Dociekliwy ksiądz

669

Słońce zachodziło majestatycznie nad wiejską okolicą. Dziewięcioletni chłopiec klęknął i trwał tak na kolanach, aż ogniste barwy roztopiły się w szarości zmierzchu. Widział siebie jako kapłana w bogato haftowanym ornacie celebrującego mszę świętą.

Sixto nie pamiętał, kiedy po raz pierwszy poczuł powołanie, by zostać księdzem. Jednak tamtego wieczoru, gdy klęczał na zboczu wzgórza, głęboko w jego serce zapadło przekonanie, że został powołany, by stać się sługą Bożym.

Sixto wychował się we wspaniałej chrześcijańskiej rodzinie, którą prócz niego tworzyły jego matka i babka. Obie były gorliwymi katoliczkami. Dzięki nim Sixto został ministrantem w parafii. Był zafascynowany religijnym mistycyzmem. Wstąpił do jezuickiego seminarium, a gdy miał 22 lata, otrzymał święcenia kapłańskie i został wysłany na praktykę do rodzinnej parafii.

Podczas studiów w seminarium duchownym Sixto pokochał teologię. Dzięki niej zdobywał argumenty do obrony katolickich dogmatów, które wyznawał zdecydowanie i z przekonaniem. Jednak podczas studiów teologicznych zaczęły go trapić wątpliwości. Miłował Maryję Dziewicę i uważał ją nie tylko za świętą, ale także za pośredniczkę między Bogiem a ludźmi. Tak więc wstrząsnęło nim stwierdzenie, które przeczytał w Biblii, że „jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”1. Uznał, że albo coś jest nie w porządku z Pismem Świętym, albo z dogmatem.

Sixto postanowił na razie o tym nie myśleć i podporządkować się doktrynie, ignorując wyraźną sprzeczność. Taka postawa nie była zgodna z jego osobowością. Czyniąc to, czuł, że coś w nim pękło.

Po pewnym czasie wątpliwości znowu zaczęły się odzywać. Odkrywał coraz więcej sprzeczności między Bibliąa kościelną tradycją, więc uznał, że nie może pozostać szczerym w wierze, nadal te sprzeczności ignorując. Pytał siebie: czy Biblia daje Kościołowi prawo do zmieniania zawartych w niej nauk? Całe noce spędzał na rozmyślaniachi modlitwie, prosząc Najświętszą Panienkę o przebaczenie jego zwątpienia w dogmat o niej. Często pościł i regularnie odbywał pokutę, sądząc, że jego zwątpienie jest jedynie przemijającą pokusą, która z czasem zniknie. Jednak jego umysł był jak wzbierający wulkan gotowy wybuchnąć.

*  *  *

Pięć lat po objęciu parafii przez Sixta dwa wydarzenia wstrząsnęły jego życiem. Po pierwsze, poznał Anę, wierną młodą katoliczkę. Ich rozmowy dotyczyły tematów religijnych i osobistej pobożności. Z czasem młody ksiądz zaczął się zwierzać ze swoich teologicznych wątpliwości. Serce mówiło mu, że może jej zaufać. Pewnego dnia zapytał ją głosem drżącym z emocji:

— Czy wierzysz, że Biblia jest Słowem Bożym?

— Oczywiście — odpowiedziała. — Jak mogłabym w to wątpić?

— A czy wierzysz, że autorytet Biblii stoi ponad wszelkim urzędem nauczycielskim Kościoła?

— Bez wątpienia!

— A czy możliwe jest, że z upływem czasu niektóre części Pisma Świętego straciły ważność i Kościół musi w ich miejsce ustanowić własne nauki?

Ana wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, jak odpowiedzieć na to pytanie, ale zaczęła się martwić o swojego proboszcza. Niepokoiły ją jego wątpliwości co do zasadniczych dogmatów katolickiej wiary. Jednak zgodziła się studiować wraz z nim Biblię.

Gdy zaczęli studiować Słowo Boże, znajdowali coraz więcej wersetów, które zamiast wyjaśniać wątpliwości księdza, jeszcze je mnożyły.

Co począć ze stwierdzeniem apostoła Pawła, że Chrystus jest jedynym Pośrednikiem między Bogiem a ludzkością? Kiedy to stwierdzenie przestało być prawdą? Kiedy Dziewica Maryja zaczęła się wstawiać u Boga za ludźmi?

Sixto zrozumiał, że sprawa pośrednictwa Maryi jest tylko jednym z wielu wtórnych problemów wskazujących na coś znacznie poważniejszego. Skoro ludzie mogą zmieniać Słowo Boże, to co stoi na przeszkodzie przenikaniu błędów do zbioru dogmatów i wierzeń religijnych?

Pewnej niedzieli Sixto podzielił się swoimi wątpliwościami z parafianami podczas mszy. Wkrótce otrzymał wezwanie do stawienia się przed biskupem.

