Historia o tym, jak omyłkowe połączenia telefoniczne zmieniły, a może nawet uratowały życie pewnej rodziny.
Jeśli zamierzamy wkroczyć do Kanaanu, to czyż nie czas przestać patrzeć na gnębiących nas gigantów1 i przenieść wzrok na Boga? A jak wielki jest twój Bóg?
Poznałem ostatnio pewną rodzinę. Jadłospis jej członków składał się do niedawna głównie z ustrzelonych z łuku węży i skunksów. Mimo prymitywnego stylu życia mają telefon komórkowy, który jeden z domowników zabiera czasem do miasta, by go naładować. Helen i Romeo należą do filipińskiego plemienia Pureg. I zapewniam, że Bóg zna numer ich komórki.
Pewnego dnia miejscowy producent Światowego Radia Adwentystycznego (AWR) wybrał numer do swojej ciotki, która mieszka na odległej o tysiąc kilometrów wyspie. Telefon jednak odebrała inna osoba. Kobieta po drugiej stronie słuchawki była agresywna i wściekła, że ktoś jej przeszkadza. Żyła u podnóża niebezpiecznych terenów górzystych, w zupełnie innych stronach niż ciotka producenta.
Na nieszczęście dla Maniego — a przynajmniej tak się naszemu producentowi wydawało — był to dopiero początek wielu „omyłkowych” telefonów.
— Po trzech dniach połączeń z tym samym numerem — opowiada Mani — kobieta zadzwoniła do mnie ze słowami: „Czemu ciągle do nas wydzwaniasz? To już trzeci dzień. Skąd masz nasz numer?”.
Mani zapewnił ją, że to nie do niej próbował się dodzwonić. Dzwonił do innych osób, a za każdym razem i tak dodzwaniał się do tej samej nieznajomej.
— Kobieta i jej towarzysz byli wtedy pijani, więc rozłączyłem się, bo nie lubię słuchać krzyków i przekleństw — kontynuuje Mani. — Przy następnej rozmowie stwierdziła, że mój głos brzmi znajomo. Odparłem, że może słuchała mojej audycji AWR. Ona na to, że owszem. Zamilkła i po chwili usłyszałem jej płacz. Ton jej głosu z gniewnego przeszedł w spokojny. „Jeśli traktuje pan poważnie to, o czym mówi w radiu — usłyszałem w słuchawce — to niech pan nas odwiedzi. Już od dawna słuchamy pańskiego programu”.
Mani obawiał się udać w tamte rejony, znane z wysokiej przestępczości. Zebrał się jednak na odwagę, wziął ze sobą znajomego i niebawem rozpoczął studium biblijne z Helen i Romeo.
Spotkania zaczęły przyciągać coraz więcej ludzi, którzy też słuchali audycji AWR. Helen z rodziną przeprowadzili się z gór w niższe rejony, a w ich ślady poszli inni członkowie plemienia. Obecnie lekcje biblijne pobierają kolejni Puregowie. Rezultat? Piętnaście chrztów, a wszystkie z powodu „omyłkowego” numeru.
Zapytałem Helen i Romeo, czy ich życie zmieniło się, odkąd poznali Jezusa.
— Tak — odparła Helen. — Wcześniej bez przerwy się kłóciliśmy. Co wieczór w naszym domu były libacje i szarpaniny. Gdybyśmy nie przyjęli Jezusa, być może nasze dzieci by nas pozabijały.
To mnie zastanowiło. Dowiedziałem się, że członkowie tego plemienia uważają za coś normalnego, gdy dzieci za pomocą łuku i strzał, którymi polują na zwierzęta, zabijają sprawiających problemy rodziców niewylewających za kołnierz.
— Kiedy zostaliśmy adwentystami dnia siódmego, nasze życie obrało zupełnie inny kierunek — cieszy się Helen. — Nasze kontakty z dziećmi, z całą rodziną i to, jak traktujemy się nawzajem, wszystko to się pozmieniało. Na pierwszym miejscu znalazła się wiara w Boga i służba dla Jezusa.
— Gdyby odłączono mnie od Boga — dodaje Romeo — płakałbym i płakał.
Tak, nie ulega kwestii, że Bóg ma numer ich komórki, i jestem pewien, że numer twojej także. Tylko pomyśl: Bóg zawiaduje całym wszechświatem, w tym planetą Ziemią z jej siedmioma miliardami mieszkańców, a mimo to zawsze tak układa na niej wydarzenia, aby zdobyć dla swojego królestwa jak najwięcej dusz.
Stojąc na ramionach Boga Wszechmocnego, nie napotkacie żadnych gigantów.
Jim Ayer