Matki z dziećmi u Jezusa

914

Jezus zawsze był miłośnikiem dzieci. Wdzięczne pochwały płynące z ich czystych ust były muzyką dla Jego uszu i ożywiały Jego ducha, zgnębionego stykaniem się z przebiegłymi i dwulicowymi ludźmi.

Wszędzie tam, gdzie się udawał, dobroć Jego twarzy oraz delikatne i życzliwe zachowanie zjednywały mu miłość i zaufanie dzieci.

Wśród Żydów panował zwyczaj przynoszenia dzieci do rabinów, aby kładli na nie ręce i udzielali błogosławieństwa, jednak uczniowie Zbawiciela uważali Jego pracę za zbyt ważną, aby można było zakłócać ją takimi sprawami. Gdy matki przychodziły do Niego ze swymi maluchami, uczniowie patrzyli na nie z niechęcią. Uważali, że dzieci te są zbyt małe, aby mogły skorzystać ze spotkania z Jezusem, i twierdzili, że może On być niezadowolony z ich obecności. Ale to właśnie oni wzbudzali Jego niezadowolenie. Zbawiciel rozumiał troskę i kłopoty matek, które usiłowały wychować swe dzieci zgodnie ze Słowem Bożym. Słyszał ich modlitwy. Sam przyciągał je ku sobie.

Jedna z matek wyszła ze swym dzieckiem z domu, aby odnaleźć Jezusa. Po drodze opowiedziała spotkanej sąsiadce, dokąd się udaje, a ta z kolei zapragnęła, aby Chrystus pobłogosławił również jej dziecko. W ten sposób zebrało się więcej matek ze swymi pociechami. Były wśród nich niemowlęta, małe dzieci i młodzież. Gdy matki wyjawiły swe pragnienie, Jezus życzliwie słuchał nieśmiałej, gorliwej prośby. Czekał jednak, aby zobaczyć, co zrobią uczniowie. Gdy spostrzegł, że odprawiają kobiety, sądząc, że będzie to po Jego myśli, wytknął im błąd, mówiąc: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im. Albowiem do takich należy Królestwo Boże”1. Brał dzieci w ramiona, kładł na nie ręce i udzielał błogosławieństwa.

Kobiety doznały pociechy. Wróciły do swoich domów pokrzepione i ubłogosławione słowami Chrystusa. Otrzymały zachętę do dźwigania ciężarów życia z nowym zapałem i do pełnej nadziei pracy dla swych dzieci. Współczesne matki mają przyjmować Jego słowa z taką samą wiarą. Chrystus jest bowiem dla nas tym samym osobistym Zbawicielem, jakim był wtedy, kiedy żył wśród ludzi. Jest On w istocie takim samym pomocnikiem dzisiejszych matek, jak wówczas gdy trzymał w ramionach dzieci z Judei. Dzieci bliskie naszym sercom są tak samo odkupione przez Jego krew jak tamte sprzed wielu lat.

Jezus zna obciążenia każdego matczynego serca. Ten, którego matka borykała się z biedą i niedostatkiem, współczuje każdej matce w jej trudach. Ten, który odbył daleką drogę, aby pokrzepić stroskane serce kobiety kananejskiej, uczyni to samo dla współczesnych matek. Ten, który zwrócił wdowie z Nain jej jedynego syna i który w swej męce na krzyżu pamiętał o własnej matce, również dzisiaj jest dotknięty troską matek. W każdym strapieniu i w każdej potrzebie udzieli pociechy i pomocy.

W dzieciach, które zostały do Niego przyprowadzone, Jezus widział przyszłych mężczyzn i kobiety, którzy będą spadkobiercami Jego łaski i poddanymi Jego królestwa; niektórzy z nich mieli stać się męczennikami dla Jego imienia. Wiedział, że te dzieci będą Go słuchać i przyjmą Go jako swego Odkupiciela z większą ochotą niż ludzie dorośli, z których wielu kierowało się ziemską mądrością i miało twarde serca. Nauczając dzieci, Jezus zniżał się do ich poziomu. Ten, który jest Majestatem niebios, nie cofał się przed udzielaniem odpowiedzi na ich pytania i upraszczał swe doniosłe lekcje dla zaspokojenia ich dziecięcego rozumowania. Wszczepiał w ich umysły nasiona prawdy, które po latach miały zakiełkować i zrodzić owoc do życia wiecznego.

Jest niezaprzeczalną prawdą, że dzieci są najbardziej podatne na nauki ewangelii; ich serca są otwarte na boskie wpływy i dość silne, aby zachować otrzymaną naukę. Małe dzieci mogą być chrześcijanami, mając doświadczenie odpowiadające ich wiekowi. Potrzebują kształcenia w sprawach duchowych, toteż rodzice powinni wykorzystać wszelkie możliwości kształtowania ich charakterów na wzór Chrystusa.

