Skazana, uniewinniona, zagrożona

1240

Życie Asi Bibi, chrześcijanki skazanej na śmierć za bluźnierstwo przeciwko Mahometowi i po ośmiu latach więzienia uniewinnionej przez Sąd Najwyższy Pakistanu, nadal jest zagrożone.

Był rok 2009. „Grzechem” Asi Bibi było napicie się wody ze studni podczas prac polowych w jej wiosce, czym miała ją, jako chrześcijanka, rytualnie zanieczyścić. Przynajmniej tak to widziały dwie muzułmańskie kobiety pracujące z nią wtedy na polu. Uznały, że będą mogły pić ze studni dopiero po przejściu Bibi na islam. Chrześcijanka odmówiła, mówiąc: „Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzechy świata. A co zrobił Mahomet dla ludzi?”.


Los Asi Bibi


Tyle wystarczyło, by ją kilka razy pobito i oskarżono o obrazę proroka Mahometa. Pakistański kodeks karny stanowi bowiem: „Ktokolwiek słowem, ustnie lub pisemnie, bądź przez działanie lub jakiekolwiek aluzje czy insynuacje, bezpośrednio bądź nie, sprofanuje święte imię Proroka Mahometa, będzie skazany na karę śmierci lub dożywotnie więzienie”.

Po trwającym 16 miesięcy procesie Bibi jako pierwsza kobieta w Pakistanie została skazana w 2010 roku na śmierć przez powieszenie za bluźnierstwo. Na wykonanie wyroku oczekiwała osiem lat, samotnie, w malutkiej celi bez okien, zlewu i toalety.

Surowość, z jaką potraktowano chrześcijankę, poruszyła światową opinię publiczną. Zaczęli ją brać w obronę zagraniczni politycy i organizacje praw człowieka. Zaczęto zbierać podpisy pod petycjami na rzecz jej uwolnienia. Pod jedną z nich, sporządzoną w 2011 roku, do 2017 roku podpisało się ponad 700 tys. osób, w tym ponad 90 tys. Polaków. Petycje te zwracają uwagę nie tylko na los Asi Bibi, ale i innych chrześcijan skazywanych w Pakistanie z paragrafu o bluźnierstwo, oraz apelują o złagodzenie tego prawa lub wręcz usunięcie go z pakistańskiego kodeksu.

W 2014 roku sąd apelacyjny podtrzymał wyrok skazujący Bibi na śmierć. Dopiero rok później Sąd Najwyższy uznał, że we wcześniejszych instancjach doszło do nieprawidłowości i uchylił wyrok śmierci, przejmując sprawę do samodzielnego rozpoznania. W efekcie chrześcijanka została uniewinniona dopiero 31 października 2018 roku.

Uwolniona od winy nie jest jednak wolna od niebezpieczeństwa utraty życia. Asia Bibi niemal natychmiast musiała zostać ukryta przez pakistańskie służby w obawie przed groźbami ze strony islamskich fundamentalistów. Ci domagali się od rządu jej natychmiastowego publicznego powieszenia. Również sędziowie, którzy uznali bezpodstawność wcześniejszego wyroku, nie mogą czuć się bezpiecznie. Ostatecznie rząd ułożył się z ekstremistami religijnymi tak, że Bibi nie opuści Pakistanu, dopóki Sąd Najwyższy nie rozpatrzy wniosku o rewizję swego wyroku.

O skali grożącego niebezpieczeństwa Bibi i wszystkim, którzy publicznie ją biorą w obronę, niech świadczy los, jaki spotkał gubernatora prowincji Pandżab Salmaana Taseera oraz pakistańskiego ministra ds. mniejszości Shahbaza Bhatiiego. Obaj zostali zabici. Pierwszy w 2011 roku, a drugi rok później. 

O azyl w Holandii poprosił już adwokat Asi Bibi Saif ul-Mulook. Uciekł, gdyż jemu też wielokrotnie grożono śmiercią, a władze Pakistanu odmówiły mu ochrony.

Apele do władz pakistańskich o zapewnienie Asi Biblii bezpiecznego opuszczenia Pakistanu i deklaracje jej przyjęcia u siebie płyną m.in. właśnie z Holandii, Francji i Włoch. 7 listopada 2018 Instytut ks. Piotra Skargi zaapelował do Ministra Spraw Zagranicznych RP o przyznanie Bibi azylu politycznego w Polsce. Mąż chrześcijanki Ashiq Masih w specjalnym nagraniu wideo poprosił o azyl dla całej swojej rodziny w USA, Wielkiej Brytanii lub Kanadzie.

Populacja Pakistanu to ponad 180 milionów ludzi, z czego chrześcijanie stanowią zaledwie 2,2 proc., a muzułmanie 96,2 proc. W Ittanwali, rodzinnej wiosce Bibi, w 2009 roku na ok. 1500 zamieszkujących ją rodzin tylko trzy rodziny były chrześcijańskie.


