otwiera drogę do całkowitego ujarzmienia Żydów przez Rzymian.

Jednakże plany wypełniane z taką gorliwością przez rabinów pochodziły z innej rady niż Sanhedryn. Kiedy szatanowi nie udało się pokonać Chrystusa na pustyni, skierował swe siły na to, aby przeszkadzać Mu w Jego działalności i — na ile to możliwe — przekreślić Jego dzieło. Szatan zamierzał wykorzystać swych ludzkich przedstawicieli w świecie religii, wpajając im własną wrogość dla Szermierza prawdy. Pragnął nakłonić ich, aby odrzucili Chrystusa i uczynili Jego życie możliwie najbardziej gorzkim — w ten sposób chciał zniechęcić Go w Jego misji. W działaniu przeciwko Zbawicielowi przywódcy Izraela stali się narzędziem szatana.

Jezus przyszedł po to, aby uczynić zakon „wielkim i sławnym”. Nie miał zamiaru umniejszać jego godności, lecz wywyższyć go. Przyszedł, aby uwolnić szabat od uciążliwych, zbędnych przepisów, czyniących z soboty przekleństwo zamiast błogosławieństwa.

Z tego powodu Chrystus wybrał sobotę na uzdrowienie chorego przy sadzawce Betesda. Mógłby uzdrowić go w każdym innym dniu tygodnia lub po prostu uzdrowić, nie każąc mu nosić posłania. Nie stworzyłoby to jednak okazji, której szukał. Miało to poruszyć kwestię dozwolonych w sobotę czynności i otworzyć Chrystusowi drogę do potępienia żydowskich ograniczeń co do dnia Pana, a także do ogłoszenia, że tradycje te nie niosą za sobą żadnej treści.

Jezus oświadczył, że dzieło przynoszenia ulgi strapionym pozostaje w zgodzie z prawem szabatu, a także z dziełem aniołów Bożych, którzy stale wędrują między niebem a ziemią, by służyć cierpiącej ludzkości. Chrystus rzekł: „Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam”. Wszystkie dni należą do Boga i we wszystkie dni wykonuje On swe zamiary wobec ludzkości. Bóg nie może ani na chwilę powstrzymać swej ręki, gdyż wtedy człowiek straciłby przytomność i zmarł. Ludzie także mają w tym dniu pewne prace do wykonania. Potrzeby życiowe muszą być zaspokajane, należy troszczyć się o chorych i potrzebujących. Przestrzeganie szabatu nie zwolni od winy, jeśli ktoś odmówi w tym dniu niesienia pomocy cierpiącemu. Dzień świętego Bożego odpoczynku ustanowiony był dla człowieka i zawarty w nim akt miłosierdzia pozostaje w doskonałej harmonii z intencją jego powstania. Bóg nie chce, aby stworzone przez Niego istoty choćby przez chwilę znosiły ból, któremu można ulżyć w dniu sobotnim lub w każdym innym.

Uzdrowienie uczczeniem szabatu

W szabat prawo Boże stawia przed człowiekiem o wiele większe wymagania niż w jakimkolwiek innym czasie. W tym dniu Jego lud uwalnia się od swych codziennych zajęć i spędza czas na rozmyślaniach i modlitwach. W sobotę ludzie kierują do Niego więcej próśb o łaskę niż w każdym innym dniu. Oczekują Jego szczególnej troski. Pragną Jego najpiękniejszych błogosławieństw. Bóg nie czeka na koniec szabatu, by spełnić te prośby. Praca niebios nigdy nie ustaje i człowiek nigdy nie może ustawać w czynieniu dobra. Nigdzie nie postanowiono, aby sobota była dniem nieużytecznej bezczynności. Prawo zabrania w dniu Pańskim zwykłych zajęć, a także pracy zarobkowej i wszystkiego, co służy ziemskim przyjemnościom i korzyściom. Ale wzorem Boga, który zaniechał swego dzieła tworzenia, odpoczął w dniu sobotnim i pobłogosławił ten dzień, ludzie powinni zaniechać codziennych zajęć i oddać te święte godziny wzmacniającemu zdrowie odpoczynkowi, modlitwie oraz dobrym uczynkom. Uzdrowienie chorego przez Chrystusa pozostawało w całkowitej zgodzie z prawem. Było uczczeniem szabatu.

Przeciwnikom Chrystusa zabrakło argumentów, za pomocą których mogliby przeciwstawić się prawdom, jakie On podsuwał ich świadomości. Mogli jedynie przytaczać swe zwyczaje i tradycje, słabe i puste w porównaniu z argumentami czerpanymi przez Jezusa ze Słowa Bożego i nieprzerwanego biegu natury. Gdyby rabini odczuwali jakąkolwiek potrzebę oświecenia, nabraliby pewności, że Jezus mówi prawdę. Oni jednak odrzucali Jego uwagi na temat soboty. Gniew przywódców nie znał granic. Gdyby nie obawa przed narodem, kapłani i rabini bez wahania zabiliby Jezusa. Jednakże lud darzył Go wielkim uczuciem. Wielu ujrzało w Nim przyjaciela, który wyleczył ich z chorób i pokrzepił w zmartwieniu, usprawiedliwiali więc uzdrowienie chorego w Betesda. Dlatego przywódcy Izraela zmuszeni byli na pewien czas opanować swą nienawiść. 

Ellen G. White

[Artykuł jest skrótem rozdziału z książki autorki pt. Życie Jezusa, Warszawa 2016, opartym na piątym rozdziale Ewangelii Jana. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji].

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj