Desmond Doss – czyli jak doszło do nakręcenia „Przełęczy ocalonych”

2735

Jedna z najwspanialszych i autentycznych historii wszech czasów została sfilmowana. Premiera filmu na początku listopada.

7754988-3
Polska premiera filmu odbędzie się 4 listopada.

Jak to możliwe, by książka tak zainspirowała człowieka, by przez kolejnych 40 lat starał się zrealizować film na jej podstawie? Nietypowy bohater to prosta historia odważnego bohatera wojennego, który odmówił walki, ale jako sanitariusz uratował setki rannych. Ta historia w jakiś sposób rozpaliła wyobraźnię młodego Kanadyjczyka Stana Jensena. Choć nie miał doświadczenia w produkcji medialnej, postanowił, że jego życiową pasją będzie opowiadanie tej historii, która zmieniła jego życie. Przeprowadził się do Los Angeles, by zamieszkać w pobliżu Hollywood, mając nadzieję, że nawiąże kontakt z kimś, kto pomoże mu spełnić jego marzenie.

Niezwykły żołnierz

Jak nazywał się ów odważny sanitariusz? Był to Desmond Doss. Po wielu perypetiach, dziesięć lat po śmierci Desmonda Dossa, która nastąpiła w 2006 roku, głośny film pt. Przełęcz ocalonych [Hacksaw Ridge] zmienił lekturę książki, którą Jensen przeczytał w 1970 roku, w obraz kinowy, który pozwala inaczej spojrzeć na pole bitwy. Przełęcz ocalonych opisuje doświadczenia wojenne młodego człowieka z zasadami, który pragnął służyć swojemu krajowi, ale nie mógł tego czynić z bronią w ręku.


Doss cierpliwie znosił szyderstwa i dokuczanie ze strony innych żołnierzy, którzy gardzili jego chrześcijańskimi pacyfistycznymi zasadami. Jednak gdy nadszedł czas, to właśnie on ratował ich na polu bitwy. Służył w krwawych walkach na wyspach Pacyfiku podczas II wojny światowej, stając się pierwszym obdżektorem1 odznaczonym Medalem Honorowym Kongresu Stanów Zjednoczonych2. Podczas jednej z najsłynniejszych bitew — od której film wziął swoją [angielską] nazwę — Doss wyniósł kolejno z pola walki 75 rannych i opuścił ich na linie ze 120-metrowego urwiska w bezpieczne miejsce. Podobną odwagą wykazywał się w kolejnych dniach, raz po raz narażając się na nieprzyjacielski ogień, by pomagać rannym. Nawet gdy sam został ranny, nie przestał ratować innych. Gdy tylko jego rana została opatrzona, przystąpił do opatrywania rannych kolegów.

W uzasadnieniu przyznania mu wysokiego odznaczania napisano: „Dzięki swej niespotykanej odwadze i niezachwianej determinacji w rozpaczliwie niebezpiecznych warunkach młodszy szeregowy Doss uratował życie wielu żołnierzy. Jego nazwisko stało się w 77 Dywizji Piechoty symbolem niezrównanego męstwa, znacznie przewyższającego granice obowiązku”.

Ekscytująca lektura — ale jak przenieść tę opowieść na ekran kinowy, zwłaszcza gdy dowiadujesz się, że Doss nie ogląda filmów i nie lubi kina?

(Nie)zainteresowany producent

W tej sprawie Opatrzność — albo szczęśliwy traf — zetknęły Jensena ze scenarzystą i producentem Gregorym Crosbym, wnukiem legendarnego wokalisty i aktora Binga Crosby’ego, wykonawcy słynnej piosenki White Christmas. W tamtym czasie Jensen był kierownikiem chrześcijańskiej księgarni w Glendale w Kalifornii, a Crosby przemawiał podczas spotkania zorganizowanego właśnie w tym miejscu.

Jensen uznał, że to szansa dla niego. Przekazał Crosby’emu egzemplarz książki i poprosił, by ją przeczytał, mówiąc:

— Zawsze byłem przekonany, że byłby to doskonały pomysł na film.