Los pakistańskich chrześcijan


Los Asi Bibi ilustruje los wszystkich pakistańskich chrześcijan, nieustannie zagrożonych i walczących o wytrwanie w swojej wierze, a nawet fizyczne przetrwanie.

W wydanej w 2015 roku przez Dom Wydawniczy Rebis Czarnej księdze prześladowań chrześcijan w świecie losowi pakistańskich wyznawców Chrystusa poświęcono dwa rozdziały. Pierwszy opowiada o zamachu bombowym, do jakiego doszło w 2013 roku w Peszawarze na dziedzińcu anglikańskiego kościoła. Zginęło wtedy blisko 100 osób, a drugie tyle zostało rannych. Dokonało go dwóch talibów samobójców. Na dziedzińcu kościoła przebywało wtedy 500-600 osób. Obecnie na nabożeństwa uczęszcza tam zaledwie 150-200 osób. Wejście do kościoła obłożono workami z piaskiem, a na murze okalającym dziedziniec pojawił się drut kolczasty. W niedzielę kościoła pilnują dodatkowi strażnicy. 

Reportaż opisuje też warunki życia pakistańskich chrześcijan. W większych miastach mieszkają głównie w slumsach. Traktuje się ich jako należących do niskiej kasty, stąd głównie zajmują się zajęciami „nieczystymi” — czyszczeniem rynsztoków, zbieraniem śmieci, zamiataniem ulic, pracą na roli.

Opisano też w nim historię podobną do historii Asi Babi — czternastoletniej w 2012 roku Rimshy Masih, niepiśmiennej i opóźnionej w rozwoju chrześcijanki. Lokalny imam oskarżył ją o spalenie kilku stron Koranu. Spędziła w areszcie długie tygodnie, aż się okazało, że to sam imam podrzucił kartki Koranu do palonych przez Rimshę innych kartek — żeby ją oskarżyć, a docelowo doprowadzić do przejęcia przez lokalnych muzułmanów terenów zamieszkałych przez chrześcijan. Rimshę uwolniono, ale musiała z rodziną uciec do Kanady.

Drugi reportaż opisuje historię zamachu na wspomnianego już Shahbaza Bhatiiego, katolika. Zamordowała go grupa sześciu bojówkarzy talibskich w centrum Islamabadu. Podróżował bez obstawy — był łatwym celem. Kiedyś miał ochronę, ale cofnięto ją po ponownym powołaniu go na stanowisko ministra ds. mniejszości. Bhatii wierzył w zjednoczenie Pakistanu, w pokojowe współistnienie różnych grup etnicznych i wyznaniowych, wierzył w dialog. W jego różnych zapiskach opublikowanych po jego śmierci można przeczytać o tym, co odczuł, gdy jako trzynastolatek wysłuchał kazania o męce Pana Jezusa dla naszego odkupienia i zbawienia świata: „Powiedziałem sobie wtedy, że oddam tę miłość, kochając moich braci i siostry i oddając się w służbę chrześcijanom — w szczególności ubogim, potrzebującym i prześladowanym w tym muzułmańskim kraju”. Dalej, jakby przeczuwając, co nastąpi, pisał tak: „Nie chcę być popularny, nie chcę władzy. Chcę tylko mieć miejsce u stóp Jezusa. Chcę, by moje życie, mój charakter, moje czyny mówiły za mnie, by powiedziały, że jestem z Jezusem. To pragnienie jest we mnie tak silne, że czułbym się szczęśliwy, gdyby w trakcie mojej zaciekłej walki na rzecz potrzebujących, biednych, prześladowanych chrześcijan w Pakistanie Jezus przyjął ofiarę z mojego życia. Chcę żyć dla Chrystusa i chcę dla Niego umrzeć. Nie boję się niczego”. Nieco dalej znów nawiązał do najsłabszych: „Uważam, że potrzebujący, biedni, osieroceni muszą być przede wszystkim traktowani jak ludzie, niezależnie od ich religii. Jestem przekonany, że te osoby są częścią mojego ciała w Chrystusie (…). Jeśli doprowadzimy do końca tę misję, zdobędziemy dla siebie miejsce u stóp Jezusa, a ja będę mógł na Niego patrzeć, nie czując wstydu”. W to wierzył i za to zginął. Niemal natychmiast po jego śmierci kontynuacji tego dzieła podjął się jego rodzony brat Paul Bhatii, który po powrocie z Europy został doradcą premiera Pakistanu ds. mniejszości religijnych.

Postawa Shabaza Bhatiiego przywodzi ma myśl znaną deklarację apostoła Pawła: „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem. A jeśli życie w ciele umożliwi mi owocną pracę, to nie wiem, co wybrać. Albowiem jedno i drugie mnie pociąga: pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej; lecz z drugiej strony pozostać w ciele, to ze względu na was rzecz potrzebniejsza”1.

Żyć ze względu na potrzebujących. Chciałbym to móc powiedzieć o sobie.  

Olgierd Danielewicz

1 Flp 1,21-24.