Satanista Aleister Crowley był wielką inspiracją dla muzyków rockowych, którzy szybko zaakceptowali jego dewizę „czyń, co chcesz”. Zauważył on, że ludzi najłatwiej wprowadzić w stan demonicznego transu przez powtarzanie pewnych rytmów w muzyce oraz narkotyki. Jedno i drugie stało się więc częścią sceny rockowej.
Alan Freed, didżej radiowy z Cleveland, w 1951 r. nazwał nowy styl muzyki, który wyrósł z bluesa, rock’n’rollem, co w ulicznym języku oznaczało kopulację. Kilka lat później pojawił się wielki talent zwany Elvis-pelvis ze względu na ruchy biodrami imitujące seks. Elvis Presley był jednym z pierwszych muzyków rockowych, który zmarł przedwcześnie na skutek nadużywania rozmaitych środków chemicznych. Zespól The Rolling Stones zachęcał do zażywania narkotyków w piosenkach Brown Sugar (Brązowa kokaina) i Sweet Sister Morphine (Słodka siostra morfina), a zespół The Beatles na płycie Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band.
Narkotyki przytępiają świadomość, co umożliwia demonom manipulowanie ludzkim umysłem. Podobną właściwość mają niektóre rytmy oraz wschodnie techniki medytacyjne. Beatlesi przywieźli narkotyki i religię New Age ze swej podróży do Indii, gdzie wielki wpływ wywarł na nich twórca transcendentalnej medytacji Maharishi Mahesh Yogi. John Lennon powiedział o tym rodzaju medytacji: „To jest tak jak opętanie, jak jakieś medium”. Jego żona Yoko Ono powiedziała, że kiedy tworzyli czy grali, „byli jak media, nieświadomi tego, co wypowiadają, bo to przez nich przechodziło”. Lennon od czasu podróży do Indii miał w pogardzie Jezusa Chrystusa i chrześcijaństwo, natomiast bezkrytycznie akceptował poglądy wschodnich guru. Śladami Beatlesów poszedł między innymi zespół The Who, który swoim mistrzem uczynił Sai Babę. Z muzyki hinduskiej, afrykańskiej i karaibskiej muzycy rockowi zapożyczyli rytmy, które potrafiły hipnotyzować umysł, tak jak narkotyki i medytacja, wprowadzając go w odmienny stan świadomości. Sławny gitarzysta Jimi Hendrix powiedział: „Ludzi można zahipnotyzować muzyką, a gdy sprowadzisz ich do najsłabszego punktu, możesz wmówić w ich podświadomość wszystko, co tylko zechcesz”.
Demoniczna fascynacja
W latach 60. muzycy rockowi zaczęli wiązać się paktami z diabłem poprzez okultystyczne rytuały, co sprowadziło obłąkanie i śmierć na wielu z nich — jak w przypadku Briana Jonesa, założyciela grupy The Rolling Stones. Zespół ten korzystał z pomocy Kwasi Dzidzornu, szamana voodoo. Voodoo to religia oscylująca wokół rytuału opętania odbywającego się w rytm bębnów wprowadzających słuchaczy w trans, podczas którego wchodzą w nich demony.
W 1967 r. zespół The Rolling Stones dał wyraz swej fascynacji diabłem w albumie Their Satanic Majesties Request (Żądanie jego szatańskiej mości). W następnym roku Mick Jagger skomponował piosenkę Sympathy for the Devil (Współczucie dla diabła), o której później powiedział, że ilekroć ją wykonują, tylekroć coś bierze ich w posiadanie, a ze słuchaczami dzieje się coś dziwnego.