Crosby wspomina, że Stan wydał mu się miłym facetem, więc odpowiedział:

— Pewnie!

Ale na tym się skończyło. Tego rodzaju sugestie są codziennością dla ludzi z biznesu filmowego.

— Mnóstwo ludzi przychodzi do mnie, prosząc o przeczytanie scenariusza czy pomysłu na film, więc w tamtym czasie nie zastanawiałem się nad jego propozycją. Muszę jednak przyznać, że fakt, iż Desmond Doss był pierwszym obdżektorem w historii odznaczonym Medalem Honorowym Kongresu, zaintrygował mnie do tego stopnia, iż zabrałem książkę ze sobą i położyłem ją na moim biurku pośród mnóstwa innych przedmiotów.

I tam książka pozostała przez wiele miesięcy, aż pewnej niedzieli Crosby postanowił posprzątać na biurku i odkrył ją zagrzebaną pod stosem papierów, notatek i skryptów.

— Dwie godziny później kończyłem czytać ostatnie akapity — wspomina. — Gdy moja żona i syn wrócili do domu, zajrzeli do mojego gabinetu i przestraszyli się, widząc łzy w moich oczach i gęsią skórkę na moich ramionach. Zaniepokojona żona zapytała: „Co się stało? Co ci jest?”. A ja odpowiedziałem: „Właśnie przeczytałem jedną z najwspanialszych historii wszech czasów, a historia ta wydarzyła się naprawdę, co do słowa!”.

Przekonać Dossa

Od tego momentu realizacja projektu powinna była potoczyć się gładko, ale pojawiła się jedna poważna przeszkoda — sam Doss nie wierzył w filmy. W rzeczy samej nie był zainteresowany tym, by ktokolwiek wyprodukował film o nim. Jensen wspomina:

— Desmond nie wierzył w Hollywood ani nawet nie chodził do kina. Był przekonany, że przemysł filmowy jest zły i nieodpowiedzialny, bo promuje niemoralny i niezdrowy styl życia, a to wszystko po to, by zarabiać pieniądze kosztem zwykłych ludzi.

Ciekawe, że jako wieloletni producent filmowy Crosby podzielał pogląd Dossa, przynajmniej w jakimś stopniu. Crosby, jak sam mówi, jest zainteresowany „filmami, które budzą owce”. Uznał, że historia Dossa pasuje do tego, jak ulał, a film na jej podstawie skłoni widzów do zastanowienia, co naprawdę jest ważne w życiu. Mówi:

— Od dzieciństwa lubiłem oglądać filmy Franka Capry i zawsze chciałem robić filmy i programy telewizyjne o prawdziwych ludziach i wydarzeniach, które zmieniły świat na lepsze — historiach, które wskazały, jak być częścią rozwiązania, a nie częścią problemu. Przełęcz ocalonych idealnie pasuje do tego wzorca, więc byłem zdeterminowany, by ten film zrealizować.

Po tygodniach zbierania informacji, w tym także o religii Dossa, która uczyniła go tak twardym, Jensen i Crosby w końcu spotkali się z nim samym w Los Angeles podczas dorocznego zjazdu weteranów i kawalerów Medalu Honorowego. Gdy znaleźli się w kuluarach pełnych setek weteranów i ich bliskich, Crosby i Jensen spostrzegli „tego skromnego, łagodnego bohatera” rozmawiającego z młodym żołnierzem. Crosby wspomina:

— Wtedy, jakby wiedziony jakąś niewidzialną wyższą mocą, Desmond uścisnął dłoń młodego człowieka, uśmiechając się serdecznie, spojrzał w moją stronę i niezwłocznie podszedł do mnie i Stana, jakbyśmy byli jego starymi przyjaciółmi. Nigdy wcześniej go nie widzieliśmy, ale Desmond jakoś wiedział, że to my, jakby był prowadzony przez Boga. Poczułem ciarki przebiegające po plecach. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili.

