Dlaczego zdecydowałam się na edukację domową, czyli o kolejnych powodach — wpływie na edukację dziecka oraz komforcie życia.
Choć światopogląd jest kluczowy w motywacji, a budowanie relacji stanowi fundament, co wyjaśniałam w poprzednim numerze, to możliwość wpływu rodzica na treść kształcenia odgrywa nie mniejszą rolę. Również komfort życia ma tu swoje znaczenie.
Edukacja
Dzięki domowemu nauczaniu mam możliwość przejęcia pełnej odpowiedzialności za edukację moich dzieci, za to, jakie treści są im przekazywane. Nawet jeśli jestem zobowiązana, aby przekazać mojemu dziecku pewną podstawę programową, to mogę również ocenić to, co jest przekazywane, skomentować, przedyskutować z dzieckiem. I kiedy będzie konieczność, aby uczyć dzieci o ewolucji, to oprócz przekazania tej wiedzy mogę przekazać im własne zrozumienie tego tematu.
Ogromne znaczenie dla mnie ma też fakt, że mogę przejąć pełną odpowiedzialność za edukację seksualną swoich dzieci, ponieważ to ja wprowadzam je w zagadnienia związane z seksualnością człowieka, prokreacją, rozwojem seksualnym i mam możliwość wyeliminowania czy zminimalizowania ryzyka nieodpowiedniej edukacji w tej sferze. Mogę poprowadzić tę edukację zgodnie ze wzorem biblijnym, w duchu chrześcijańskim.
W ramach edukacji również niezwykle cenię sobie możliwość przyglądania się charakterom moich dzieci. Jeśli dla mnie głównym celem w życiu jest wychowanie dzieci dla Pana Jezusa — aby Go znały, kochały i słuchały — to bardzo istotne jest również ukształtowanie ich charakterów w odpowiedni sposób. Przebywając z nimi w domu przez wiele godzin, mam możliwość zaobserwowania wielu rzeczy i oceny, które cechy są u dzieci rozwinięte, które umiejętności i cechy chciałabym pomóc im rozwijać, które warto temperować. Już wielokrotnie mogłam zobaczyć efekty tej pracy. Gdy Kubuś był mały, łatwo się poddawał, więc dostrzegłam, że potrzebna jest praca nad wytrwałością. Zaczęliśmy od drobnych obowiązków kuchennych. Pierwszym wyzwaniem, z jakim Kubuś musiał się zmierzyć, było obranie ziemniaka. Na początku reagował w typowy dla siebie sposób — ponieważ było to trudne, chciał zrezygnować. Przy tej okazji nawiązywałam do jego ulubionych bohaterów biblijnych — jak Dawid, który świetnie trafiał do celu. Pytałam, czy był wytrwały. Motywowałam go, że obierając jednego ziemniaka do końca, ćwiczy właśnie tę cechę, którą podziwia u innych. Efekt? Pół roku temu Kuba razem ze swoim kolegą obierali ziemniaki na obiad, gdy gościliśmy grupkę dzieci. Okazało się, że nabrał takiej wprawy dzięki swojej wytrwałości, że obrał wszystkie ziemniaki, podczas gdy jego kolega pracował nad pierwszym. Kuba wykonał wtedy swoją część pracy i pomógł koledze, w wymierny sposób widząc, jak wiele się nauczył. To była wspaniała lekcja dla mojego syna.
Istotną sprawą jest wzmacnianie samodyscypliny. Judytka w pierwszej klasie miała dzień kryzysu, nie miała zupełnie ochoty się uczyć, była niezadowolona i negatywnie nastawiona. Wiedząc, że lubi mieć sprawy pod kontrolą i decydować, zaproponowałam jej, aby sama sobie zaplanowała, w jakiej kolejności wykona zadania — aby zaplanowała sobie dzień. Liczyłam się z tym, że z lekcji zrobimy jedynie minimum i skoncentrujemy się na ruchu na świeżym powietrzu, bo widziałam, że tego właśnie potrzebowała. Jednak gdy Judytka otrzymała propozycję, że samodzielnie może zaplanować dzień, zrobiła listę wszystkich możliwych lekcji i z zapałem wszystko po kolei zrealizowała. Obecnie Judytka jest w czwartej klasie szkoły podstawowej i jest niezwykle samodzielna i zmotywowana do pracy. Od rana po śniadaniu codziennie siada do lekcji, chętnie uczy się sama, ja jedynie w niewielkim stopniu ją sprawdzam.
Prowadząc edukację domową, cenię sobie również to, że mogę motywować dzieci w sposób pozytywny, a nie przez wytykanie błędów, skupianie się na brakach, jak to często ma miejsce w edukacji systemowej. Wtedy dziecku się utrwala właśnie to, czego nie umie. Ja mogę więcej uwagi przykładać do tego, co osiągnęliśmy, co nam wychodzi. Przykładowo: z dziećmi wykonywaliśmy takie proste ćwiczenie, gdy one uczyły się pisać literki — przeglądaliśmy całą linijkę literek i szukaliśmy króla i królowej, tych najpiękniejszych, i dzieci dorabiały im korony. Bardzo to lubiły.
