Od kiedy Chiny zaczęły wszystkim produkować wszystko, to kiedy kichną, cały świat sięga po chusteczki, a właściwie maseczki — dosłownie i w przenośni.
Cały świat boi się wirusa z Wuhan. Nawet jeśli epidemię uda się Chińczykom szybko opanować, świat mogą dotknąć inne jej skutki, równie dotkliwe. Pamiętamy, jak rok temu zabrakło wielu istotnych leków? Okazało się, że winne są Chiny, które zmuszone były zamknąć kilkanaście fabryk farmaceutycznych produkujących leki dla dużej części świata.
Obecnie wiele chińskich zakładów przemysłowych też zatrzymało produkcję ze względu ma brak pracowników, którzy zostali w domach w obawie przed zakażeniem koronawirusem. Dotknięte zostały sektory: transportowy, motoryzacyjny, handel detaliczny, usługi, turystyka. Wstrzymana komunikacja lotnicza z Chinami wstrzymała zawieranie nowych kontraktów. Międzynarodowe koncerny już szukają innych dostawców. Chinom grozi kryzys. A jak im, to i reszcie świata.
Choć Chiny to nie apokaliptyczny Babilon Wielki, ale niektóre fragmenty opisu upadku tego symbolicznego giganta z 18. rozdziału Księgi Apokalipsy oddają w pewnym stopniu obecną sytuację. Czytamy tam o „kupcach ziemi” oraz „przewoźnikach i żeglarzach”, którzy zmuszeni zostali do zaprzestania kupowania z tego miasta wszelkich towarów z uwagi na spadające na nie nieszczęścia. „Wzbogaciwszy się na nim, z dala stać będą ze strachu przed jego męką, płacząc i narzekając (…) w jednej godzinie zniweczone zostało tak wielkie bogactwo! I (…) krzyczeli: Biada, biada”.
Wszyscy chyba widzieliśmy konkursy w układaniu z kostek domina olbrzymich wyrafinowanych wzorów, które potem były spektakularnie powalane przewróceniem pierwszej kostki. Jeśli jeszcze nie teraz, to może niebawem, jeśli nie w Chinach, to gdzie indziej, ale jakaś większa epidemia może przewrócić pierwszą taką kostkę i zburzyć cały ten misternie budowany światowy porządek. Biada nam, jeśli całe nasze obecne życie sprowadzamy tylko do materializmu i konsumowania dóbr, odrzucając wiarę w Boga jako Zbawiciela i w Jego Słowo!
Podobno pierwsi chorzy w efekcie zakażenia się koronawirusem to klienci bazarów w Wuhan, gdzie sprzedaje się i przyrządza wszelkie dzikie zwierzęta, w tym nietoperze, szczury, węże, żaby, psy, koty, skorupiaki. Zwierzęta żywe i martwe, całe i okaleczone razem. A przy tym zero „sanepidu”, lodówek, higieny…
A Bóg w Biblii mówił o zwierzętach czystych i nieczystych, a więc tych, których mięso można jeść, i tych, których mięsa jeść nie można. Można o tym przeczytać w 11. rozdziale Księgi Kapłańskiej. Wolno jeść wszystko, co ma rozdzielone kopyto czy racicę i przeżuwa pokarm. Innych zwierząt nie, w tym na przykład zająca czy wieprza. Z istot wodnych wolno jeść to, co ma łuski i płetwy. Innych nie, a więc odpadają na przykład wszelkie owoce morza. Z nazwy, jako niejadalne, wymieniono wiele gatunków ptaków, głównie drapieżców i padlinożerców. Niejadalne są również w większości owady, krety, myszy, jaszczurki. Nie wolno również jeść padliny takich zwierząt.
Większość współczesnych uważa te przepisy za nieobowiązujące, ale prawdopodobnie gros zwierząt sprzedawanych na bazarach w Wuhan jest z biblijnej perspektywy nieczystych. Gdyby ludzie ich nie jedli, nie doszłoby zapewne do przeniesienia wirusa ze zwierzęcia na człowieka.
Biblia jeszcze w jednym okazuje się aktualna. Większość ludzi wracających właśnie z Chin poddawana jest w swoich krajach kwarantannie. A czy ktoś zadaje sobie w ogóle pytanie, skąd się wziął pomysł poddawania zakaźnie chorych okresowej izolacji? Z Biblii! W 13. rozdziale Księgi Kapłańskiej czytamy, że osoby podejrzane o zachorowanie na trąd miały być izolowane aż do czasu upewnienia się, iż dziwne zmiany na ich skórze się nie rozwijają w kierunku chorobowym.
Może gdyby współcześni ludzie mieli do Biblii więcej zaufania, nie musieliby się dziś tak wszystkiego bać.
Andrzej Siciński