Przełęcz ocalonych

2497

Pamiętny reżyser „Pasji” Mel Gibson po dłuższej przerwie powraca z początkiem listopada na ekrany kin całego świata swoim nowym filmem — „Przełęcz ocalonych”. Filmem o niespotykanej odwadze i niezachwianej wierze żołnierza, który nie chciał zabijać. 

Akcja filmu toczy się u schyłku II wojny światowej. Amerykanie walczą na Pacyfiku z Japończykami. Na Okinawę wraz z tysiącami innych trafia sanitariusz Desmond T. Doss — grany przez Andrew Garfielda, znanego m.in. z głównych ról w Niesamowitym Spider-Manie czy w The Social Network.

Doss to żołnierz inny niż wszyscy, gdyż ze względu na przekonania religijne odmówił noszenia broni. Początkowo, na etapie szkolenia wojskowego, uważany za tchórza, prześladowany przez kolegów i dyskryminowany przez dowódców, na polu walki udowadnia, jak bardzo się wobec niego mylono. Gdy inni uciekli już z pola walki, on pozostał, by w skrajnie niebezpiecznych warunkach, pod nieustannym ogniem nieprzyjacielskim ratować rannych towarzyszy, dla których był już jedyną nadzieją. Sam uratował ich 75, bez broni, nie licząc stale obecnej przy nim Biblii i jego nieustannej modlitwy: Boże, pozwól mi uratować jeszcze jednego. Stał się legendą, jednym z największych bohaterów wojennych wszech czasów.

— Kiedy usłyszałem po raz pierwszy historię Desmonda Dossa, nie mogłem wyjść z podziwu nad jego poświęceniem — mówi Mel Gibson, reżyser, ale też świetny aktor, odtwórca m.in. pamiętnej postaci Williama Wallace’a, XIII-wiecznego przywódcy postania szkockiego przeciw Anglikom, w filmie pt. Waleczne serce. — Desmond był całkowicie zwyczajnym człowiekiem, który dokonał rzeczy niezwykłych.

Doss przez całe swoje życie należał do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Mieszkał w Virginii. Do armii zgłosił się na ochotnika, jednak od początku nie chciał zabijać, a ratować. Chciał być wojskowym medykiem. Jego postawa nie podobała się innym. W dodatku był wegetarianinem i święcił sobotę, odmawiając w tym dniu pracy i udziału w wojskowym szkoleniu. Prześladowany, wytrwał w swych przekonaniach.

Na Okinawie wpadł, a właściwie wspiął się wraz z innymi do samego środka piekła — na ponadstumetrową skarpę Maeda, znaną również jako Hacksaw Ridge (stąd amerykański tytuł filmu). Tam, z bunkrów i jaskini, przywitali ich zmasowanym ogniem gotowi na wszystko Japończycy. Ciała Amerykanów rozszarpywane były na strzępy. Doznali ogromnych strat. Tam Doss udowodnił, na co go stać, nie tracąc przy tym swego człowieczeństwa. Gdyby nie jego poświęcenie liczba ofiar byłaby znacznie wyższa. Mel Gibson ukazuje tę bitwę w jej całej brutalnej rzeczywistości.

Nadając Dossowi w październiku 1945 roku najwyższe amerykańskie odznaczenie wojskowe — Medal Honoru, prezydent Harry Truman opowiedział światu o jego „niezwykłej odwadze i niezachwianej wierze w desperackiej sytuacji”. (…)

— Jak złożyć hołd takiemu człowiekowi? — zastanawia się na głos Mel Gibson. — Sądzę, że tylko i wyłącznie poprzez nakręcenie filmu. Desmond dokonał czegoś, czego większość z nas nigdy nie będzie w stanie sobie nawet wyobrazić, co najwyżej możemy stawiać go sobie za ideał, do którego warto w życiu dążyć.

Doss zmarł w marcu 2006 roku w wieku 87 lat.

Oprac. Jacek Turecki

Skrót artykułu. Całość dostępna w elektronicznej wersji do nabycia tu: www.sklep.znakiczasu.pl lub już niebawem w wersji papierowej w dużych salonach Empik.