— Nie wolno księdzu w ten sposób wprowadzać zamieszanie w parafii! — grzmiał dostojnik. — Ludzie przychodzą na mszę po duchowy pokarm, a nie po to, by zasiewać im w umysłach niepokój i wątpliwości.

— Ale moje wątpliwości dotyczą nie tylko mnie — zaprotestował Sixto. — To, czego uczymy, wprost sprzeciwia się Biblii. Przecież chrześcijanie powinni rozumieć te sprawy.

Zapanowała grobowa cisza, a biskup tylko przyglądał się badawczo młodemu księdzu, który nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.

— Jak mogę być szczery w wierze i jednocześnie tłumić moje wewnętrzne przekonania? — zapytał młody proboszcz, przerywając milczenie.

Sixto czuł się jak dziecko przyłapane na psocie.

— To nie są przekonania, proszę księdza — powiedział biskup. — To są jakieś wątpliwości, pokusy, brak zaufania do dogmatów Kościoła. Damy księdzu sześć miesięcy na zastanowienie. Spędzi ksiądz ten czas na poście, pokuciei modlitwie. Pozostanie ksiądz w odosobnieniu i nie będzie sprawował posługi kapłańskiej.

Sixto przez sześć miesięcy przebywał w klasztorze, gdzie modlił się i studiował Pismo Święte. W tym czasie nastąpiło drugie wydarzenie, które zmieniło jego życie. Sixto przeczytał książkę Marcina Lutra o wierze. Publikację tę podarował mu pewien luterański pastor, który wraz z nim służył jako kapelan w chilijskiej armii. Ta lektura i osobiste studium Biblii przekonały Sixta, że sakrament pokuty nie powinien być praktykowany przez chrześcijan. Zbawienia nie uzyskuje się przez uczynki. Można je otrzymać wyłącznie z łaski Bożej. Apostoł Paweł wyraźnie o tym napisał: „Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił”2.

Czemu zatem miała służyć pokuta? Dlaczego Kościół uczył czegoś, czego nie uczy Biblia? Te pytania kierowały księdza znowu do kwestii autorytetu Słowa Bożego.

Sixto starał się znaleźć dowód natchnienia Biblii poza stwierdzeniami samych autorów ksiąg biblijnych. Duch Święty doprowadził go do trzech wniosków.

Po pierwsze, Pismo Święte powstawało na przestrzeni jakichś piętnastu stuleci. Mojżesz, autor pierwszych ksiąg Starego Testamentu, nie znał Jana, autora ostatniej księgi Nowego Testamentu. Prorok Ozeasz nie znał Ezdrasza, ewangelista Mateusz — proroka Izajasza, a ewangelista Łukasz — proroka Jeremiasza. Jednak wszyscy ci ludzie spisali w gruncie rzeczy to samo przesłanie. Mogłoby się wydawać, jakby jednego dnia czterdziestu pisarzy umówiło się, co napisze każdy z nich, aby cała księga tworzyła nierozerwalną jedność tematu i przesłania. Ta jedność stanowi dowód, że Boski Umysł działał przez wszystkich pisarzy Biblii, inspirując ich do zapisania Bożego przesłania do ludzkości.

Po drugie, dokładność, z jaką spełniły się proroctwa biblijne, świadczy o natchnieniu Słowa Bożego. Biblia zawiera wiele proroctw, których Sixto nie rozumiał — takich jak proroctwa Księgi Daniela i Apokalipsy Jana. Jednak spełnienie innych proroctw Pisma Świętego potwierdziło jego wiarę w natchnienie Biblii.

Po trzecie, Sixto wiele słyszał o przekształcającej mocy Słowa Bożego w doświadczeniu wielu ludzi. Te przykłady były dla niego dowodem boskiego charakteru Pisma Świętego. On także zaczął odczuwać pokój, gdy studiował Biblię.

Pewnego dnia, gdy studiował Dzieje Apostolskie, natrafił na werset, w którym Łukasz porównał postawę Żydów Bereiz postawą Żydów z Tesaloniki, którym apostoł Paweł zwiastował ewangelię o Jezusie Chrystusie. Otóż ci z Berei „byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają”3. Żydzi w Berei nie przyjmowali bezkrytycznie tego, co im mówili ludzie — nawet szanowane autorytety religijne, jak apostoł Paweł. Pragnęli osobiście przekonać się, czy to, czego zostali nauczeni, naprawdę znajduje potwierdzenie w Piśmie Świętym.

Ten werset wlał otuchę w serce Sixta, gdyż uświadomił mu, że wbrew zarzutowi biskupa, nie był on chwiejny, wątpiący czy małowierny. Sixto zrozumiał, że biblijna pochwała dla ludzi szlachetniejszego usposobienia dotyczy właśnie tych, którzy pragną się dowiedzieć, czy tak się rzeczy mają.