Jim Morrison, gwiazdor zespołu The Doors, zanim zmarł po przedawkowaniu narkotyków, wyznał, że jest opętany. Ozzy Osbourne z zespołu Black Sabbath powiedział: „Wydaje mi się, że jakaś zewnętrzna moc używa mnie jako swego medium. Mam nadzieję, że to nie jest szatan, ale tego się obawiam”. Robert Halford, wokalista zespołu Judas Priest, oświadczył, że kiedy wychodzi na scenę, „to tak, jakby ktoś inny przejął kontrolę nad moim ciałem”. Ginger Baker, słynny perkusista zespołu The Cream, wyznał: „Często nam się to zdarza. Czuję, że to nie ja gram na moim instrumencie, ale jakaś inna moc, która gra na wszystkich trzech naszych instrumentach. To miałem na myśli, mówiąc, że czasem to jest przerażające. Zdarza się często, że zaczynamy grać ten sam motyw bez żadnego porozumienia z sobą”. Marc Storace, wokalista heavymetalowej grupy Krokus, powiedział; „Tego nie da się opisać. Chyba tylko tak, że to jest jak tajemnicza energia, przychodzi ze sfery metafizycznej i wchodzi w moje ciało. Prawie jakbym był medium”.
Jimi Hendrix fascynował się okultyzmem, często brał udział w seansach spirytystycznych i studiował pisma okultysty Aleistera Crowleya, aby poznać tajniki nadprzyrodzonej mocy. Dostał się pod wpływ demonów, od których nie potrafił się wyzwolić, choć błagał o uwolnienie. Jego dziewczyna Fayne Pridgon powiedziała: „Ciągle mówił, że ma w sobie diabła, nad którym nie może zapanować, że nie wie, co go zmusza do robienia tego, co robi, mówienia tego, co mówi; a piosenki po prostu z niego wychodziły (…). Był tak udręczony, po prostu rozdarty w środku (…). Mówił, żebyśmy poszli do kogoś, kto mógłby wyrzucić z niego tego demona”. Hendrix zmarł po spożyciu dużej ilości barbituranów.
Little Richard na początku lat 60. był bardziej znanym muzykiem grających rock’n’rolla od Beatlesów. To w jego zespole debiutował Jimi Hendrix. Kiedy Little Richard nawrócił się za sprawą kursu biblijnego Voice of Prophecy prowadzonego przez Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, tak powiedział o swoich wcześniejszych występach rockowych: „Otrzymywałem kierunek i polecenia od mocy ciemności, w której istnienie wielu ludzi nie wierzy. Od diabła”.
Zniewalanie umysłów
Zniewalaniu umysłów mogą służyć w muzyce heavymetalowej satanistyczne przekazy słowne, które początkowo były maskowane. Nagrywano je tak, że były słyszane tylko przy odtwarzaniu utworu wspak. Ludzki mózg potrafi zarejestrować i odczytać taki przekaz, ale dzieje się to z pominięciem świadomości. Umysł rejestruje jego treść bezkrytycznie, co działa podobnie jak komenda hipnotyzera podczas transu. O skuteczności podprogowych metod przekazu niech świadczy to, że sądy z tego powodu zakazały ich stosowania w reklamach.
Z tak ukrytymi przekazami jako pierwsi zaczęli eksperymentować Beatlesi. Jednak najbardziej znany przykład maskowania to piosenka Stairway to Heaven (Schody do nieba) zespołu Led Zeppelin, która stała się najpopularniejszym utworem rockowym wszech czasów, mimo że opowiada o narkomance poszukującej heroiny. Przesłuchana od tyłu zawiera słowa: „Śpiewam, bo żyję z szatanem. Chrystusa nie cierpię, nic na to nie poradzę. To jest dla mego słodkiego diabła, którego mocą jest szatan. On da ci 666. Ja żyję dla szatana”.
Członkowie zespołu Led Zeppelin twierdzili, że nie wiedzą, jak te słowa znalazły się na ich płycie. Zagadkę wyjaśnił lider zespołu Jimmy Page, tak głęboko zaangażowany w okultyzm, że kupił dom Aleistera Crowleya, a także prowadzi sieć sklepów z akcesoriami satanistycznymi w USA. Page w wywiadzie dla magazynu „Circus” wyznał: „Ten utwór powstał w 15 minut. Jakaś moc poruszała moją ręką wzdłuż kartki”.
