Polacy słyną ze swej religijności, a polska polityka z odwoływania się do wartości chrześcijańskich. Nasuwa to pytanie o stosunek chrześcijaństwa do takich pojęć jak władza, ojczyzna, patriotyzm czy polityka.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ale chrześcijanin to w zasadzie dwupaństwowiec — obywatel dwóch ojczyzn, ziemskiej i niebiańskiej. Pierwszej — przejściowej, drugiej —wiecznej, i dlatego ważniejszej. Biblia uczy, że nasza „ojczyzna jest w niebie”1, a wierzący są jedynie „gośćmi i pielgrzymami na ziemi”, którzy dopiero „ojczyzny szukają”, zdążając „do lepszej, to jest do niebieskiej”2.
Skoro dwie ojczyzny, to i podwójny patriotyzm — duchowy, wobec ojczyzny niebiańskiej, i ziemski, wobec tej ziemskiej. Patriotyzm definiuje się zwykle jako miłość do ojczyzny i narodu, połączoną z gotowością poniesienia za nich ofiary. Jeśli kochamy Królestwo Niebieskie, jego władcę Jezusa Chrystusa oraz Jego lud i jeśli jesteśmy dla nich gotowi do poświęceń, to jesteśmy patriotami duchowymi. Ten rodzaj patriotyzmu, stojącego na straży wartości ponadczasowych, nie powinien być niczym ograniczony. Biblia i historia chrześcijaństwa dostarczają wielu przykładów wierzących, którzy w imię tego patriotyzmu byli skłonni do największych poświęceń.
Co z patriotyzmem wobec ziemskiej ojczyzny? Czy chrześcijanin ma do niego prawo? Wystarczy odpowiedzieć twierdząco na kilka pytań: Czy kochasz swój dom? Czy bliskie ci są miejsce urodzenia, groby przodków, hymn? Mamy prawo przywiązywać się, a nawet kochać rzeczy, miejsca, ludzi. Ale o ile patriotyzm duchowy nie powinien być niczym ograniczony, to ten ziemski musi mieć granice, wyznaczone choćby Chrystusowym przykazaniem miłości nawet do naszych nieprzyjaciół. Chrześcijanin w imię nawet najbardziej ukochanej ojczyzny nie powinien zabijać ani wyrażać gotowości do zabijania, na przykład nosząc koszulki z napisem „śmierć wrogom ojczyzny”. Patriotyzm zobowiązuje do poświęceń i ma do tego prawo, bo dostarcza wielu pozytywnych wzniosłych uczuć, daje poczucie przynależności do narodu. Dlatego jeśli można cokolwiek pozytywnego zrobić dla ojczyzny, poświęcić, gdy zajdzie taka potrzeba, czas, siły, zdolności — to należy to w imię dobra wspólnego zrobić. Ale raczej budujmy, niż niszczmy. Twórzmy. Dość się nazabijaliśmy. W ojczyźnie niebiańskiej obok Polaków znajdą się też inne nacje, bo „Bóg nie ma względu na osobę, lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje”3. Chrześcijański patriotyzm to pozytywne wpływanie na otoczenie, za które odpowiadamy; to obowiązek podejmowania wszelkich działań służących pokojowi i dobru wspólnemu.
A co z polityką? Czy religia i polityka to sfery absolutnie rozłączne? Niekoniecznie. Już w Starym Testamencie mamy przykłady ludzi realizujących Boże powołanie do zadań religijnych i jednocześnie zaangażowanych politycznie. Przez patriarchę Józefa Bóg ostrzegł faraona o nadchodzących siedmiu latach urodzaju, a następnie siedmiu latach głodu. W odpowiedzi faraon uczynił Józefa kimś porównywalnym do premiera. Podobne stanowisko pełnił żydowski prorok Daniel na dworze króla Babilonu, a potem króla Medii i Persji. Biblia ciekawie go charakteryzuje jako polityka — mówi, że „wyróżniał się wśród satrapów i ministrów, gdyż był w nim nadzwyczajny duch”. Dlatego urzędnicy ci „szukali w sprawach państwowych pozoru do skargi przeciwko Danielowi, lecz nie mogli znaleźć (…), gdyż był godny zaufania”4. Kolejny przykład żydowskiego wierzącego polityka to Mordochaj, jeden z urzędników króla perskiego, ustanowiony „drugim po królu”. Był on „wielce poważanym wśród Żydów, lubianym przez wielu współplemieńców, jako człowiek dbały o dobro swojego ludu i rzecznik pokoju dla całego swojego pokolenia”5.