*  *  *

Gdy miesiące odosobnienia dobiegły końca, Sixto już nie czuł się rozdarty wątpliwościami. Wiedział, co powinien zrobić. Ponownie stawił się przed biskupem.

— Mam nadzieję, że ten czas zastanowienia wystarczył księdzu, by pozbyć się wątpliwości — powiedział dostojnik surowym tonem.

Sixto nie zamierzał być niegrzeczny. Jego głos brzmiał łagodnie:

— Doszedłem do wniosku, że jeśli chcę być wierny Bogu, Kościołowi i samemu sobie, nie mogę dłużej być katolickim księdzem. Jestem gotowy złożyć kapłańskie obowiązki ze wszystkimi konsekwencjami, jakie pociąga za sobą ta decyzja.

Wydawało się, że tą krótką rozmową Sixto przekreślił wszystkie swoje marzenia. Młody ksiądz wiedział, co go teraz czeka. Jak ma o tym powiedzieć swojej matce i babce? Co ze sobą pocznie? Kapłaństwo było jego powołaniem, jego duszą, jedynym celem życia. Materialnych trudności nawet nie brał pod uwagę. Martwił się bardziej o to, co zrobić ze swoim życiem wewnętrznym. Jednak opuszczając klasztorną celę, zabrał ze sobą trzy rzeczy — Biblię, książkę Lutrai głębokie przekonanie, że nawet jeśli przyjdzie mu cierpieć, jego powołaniem jest odkrywać prawdy Słowa Bożego.

*  *  *

Ana nie przestała myśleć o niepokojach i wątpliwościach swego proboszcza. Gdy nagle zniknął z parafii, nie wiedziała, co się z nim dzieje. Ale nie zapomniała o nim. Każdego dnia w porze wieczornej mszy modliła się za młodego księdza. Wiedziała, że przeżywa trudne duchowe zmagania. Wiedziała, że jest szczerym człowiekiem i że dręczące go wątpliwości są wynikiem właśnie jego szczerości i uczciwości.

Z czasem Ana zaczęła się obawiać, że nigdy więcej nie zobaczy Sixta. I wtedy pewnego chłodnego lipcowego poranka, wracając z piekarni, ujrzała go. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Sixto nie miał sutanny. Miał na sobie niebieskie dżinsy i flanelową koszulę w kratkę.

Przywitali się krótko, a potem Ana zapytała:

— Co się stało?

— No cóż. Wróciłem.

— Ale inny. Co się z tobą stało?

To prawda. Sixto był innym człowiekiem. Gdy wymienili nowiny, umówili się na wspólne studium Pisma Świętego. Spotkali się po południu w domu Any. Ana nie przestawała zadawać pytań. Odpowiadając, Sixto otwierał Biblięi czytał jeden fragment za drugim.

— Posłuchaj, co napisał Dawid — powiedział. — „Słowo twoje jest pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim”4. Słowo Boże jest światłością. Gdzie zaś jest światłość, tam nie może być wątpliwości. Wszystko powinno być jasne. Ta jasność jest tylko w Piśmie Świętym.

— Od dawna czytam Biblię, ale jej nie rozumiem — odpowiedziała Ana.

— To dlatego, że próbujesz ją zrozumieć sama. Ludzie potrzebują pomocy w tej kwestii jak ten etiopski dostojnik, do którego Bóg posłał diakona Filipa5.

Od tego dnia Ana i Sixto spotykali się dwa razy w tygodniu, by studiować Biblię. Czas mijał, a oni niepostrzeżenie zakochali się w sobie nawzajem. Pewnego dnia Sixto spojrzał głęboko w oczy Any i dotykając jej ręki swoją drżącą dłonią, powiedział:

— Ano, kocham cię. Myślę, że zakochałem się w tobie od początku, gdy jeszcze byłem księdzem. Wtedy było to dla mnie zakazane uczucie, ale teraz chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham.

Oczy Any napełniły się łzami. Jej serce także wzbierało uczuciem, ale starała się je stłumić. Myślała, że to tylko dziewczęce marzenie, nieosiągalne w rzeczywistości.

Sixto czekał na jakąś odpowiedź. Ale są chwile, gdy nic nie trzeba mówić. Oczy Any mówiły wszystko. Po dwóch latach pobrali się.

*  *  *

Minęło 18 lat, podczas których Bóg prowadził Sixta i Anę w odkrywaniu wielu biblijnych prawd. Pobłogosławił ich także dwoma wspaniałymi synami i materialnym dostatkiem. Mieli wszelkie powody, by czuć się szczęśliwymi —z jednym wyjątkiem. Z biegiem czasu Sixto popadł w duchową rozterkę. Dokuczała mu bezsenność, a za dnia był gburowaty wobec żony i synów. Nikt, nawet on sam, nie rozumiał, co się z nim działo.