Podczas tego długiego i owocnego spotkania wywiązała się głęboka rozmowa o życiu, rodzinie, moralności, religii, aż w końcu padło wielkie pytanie:

— Czy możemy zrobić o panu film?

Doss odpowiedział tak, jak odpowiadał wielu innym producentom filmowym od kilkudziesięciu lat:

— Nie chcę być chwalony za to, co zrobiłem podczas II wojny światowej.

A potem dodał:

— Dla mnie była to sprawa między mną a Bogiem, ale był to też obowiązek wobec mojego kraju.

Crosby uznał, że musi się posłużyć mocniejszym argumentem, opartym na historii Kościoła adwentystycznego.

— Powiedziałem mu, że rozumiem jego obiekcje, ale zapytałem, co było pierwszym obiektem zakupionym w przeszłości przez jego Kościół. Popatrzył na mnie zaskoczony i odpowiedział: „Drukarnia. To miałeś na myśli?”. „Właśnie to! — odpowiedziałem. — Dlaczego pionier adwentyzmu Hiram Edson pożyczył Kościołowi pieniądze na zakup drukarni?”.

Wtedy Doss wyjaśnił, że adwentyści chcieli przekazać swoje przesłanie światu, a drukowane słowo było znakomitym sposobem docierania do ludzi przy pomocy czasopism, broszur i książek. Zaczęli mówić o znaczeniu drukowanych publikacji — zarówno tych wspaniałych, chrześcijańskich, jak i tych ciemnych, złych, szatańskich książek, których Doss nigdy nie czytał.

— Myślę, że winisz medium, a nie to, co zostało przekazane za pomocą medium — argumentował Crosby. — Mamy szansę przedstawić ludziom historię, która może zmienić świat; podzielić się mocnym przesłaniem, zwłaszcza z młodzieżą — iż warto być sobą, iść wybraną drogą, bo nie liczy się to, co inni ludzie myślą, jeśli tylko robisz to, o czym w głębi serca wiesz, że jest dobre.

Reszta jest już historią. Film został wyprodukowany. Przełęcz ocalonych wyreżyserował Mel Gibson, a główną rolę zagrał Andrew Garfield.

Wbrew popkulturze

Co odróżnia ten film od innych wojennych opowieści? W wywiadzie dla „Hollywood Reporter”3 Gibson powiedział, że historia „sanitariusza, który nie chciał strzelać, ale pragnął ratować życie ludzi w najgorszym miejscu na świecie jest inspirująca”. Następnie dodał: „Iść w najgorsze miejsce na świecie bez broni, by na polu bitwy pełnić służbę sanitariusza i uratować tak wielu rannych to naprawdę niezwykła rzecz”.

Dla Jensena premiera filmu była spełnieniem marzenia. Żałuje tylko, że nie stało się to wcześniej, przed wojną w Iraku.

— Ta opowieść jest przeciwna popularnej kulturze. Taki film daje ludziom nadzieję, że dobrze jest okazać sprzeciw. Możesz być bohaterem, trzymając się słusznych zasad.

Podsumowując, poruszył dylemat tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się wojnie i przemocy, ale uznają, że żyjemy w niedoskonałym świecie.

— Jeśli jesteś obywatelem kraju, możesz zostać powołany do walki za ten kraj. Jeśli jesteś poddanym królestwa niebios, powinieneś walczyć dla swojego Króla. Jednak czasami jesteś jednocześnie jednym i drugim.

Dla Jensena kwestia ta pozostaje otwartym pytaniem. Doss udzielił na nie jednej z możliwych odpowiedzi.

Victor Hulbert

[Przedruk z magazynu „Focus”. Lid oraz śródtytuły pochodzą od redakcji polskiej].
1 To nowe w języku polskim określenie pochodzi od angielskich słów: conscientious objector i oznacza osobę odmawiającą służby wojskowej lub służby z bronią w ręku z powodów religijnych lub moralnych — przyp. red. pol. 2 Odpowiednik polskiego Orderu Wojennego Virtuti Militari — przyp. red. pol.