Wraca kontrowersyjny pomysł matury religii. Kto wie, czy nie zostanie zrealizowany już za rok.
W lutym tego roku minister Anna Zalewska z MEN zadeklarowała podczas spotkania z konwentem wójtów, burmistrzów i prezydentów miast i gmin Małopolski, że maturzyści powinni mieć możliwość zdawania matury z religii. Episkopat też się tego domaga. Gdy przyjdzie co do czego, obecna większość parlamentarna raczej nie odmówi. Dyskusja o maturze z religii trwa od 2006 roku — od pierwszego rządu PiS, gdy ministrem edukacji był Roman Giertych. Sprawa była prawie sfinalizowana, ale PO wycofała się z tych planów. Jeśli kiedykolwiek ma to mieć miejsce, to teraz. Tylko czy ta zmiana na pewno będzie dobra?
Za i przeciw
Za maturą z religii przemawia przede wszystkim to, że w Polsce jest już niemało uczelni i wydziałów teologicznych. Jeśli studenci matematyki zdawali maturę z matematyki, to dlaczego studenci teologii czy religioznawstwa nie mieliby zdawać matury z religii? Skoro mamy już maturę z wiedzy o tańcu czy historii sztuki, to czemu nie z religii? Religia to przecież nie tylko sfera niepodlegającej ocenie wiary, ale także jak najbardziej nadającej się do oceny wiedzy. Należałoby tylko zadbać o ocenę tej wiedzy z szerszej niż tylko rzymskokatolickiej perspektywy. Brak możliwości zdawania matury z religii jest w opinii niektórych formą dyskryminowania tego przedmiotu i uczniów, którzy się go uczą. Ponadto należy się zastanowić, czy opór pewnych środowisk przed tym egzaminem nie wynika z pobudek ideologicznych — dążenia do całkowitego wyeliminowania religii ze sfery publicznej.
Przeciwwskazania dotyczą kwestii przede wszystkim praktycznych. Jak taki egzamin miałby wyglądać? Kto miałby egzaminować — katecheci? Tylko jednego wyznania czy wszystkich nauczanych w danej szkole? Czy członkowie komisji niebędący katechetami mieliby prawo zadawać pytania lub oceniać odpowiedzi? A jeśli byłyby to testy, to kto miałby je opracować — MEN, Kościół rzymskokatolicki czy wszystkie związki wyznaniowe? Jeśli ktoś chciałby zdawać na kierunki teologiczne, uczelnie, które je proponują, mogłyby przeprowadzić egzamin wstępny z religii i matura z tego przedmiotu nie byłaby potrzebna. Taki egzamin będzie wymagał przeprowadzenia odpowiednich szkoleń dla członków komisji egzaminacyjnych, którzy nie są katechetami — kto ich będzie szkolił i z jakiej religii? Zapowiadana nieobowiązkowość tego przedmiotu maturalnego też może być złudna. Początkowo katecheci też mieli być finansowani przez Kościoły, ale szybko przeszli na utrzymanie państwa (samorządów). Zajęcia z religii miały rozpoczynać lub kończyć plan lekcji — teraz religia jest umieszczana w środku dnia nauki. Ocena z religii miała być niewliczana do średniej ocen, a już jest. Zapowiadanie, jak będzie — jak widać — jeszcze nic nie znaczy. Pozostaje jeszcze kwestia, jak w państwie deklarującym w konstytucji swoją bezstronność w sprawach religijnych i światopoglądowych, organizować państwowy egzamin z religii. No cóż, pewnie padnie pomysł zmiany w tym punkcie konstytucji.
Religia w szkole
Kwestia matury z religii jest w istocie kwestią wtórną wobec samej obecności nauczania religii w publicznych przedszkolach i szkołach — obecności nadal kontrowersyjnej, zwłaszcza w świetle zeszłorocznej obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej „Świecka szkoła”. Chodziło o zaprzestanie finansowania lekcji katechezy w szkole ze środków publicznych. Zebrano ponad 150 tys. podpisów pod projektem ustawy w tej sprawie. W uzasadnieniu tej inicjatywy pojawiły się myśli o ideologicznej i politycznej ofensywie Kościoła rzymskokatolickiego, której celem jest władza w wymiarze nie tylko duchowym, ale całkiem doczesnym, realizowanym przez uległych mu polityków. Nieuległym zawsze można zagrozić ekskomuniką. Jedynie obywatele i organizacje społeczne mogą się temu przeciwstawić i obronić rozdział Kościoła od państwa. Kościół nie może wyręczać się państwem tam, gdzie jest miejsce dla moralnej perswazji. Państwo ma być dla wszystkich — wierzących, niewierzących i niezdecydowanych. Stąd postulat zniesienia finansowania nauki religii przez państwo. Sukces obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej miał być pierwszym krokiem w przywracaniu naruszonej równowagi w relacjach państwo — Kościół, tamą w upolitycznieniu religii i ureligijnieniu państwa. Ostatecznie jednak w styczniu tego roku rząd ocenił, że proponowane zmiany byłyby naruszeniem dwóch zasad wolności religii i bezpłatności nauki. Wydaje się więc, że los tej inicjatywy jest już przesądzony.