Ponadto mogę uniknąć wychowywania i motywowania dzieci przez rywalizację. Szkoła na tym bazuje — dzieci rywalizują o oceny, osiągnięcia, sukcesy. Moim zdaniem nie jest to korzystna metoda dla uformowania właściwego charakteru dziecka.
Mogę dostosować tempo i metody nauki do potrzeb i indywidualnych predyspozycji oraz upodobań moich dzieci. Mogę się skoncentrować na tych zagadnieniach, które są dla nich najciekawsze. I tak w minionym roku szkolnym Kuba zrealizował podstawę programową z matematyki w ciągu sześciu miesięcy. Potrzebował znacznie więcej zadań z matematyki, niż to wynikało z programu, aby czuć się usatysfakcjonowanym w tym zakresie. Z kolei ćwiczenie czytania szło mu wolniej i na to potrzebował więcej czasu.
Ponadto na początkowym etapie rozwoju dziecko potrzebuje do prawidłowego rozwoju przede wszystkim ruchu. Wtedy mózg lepiej się rozwija i w odpowiednim momencie nauka przebiega sprawniej. Gdy moje dzieci były w wieku przedszkolnym, nie miałam wewnętrznej presji, aby jak najszybciej zacząć wtłaczać w nie wiedzę.
Komfort życia
Kolejna kategoria zagadnień motywacyjnych to komfort życia. I tu istotna dla mnie sprawa to niezależność. Mogę dostosować nasz harmonogram pracy i rytm dnia do naszych potrzeb, do warunków pogodowych, pory roku. W danym dniu mogę również dostosować się do dziecka, które np. czasem potrzebuje dłużej pospać. Kuba jest rannym ptaszkiem, a Judytka potrzebuje więcej snu do rana i nie muszę jej wybudzać, bo trzeba zdążyć do szkoły na ósmą rano. Często również lekcje mogą odbywać się w przyrodzie i tak np. gdy Judytka była w pierwszej klasie, pewnego dnia, gdy była ładna pogoda, po śniadaniu wyszliśmy na dwór. Judytka chciała wziąć ze sobą przewodnik przyrodniczy, po czym weszła na drzewo i tam go czytała, z góry podpowiadając mi, jakie grzyby są jadalne. Tego dnia jej szkolną ławką było drzewo. Również wyjazdy możemy organizować w dowolnym dla siebie czasie, niezależnie od ferii czy wakacji, bez szkody dla edukacji.
Mamy także czas na pewne dodatkowe aktywności, na rozwój i wzmocnienie zainteresowań bez nadmiernego przeciążenia dzieci zajęciami. Gdy dzieci uczęszczają do szkoły muzycznej i muszą łączyć ją ze szkołą podstawową, odbywa się to znacznym kosztem — dzieci są zmęczone, w ciągłym pośpiechu, brakuje im czasu na wypoczynek. Nas ten problem nie dotyczy. Jest również czas na rozwijanie przyjaźni z innymi dziećmi, np. tymi, które są również objęte edukacją domową. Wspólnie realizują projekty, bawią się, rozwijają umiejętność współpracy, pracy zespołowej, rozwiązywania konfliktów.
Bardzo korzystną sprawą jest możliwość zdawania egzaminów w terminie ustalonym ze szkołą. W minionym roku szkolnym moje dzieci zdały egzaminy kończące rok w pierwszym tygodniu kwietnia i od tego momentu miały więcej czasu na zabawę oraz zadania i obowiązki domowe, a mniej poświęcały na naukę — bo choć zdały egzaminy, zupełnie jej nie zakończyliśmy, aby dzieci funkcjonowały w pewnym stałym rytmie.
Nasz typowy dzień
Muszę przyznać, że lubię rutynę i przewidywalność. I ja, i dzieci czujemy się wówczas bezpiecznie. Jednak cenię sobie również elastyczność, zatem poniższy plan jest jedynie pewnym szkieletem, bazą i wprowadzamy również sporo urozmaiceń. Oto nasz schemat: 1) pobudka, osobiste nabożeństwo — indywidualny czas z Bogiem; 2) poranna toaleta, ubieranie, ścielenie łóżek, porządkowanie; 3) wspólne rodzinne nabożeństwo; 4) śniadanie; 5) sprzątanie po śniadaniu, odkurzanie, pranie; 6) nauka; 7) spacer; 8) czas na zabawę; 9) obiad; 10) czas na zabawę i własne zainteresowania; 11) szkoła muzyczna; 12) kolacja; 13) wieczorna toaleta; 14) porządkowanie; 15) nabożeństwo wieczorne, wspólny rodzinny czas.
Przebywanie z dziećmi, opieka nad nimi i praca z nimi w tak dużym zakresie wiąże się z ogromem wyzwań. To, co mnie również motywuje i daje mi energię do pracy z nimi, to także czas, jaki mam dla siebie, na realizację swoich pasji, odpoczynek. Niezwykle ważne jest, aby rodzic prowadzący edukację domową dbał o siebie — o swoją kondycję fizyczną, psychiczną, duchową, emocjonalną i intelektualną. Ważne też jest posiadanie grona zaufanych osób, od których możemy uzyskać wsparcie.
Małgorzata Trzeciak-Widz