Dowodem na to, jak dalece demony zaangażowane są w przemysł rockowy, może być ostatni album nagrany przez Johna Lennona przed jego tragiczną śmiercią. Zawiera piosenkę śpiewaną przez jego żonę Yoko Ono pt. Kiss, Kiss, Kiss (Całuj). Słuchając jej od tyłu, usłyszymy głos: „Szatan nadchodzi… sześć, sześć, sześć… John Lennon zastrzelony”. Płytę nagrano 17 listopada 1980 r., a 8 grudnia John Lennon zginął od kuli. Jego zabójca M.D. Chapman zaklinał się, że to Lucyfer kazał mu go zastrzelić…
Przekaz bez maski
Potrzeba maskowania słów o treści satanicznej zanikła pod koniec lat 70. Odtąd szatana można było głosić otwarcie, nie tracąc na popularności, wręcz przeciwnie. W 1979 r. zespół AC/DC krzyczał w piosence Hell’s Bells (Piekielne dzwony): „Jesteś młody, ale umrzesz, bo ja nie biorę więźniów, nie oszczędzam nikogo, nikt mi się nie oprze! Mam swoje dzwony i zabiorę cię do piekła. Będę cię miał, szatan będzie cię miał, dzwony piekielne, o, dzwony piekielne”. Zespół Venom deklarował w 1981 r. na płycie Welcome to Hell (Witamy w piekle): „Jesteśmy opętani przez zło. Żądamy twej śmierci, Boże. Zasiadamy po lewej ręce szatana, naszego pana”.
Niektórzy muzycy rockowi stali się kapłanami szatana, a ich koncerty nabożeństwami ku jego czci. Najwięksi producenci rocka, tacy jak David Crosby, Graham Nash czy Nathan Young, są członkami Kościoła satanistycznego. Niektórzy muzycy byli praktykującymi szamanami, jak Jim Morrison. Wśród współczesnych muzyków rockowych są licencjonowani duchowni Kościoła satanistycznego, jak Marilyn Manson. Niespecjalnie ukrywa on agendę mocy, której służy, śpiewając: I’m on my way down. I’d like to take you with me (Jestem na drodze zatracenia i chcę cię zabrać z sobą).
Niektórzy muzycy nakłaniają słuchaczy, aby oddali życie i cześć szatanowi, jak zespół KISS, który śpiewał w piosence Bóg grzmotu: „Wołałem do ciemności, aby mieć przyjemność, i rozkazuję ci paść na kolana przed bogiem grzmotu i rock’n’rolla”.
W latach 80. nagminnie gloryfikowana była w rocku śmierć, zwłaszcza przez anarchiczne grupy punkowe (np. Christian Death, Voodoo Church) oraz zespoły trash rocka, które dodały do repertuaru brutalną przemoc (np. Slayer). Z fascynacji śmiercią zrodził się popularny w latach 90. death rock, reprezentowany m.in. przez zespoły Possessed czy Morbid Angel.
Coraz częstsze są bluźnierstwa pod adresem Boga ze strony opętanych muzyków. Na przykład kiedy zapytano członków punkowej grupy The Dwarves, kogo zabiliby w pierwszej kolejności, gdyby mogli, odpowiedzieli natychmiast i bez wahania: „Jezusa Chrystusa!”. Glen Benton z zespołu Death Metal Deicide śpiewał o radości zabijania Chrystusa. Jakby w odpowiedzi tym, którzy szukają w tej muzyce jakichś pozytywnych wartości, Eric Hoffmann, basista z tej samej grupy, powiedział: „Nie mów, że grasz death metal, jeśli nie jesteś satanistą. Death metal jest satanistyczny. Nasza muzyka jest w stu procentach satanistyczna”.
Z muzyki hardrockowej i heavymetalowej powstały nowsze gatunki, takie jak thrash metal, death metal, gothic metal, black metal, doom metal, power metal, progresywny metal oraz inne coraz bardziej destrukcyjne rodzaje rocka, zgodnie ze słowami Jezusa: „Złe drzewo wydaje złe owoce”1.
Nawet utwory grup, które zyskały szeroką popularność poza środowiskiem muzyki heavy metal (np. Nirvana, Grateful Dead, Pearl Jam), przeniknęła obsesja na tle śmierci, a także nihilizm — życie ukazywane jako pozbawione wartości i sensu. Do fanów tej muzyki należeli dwaj chłopcy z Columbine High School, którzy w 1999 r. zastrzelili w szkole kilkanaście osób i samych siebie.