Dyskryminacja
Nauka religii w szkołach jest kontrowersyjna jeszcze z innego punktu widzenia — towarzyszących jej przejawów dyskryminacji.
Dyskryminacja to nierówne, niesprawiedliwe traktowanie osoby lub grupy ze względu na posiadaną cechę. Taką cechą może być m.in. kolor skóry, wiek, wyznawana religia lub bezwyznaniowość, orientacja seksualna czy status ekonomiczny. W szkołach dyskryminacja na tle wyznawanej religii lub bezwyznaniowości może mieć formę gorszego traktowania przez innych uczniów (np. przez wyśmiewanie, przezywanie, lżenie), ale także gorszego traktowania przez samą szkołę (praktyka i sposób jej funkcjonowania), co wynika z dominującej pozycji religii rzymskokatolickiej w życiu szkoły.
Dyskryminacja na tle wyznaniowym w szkołach może mieć miejsce choćby w dostępie do nauki religii mniejszości wyznaniowych. Z badań przeprowadzonych w 2014 roku na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że tylko niecała jedna czwarta związków wyznaniowych organizujących dzieciom naukę religii robi to w ramach systemu oświaty. Oznacza to, że brak jest skutecznych działań ze strony szkół czy gmin mających na celu włączenie lekcji religii mniejszościowych do systemu oświaty. Jedna czwarta związków wyznaniowych organizujących naukę religii w ramach systemu oświaty spotkała się z nieuwzględnianiem ocen z religii na świadectwie szkolnym, a jedna trzecia z uwzględnianiem wybiórczym. Katecheci wyznań mniejszościowych często są niewynagradzani lub wynagradzani symbolicznie. Uczniowie wyznań mniejszościowych są zmuszani do nauki w klasach łączonych wiekowo (często ze znaczną rozpiętością wieku), co faktycznie uniemożliwia skuteczne realizowanie programu nauczania odrębnego dla każdego poziomu wiekowego. Osobom innego niż dominujące wyznania często okazuje się niechęć i opieszałość w załatwianiu spraw dotyczących organizacji w szkole nauki religii mniejszościowej. Często bezpodstawnie żąda się od rodziców czy uczniów pisemnych deklaracji o odmowie uczestnictwa w nauce religii rzymskokatolickiej. Jeszcze bardziej dyskryminowani są ci, którzy zamiast religii chcą się uczyć etyki — najczęściej spotykają się z bezprawną odmową.
Postulaty
Fundacja na Rzecz Różnorodności Polisfera sformułowała w związku z powyższym stanem rzeczy szereg rekomendacji.
Dyrekcjom szkół zaleca się m.in.: umieszczanie lekcji religii/etyki na początku lub końcu dziennego planu zajęć; informowanie o możliwości uczestniczenia w lekcjach religii również innych wyznań niż rzymskokatolickie lub w lekcjach etyki, albo uczenie się obu przedmiotów; ograniczenie lub nawet zaniechanie organizowania na terenie szkół wydarzeń stricte religijnych lub zawierających elementy religijnego ceremoniału; organizowanie spotkań z przedstawicielami różnych wyznań; uwrażliwienie kadry pedagogicznej na różnice religijne i światopoglądowe wśród uczniów. Kuratoriom oświaty zaleca się m.in. regularne szkolenia i kontrole dyrekcji szkół w zakresie zasad organizowania nauki religii i etyki z uwzględnieniem równości wyznaniowej i neutralności światopoglądowej. Gminom, jako organom prowadzącym szkoły, zaleca się m.in.: dążenie do podpisywania ze związkami wyznaniowymi stosownych porozumień dotyczących organizacji nauki religii w ramach systemu oświaty. Rekomendacje skierowano również do MEN-u. Dotyczyły one m.in. oświadczeń o uczestniczeniu w lekcjach religii/etyki (określenia ich wzoru, terminów składania, sposobu przechowywania, możliwości ich zmiany lub odwołania); wprowadzenia przepisu o możliwości uczestnictwa zarówno w lekcjach religii, jak i etyki przez każdego ucznia; wprowadzenie przepisu o terminie zawierania porozumień dotyczących organizacji nauki religii1.
Nauczanie religii w szkołach ma już ponaddwudziestoletni staż, a mimo to nadal wiąże się z nim — zarówno w sferze praktyki, jak i przepisów — wiele przejawów dyskryminacji na tle wyznaniowym lub światopoglądowym. Jeśli najpierw nie rozwiążemy należycie tych kwestii, wprowadzenie matury z religii wygeneruje tylko nowe problemy na tym tle.
Olgierd Danielewicz