Biorą z mojej półki (audio)

977

Ludzie boją się nagłej śmierci, gdyż w powszechnym, ale niesłusznym przekonaniu nie pozwala na właściwe przygotowanie się do niej.

Choć na okładce kryzys finansowy, to jednak nie sposób ominąć tematyki okołocovidowej. Zresztą ten kryzys też jestz tym związany. Ostatnimi dniami szczególnie silnie uderzyły mnie informacje o śmierci na COVID-19 kilkorga znajomych pięćdziesięciolatków. Może dużo młodszych te śmierci 50+ nie wzruszają, ale mnie tak, bo mam 58 lat. Wiem, dla młodziaków to prawie starość, ale ja czuję się młodo, mam plany, a przede wszystkim mam dla kogo żyć. A tu smutna konstatacja, że już „biorą z mojej półki”.

Przez koronawirusa uświadamiamy sobie, z każdym dniem coraz bardziej, że nagła lub zdecydowanie przedwczesna śmierć to nie coś abstrakcyjnego, ale realnego, co może dotknąć każdego z nas. To zresztą zawsze było realne. W słowach XVIII-wiecznej katolickiej pieśni błagalnej Święty Boże słyszymy: „Od nagłej a niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie!”. Skąd ten strach? Gdyż w powszechnym, acz niesłusznym mniemaniu nagła śmierć nie pozwala na właściwe przygotowanie się do niej. Większość Polaków wierzy, że jeśli przed śmiercią nie przyjmą z rąk księdza sakramentu ostatniego namaszczenia, to ich grzechy nie będą odpuszczone, ich dusza nie dozna oczyszczenia i duchowego uzdrowienia, a w konsekwencji nie ominą ich po śmierci kary czyśćcowe, a może nawet piekielne. Pomińmy jednak te niebiblijne nauki o czyśćcu i wiecznych mękach piekielnych. Dziś druga fala koronawirusa i codzienne rekordy zakażeń oraz liczby zgonów każą zadać sobie pytanie: czy jestem gotowy na to, że może się to przytrafić także mnie?

W jednej z Chrystusowych przypowieści pewien bogacz planował do końca życia już tylko korzystać ze swoich bogactw, „odpoczywać, jeść, pić i weselić się”. Jednak „Bóg oznajmił mu: Głupcze, tej nocy zażądają od ciebie twojej duszy! Czyje będzie to, co zgromadziłeś? Tak będzie z każdym, kto gromadzi skarby dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”1. Wydaje się, że jego problemem nie było bogactwo jako takie, ale egoistyczne gromadzenie skarbów jedynie „dla siebie”, by jedynie samemu z nich korzystać, nie dzieląc się z potrzebującymi. Jednak w obecnym kontekście ważniejszą kwestią w tej przypowieści jest problem gotowości, lub jej braku, na nagłą, niespodziewaną, przedwczesną śmierć. Czy w ogóle można być na coś takiego przygotowanym?

Kto chce to wiedzieć, niech zrobi sobie prosty test. Wystarczy zadać sobie pytanie: czy jest coś, co musiałbyś koniecznie zmienić — czy to w relacjach z Bogiem, czy z ludźmi — wiedząc, że został ci na przykład tylko tydzień życia? Jeśli jest… to nie jesteś gotowy.

Przykładem właściwego przygotowania jest Chrystusowa przypowieść o dobrym i złym słudze. Co prawda dotyczy przygotowania na powrót Jezusa Chrystusa, ale w istocie niczym to się nie różni od przygotowania na własną śmierć, po której i tak się kiedyś spotkamy z Bogiem na sądzie. Dobry sługa wierzy w zapowiedziany powrót swego pana i dbao powierzonych mu pracowników. Zły sługa nie wierzy w powrót pana i dlatego źle traktuje podwładnych i woli spędzać czas z pijakami. Pierwszy okazuje się gotowy na nagły powrót pana, drugi nie. Różni ich przede wszystkim podejście do słów własnego pana — jeden w nie wierzy, drugi nie — i podejście do innych ludzi, sposób ich traktowania2.

Czy zatem jest coś, co powinniśmy dziś zmienić w swoim życiu? A może coś naprawić? Nie przeciekający zlew, ale może relacje? Może czas się z kimś pojednać, zacząć innym okazywać szacunek, miłość, troskę, empatię? Może zaprzestać szydzenia z innych, ich wyśmiewania, wykorzystywania, narażania ich bezpieczeństwa albo choćby ich poczucia bezpieczeństwa? Z mojej półki już biorą, a z twojej…?

Andrzej Siciński

1 Łk 12,20-21. 2 Mt 24, 45-51.