Ojcowie i matki powinni patrzeć na swe dzieci jak na młodszych członków rodziny Pana, powierzanych im po to, aby wychowali je dla Nieba. Nauki, jakie otrzymaliśmy od Chrystusa, powinniśmy przekazywać naszym dzieciom w miarę tego, jak młode umysły stają się zdolne do ich przyjęcia, stopniowo otwierając przed nimi piękno zasad Nieba. W ten sposób chrześcijański dom staje się szkołą, w której rodzice występują w charakterze wychowawców, podczas gdy Chrystus sam jest głównym Nauczycielem.

Pracując nad nawróceniem naszych dzieci, musimy je pouczać, aby przychodziły ze swymi grzechami do Jezusa, prosząc Go o przebaczenie i wierząc, że przebaczy i przyjmie je tak samo, jak przyjmował dzieci w czasie swego pobytu na ziemi. Miłość matki przedstawia dziecku miłość Chrystusa, a dzieci, które ufają swej matce i są jej posłuszne, uczą się zaufania i posłuszeństwa wobec Zbawiciela.

Jezus był wzorem dla dzieci, a jednocześnie przykładem dla ojców. Przemawiał jak ktoś mający autorytet, a Jego słowa pełne były mocy, jednak wobec nieokrzesanych i brutalnych ludzi nigdy nie wypowiedział niegrzecznych lub nieuprzejmych zdań. Łaska Chrystusa w sercu będzie łagodzić to, co jest surowe, i tłumić wszelką chropowatość oraz niegrzeczność. Będzie skłaniać ojców i matki do traktowania swych dzieci jako istot inteligentnych — w taki sposób, w jaki sami pragnęlibyśmy być traktowani.

Rodzice! W wychowaniu swych dzieci kierujcie się naukami, jakie Bóg zawarł w naturze! Gdybyście chcieli hodować goździki, róże czy lilie, w jaki sposób byście to czynili? Zapytajcie ogrodnika, jakimi środkami osiąga to, że każda gałązka i liść tak pięknie się rozwijają w doskonałej harmonii i krasie. Powie wam, że nie osiąga się tego przez szorstkie dotknięcia ani przez gwałtowność, gdyż zniszczyłyby one delikatne łodygi. Osiąga się to przez stałą troskliwość. Ogrodnik nawilża grunt, chroni rosnące rośliny przed zimnym podmuchem wiatru i przed palącym słońcem, a Bóg powoduje, że rosną i kwitną, ciesząc oko. Tę ogrodniczą metodę należy stosować w postępowaniu z naszymi dziećmi. Za pomocą subtelnych i pełnych miłości pouczeń starajcie się kształtować ich charaktery na wzór charakteru Chrystusa.

Wspierajcie przejawy miłości do Boga i do innych. Przyczyną istnienia na świecie tylu ludzi o kamiennych sercach jest fakt, że okazywanie życzliwości uważano za objaw słabości, którego należało się wyzbywać. Ich lepsza natura została stłumiona w dzieciństwie i jeśli światło Bożej miłości nie będzie topić ich zimnego egoizmu, ich szczęście będzie bezpowrotnie stracone. Jeżeli pragniemy, aby nasze dzieci wypełniał czuły duch Jezusa, musimy popierać szlachetne, podyktowane miłością dziecięce odruchy.

Uczmy dzieci dostrzegania Chrystusa w naturze. Zabierajmy je w plener, między wspaniałe drzewa, do ogrodów i w tych wszystkich dziełach stworzenia uczmy je dostrzegać przejawy Jego miłości. Nie nękajmy ich długimi modlitwami i nudnymi pouczeniami, lecz uczmy je posłuszeństwa prawu Boga na podstawie lekcji płynących z obserwacji natury.

Niech wasz niechrześcijański charakter nie zniekształca obrazu Jezusa. Niech wasz chłód i ostrość nie utrzymuje dzieci z dala od Niego. Nie dawajmy im nigdy odczuć, że niebo nie będzie dla nich przyjemnym miejscem, ponieważ my tam będziemy. Nie przedstawiajmy im religii w sposób dla nich niezrozumiały. Nie stwarzajmy fałszywego wrażenia, że religia Chrystusa jest religią ponurą i że przychodząc do Chrystusa, muszą zrezygnować ze wszystkiego, co czyni życie radosnym.

Ellen G. White

1 Łk 18,16.

[Artykuł jest skrótem rozdziału 56. książki autorki pt. Życie 
Jezusa
, Wyd. „Znaki Czasu”, Warszawa 2019].