Sixto był pewny, że Bóg ma w świecie swój lud. Studiując Księgę Apokalipsy, znalazł w niej takie słowa: „Zawrzał smok gniewem na niewiastę, i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o Jezusie”6. Ten werset mocno go intrygował. Wiedział już, że kobieta jest symbolem prawdziwego Kościoła Bożego. Doszedł więc do wniosku, że potomstwo tej kobiety musi istnieć także w naszych czasach. Prawdziwy Boży Kościół nie zniknął zupełnie z powierzchni ziemi. Sixto postanowił, że musi ten Kościół odnaleźć. Ale skąd miał wiedzieć, że to właśnie ten Kościół?

Według Księgi Apokalipsy Kościół nazwany resztą potomstwa prawdziwego Kościoła wczesnochrześcijańskiego, Kościoła założonego przez Chrystusa, ma dwie szczególne cechy: jego wyznawcy wierzą w Jezusa i zachowują przykazania Boże7. Studiując dalej Pismo Święte, Sixto odkrył przykazania Boże w 20. rozdziale Księgi Wyjścia. Wtedy zadał sobie pytania: Czy te przykazania nie są jedynie reliktem przeszłości? Czy Jezus nie unieważnił ich, gdy umarł na Golgocie?

Tocząc duchowe zmagania, Sixto coraz bardziej tracił wewnętrzną równowagę. Sprzeczne myśli wytrącałyz równowagi nie tylko jego umysł, ale także emocje, a to nieuchronnie wpływało na jego relacje z ludźmi, zwłaszczaz rodziną i przyjaciółmi. Nie był w stanie należycie pracować, wskutek czego zaczął popadać w finansowe kłopoty.

Pewnego wieczoru Ana postanowiła z nim poważnie porozmawiać:

— Ostatnio trudno z tobą wytrzymać. Jesteś nerwowy i opryskliwy, a co gorsza lekceważysz swoje obowiązki głowy rodziny.

Sixto wiedział, że jego żona ma rację. Nie miał siły uporać się ze swoimi rozterkami, które zupełnie odbierały mu energię do życia. Jednak to właśnie w tych rozpaczliwych okolicznościach wreszcie znalazł to, czego szukał.

Pewnego wrześniowego wieczoru przeglądał kanały w telewizji, szukając czegoś wartościowego do obejrzenia. Jedna ze stacji nadawała relację ze spotkania ewangelizacyjnego odbywającego się w La Paz, stolicy Boliwii. Przesłanie przykuło jego uwagę.

Tamtego tygodnia wygłaszałem kazania ewangelizacyjne na podstawie Księgi Jonasza. Pod koniec wykładu skierowałem do słuchaczy wezwanie: Nieważne, kim jesteś. Być może jesteś przywódcą religijnym zmagającym siędecyzją całkowitego poddania się Jezusowi. Być może udajesz człowieka religijnego, ale nie znasz Chrystusa. Religia nie zmieni twojego serca. Tylko Zbawiciel może to uczynić. A gdy On to uczyni, zmieni także twoje życie. Dzisiaj zapraszam cię, byś przyjął Jezusa. Porzuć swoje dotychczasowe poglądy, swoją intelektualną dumę, swoje dyplomy naukowe i przyjdź do Chrystusa jak małe dziecko. Powierz Mu swoje rozterki, troski i zagubienie. Niech On wleje pokójtwoje serce.

Sixto był przejęty tym, co usłyszał. Wydawało się mu, jakbym mówił właśnie o nim. Tego wieczoru zrozumiał, że musi przyjść do Jezusa jak ufne dziecko. Padł na kolana i zaczął prosić Zbawiciela o ratunek. Od tej chwili wiele zmieniło się w jego życiu na lepsze.

*  *  *

Byłem w La Serena, chilijskim mieście na brzegu Pacyfiku. Około dwóch tysięcy ludzi przyszło, by słuchać Słowa Bożego. Tuż przed rozpoczęciem wykładu biblijnego ktoś opowiedział mi historię byłego katolickiego księdza, który niedawno przyjął chrzest przez zanurzenie zgodnie z biblijnym nakazem. Wraz z żoną wyszedł na podium i przedstawił poruszające świadectwo wiary. Następnie wywołano mnie, bym go poznał. Przywitaliśmy się serdecznie. Ten człowiek był kolejnym dowodem działania Bożej miłości. To był Sixto.

Alejandro Bullón

1 1 Tm 2,5. 2 Ef 2,8-9. 3 Dz 17,11. 4 Ps 119,105. 5 Zob. Dz 8,30-31. 6 Ap 12,17. 7 Zob. Ap 14,12.

[Artykuł jest skrótem rozdziału z książki autora pt. Życie ma sens, Wydawnictwo „Znaki Czasu”, Warszawa 2015].