Współcześni politycy, zwłaszcza odwołujący się do wartości chrześcijańskich, powinni przyswoić sobie te charakterystyki. Wartość polityka bowiem należy mierzyć szacunkiem i sympatią współobywateli, wynikającymi z jego działalności na rzecz dobra wspólnego oraz społecznego pokoju. Ciekawe też, że wspomniane starotestamentowe postaci nie szukały wcale dojścia do polityki, lecz to raczej polityka się o te osoby upomniała, uwzględniając ich kwalifikacje, w tym również te moralne.
Czasy nowotestamentowe nic w tym względzie nie zmieniły, a jedynie doprecyzowały relacje pomiędzy władzą świecką a Kościołem chrześcijańskim. Typowy obraz ówczesnej władzy wyglądał tak, że dominował despotyzm i samowola władców. „Nie tak ma być między wami — uczył Jezus — ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym”6. Dobra władza to taka, która służy społeczeństwu.
Jaki zatem powinien być stosunek chrześcijan do władzy? Odpowiedź daje apostoł Paweł: „Każdy człowiek niech będzie poddany zwierzchnim władzom. Nie ma bowiem władzy, która nie pochodziłaby od Boga (…). Rządzący przecież nie są postrachem dla tych, którzy dobrze czynią, lecz dla tych, którzy źle postępują. (…) Jeśli jednak czynisz zło, bój się, bo nie na próżno nosi miecz. (…) Dlatego należy się podporządkować nie tylko z powodu gniewu, lecz także ze względu na sumienie. (…) Oddajcie każdemu, co się mu należy: komu podatek — podatek, komu cło — cło; komu bojaźń — bojaźń, komu szacunek — szacunek”7. Podobnie wypowiada się apostoł Piotr: „Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana (…). Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie”8.
Cytaty te pochodzą z czasów autorytarnej władzy cezarów. Nie należy ich jednak traktować jako wyrazu Bożej aprobaty dla konkretnych despotów. To raczej ogólna legitymacja dla samej idei władzy, która wnosi do współżycia społecznego element porządku i bezpieczeństwa. W tym sensie władza jest ideą Bożego pochodzenia i dlatego rządzących należy szanować, jacy by nie byli. Nie oznacza to jednak bezkrytycznego posłuszeństwa. Kiedykolwiek władza zażąda od obywateli działań będących w sprzeczności z prawem boskim, wtedy takie ludzkie rozporządzenia można i należy zignorować, kierując się biblijną zasadą, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”9. Pamiętajmy też o kontekście historyczno-kulturowym — nie było wtedy demokracji, praw człowieka, konstytucji itp. W takich warunkach jedynym rozsądnym wyjściem była uległość. We współczesnych demokracjach jest inaczej: obywatele, gdy nie są zadowoleni z władzy, mają prawo przez osobiste decyzje wybrać innych rządzących — takich, których uważają za lepszych. To nie tylko ich prawo, ale wręcz obowiązek, wyraz odpowiedzialności za wspólne dobro, jakim jest państwo. Dlatego w warunkach demokratycznych szacunek dla władzy będzie się objawiał szacunkiem dla prawa, ale kiedy trzeba również rozsądną krytyką rządzących, a w ostateczności wyborem nowej władzy.
Również Pan Jezus wypowiedział się na temat wzajemnej relacji pomiędzy Kościołem a władzą państwową. Na pytanie, czy płacić podatki cesarzowi, odpowiedział: „Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu”10. Zdaniem wielu komentatorów tekst ten wyraża zasadę obecną współcześnie w większości demokratycznych konstytucji —rozdziału Kościoła od państwa, władzy świeckiej od duchownej. Historia chrześcijaństwa dowodzi, że ilekroć dochodziło do skojarzenia tych dwóch władz, to ich wspólnymi dziećmi były despotyzm i nietolerancja dla ludzi o odmiennych poglądach religijnych. W interesie chrześcijan w społeczeństwach demokratycznych winno więc być wybieranie takiej władzy, która należycie uszanuje zasadę, by Kościół nie mieszał się do polityki, a polityka do Kościoła.
Andrzej Siciński
1 Flp 3,20. Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty pochodzą z Biblii warszawskiej. 2 Hbr 11,13-16. 3 Dz 10,34-35.
4 Dn 6,4-5. 5 Est 10,3. 6 Mt 20,26-27. 7 Rz 13,1-7 Biblia ekumeniczna. 8 1 P 2,13-14.17. 9 Dz 5,29. 10 Mt 20,21.