Tak jak Elvis Presley młodo zmarli między innymi: Jim Morrison, Sid Vicious, Brian Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Keith Moon, Freddie Mercury, Ian Curtis, Amy Winehouse. Samobójstwo kilku znanych muzyków rockowych, w tym Kurta Cobaina z zespołu Nirvana, gloryfikowanie śmierci i nihilistyczna treść ich piosenek pociągnęły za sobą falę autodestrukcji wśród młodych słuchaczy. Przynajmniej dwie młode osoby popełniły samobójstwo po wysłuchaniu utworu Suicide solution (Samobójstwo rozwiązaniem) Ozzy’ego Osbourne’a, który zadedykował piosenkę Mr Crowley — apostołowi satanizmu.
Głos psychologów
Psycholodzy początkowo nie chcieli dostrzec związku, choć wskazywali na niego chrześcijańscy działacze, zwłaszcza po zabójstwach czy samobójstwach zainspirowanych utworami Osbourne’a, Mansona i raperów Tupaca Amaru Shakura, Gangsta Nipa i Snoop Doggy Doga. Wszyscy byli zaszokowani, kiedy okazało się, że w latach 1985-1995 samobójstwo popełniło w USA o 71 proc. młodych ludzi więcej niż w poprzedniej dekadzie!
Profesor G.A. Aminew z Uniwersytetu Baszkirskiego stwierdził u dzieci często słuchających heavy metal rocka pogorszenie pamięci, spadek koncentracji i szybkości czytania, a także wzrost agresywności i buntu. Jego badania wykazały niebezpieczną właściwość muzyki rockowej, a mianowicie psychofizjologiczne uzależnienie fanów od niej: „Jeśli odizoluje się ich na tydzień od takiej muzyki, czują się gorzej, podnosi się poziom irytacji, ich ręce zaczynają się trząść, a puls jest nieregularny. Niektóre osoby biorące udział w eksperymencie wycofały się już trzeciego dnia, co oznacza, że jesteśmy świadkami nowej choroby. Wydaje się, że muzyka rockowa wywiera wpływ nie tylko psychologiczny, ale także biochemiczny, ponieważ wyzwala substancję podobną do morfiny, która wywołuje wrażenie przyjemności (…). Muzyka na pewnym poziomie głośności działa więc jak silny narkotyk”.
Dziś można wprowadzić słuchaczy w odmienne stany świadomości bez narkotyków, przy pomocy samego głośnego rytmu, tańca i świateł. Plemiona afrykańskie nawiązywały kontakt z demonami za pośrednictwem odpowiedniego rytmu i tańca, a koncerty rockowe i głośne dyskoteki zwane rave spełniają podobną funkcję jak owe pogańskie ceremonie.
Stwierdzono, że powtarzające się uderzenia mogą wywołać efekt podobny do hipnozy, prowadząc do zmian w zachowaniu. Mocny beat i światła stroboskopowe stosowane są jako narzędzia hipnotyzujące. Osłabiają zmysł orientacji, przyćmiewając osąd i pozbawiają kontroli nad sobą. Służby specjalne USA używają świateł i głośnego rocka, aby łamać morale osób niechętnych do współpracy. Tak było podczas oblężenia pałacu Manuela Noriegi w Panamie, grupy Davida Koresha w Waco czy partyzantów w irackim Fallujah. W podobny sposób maltretowane są umysły uczestników imprez dyskotekowych typu rave, gdzie tańczy się przy światłach stroboskopowych i muzyce elektronicznej o głośnym beacie, który sięga 160 uderzeń na minutę, a do tego nierzadko dochodzą narkotyki.
Jeden z członków zespołu The Shamen Rave przyrównał dzisiejszych muzyków do dawnych szamanów i nekromantów, ujawniając, że celem tej muzyki jest poddanie umysłów nadprzyrodzonym mocom: „Rytmy mają swoją magię. Dowiedziono naukowo, że fale alfa i theta można zmienić przy pomocy mocnego rytmu i światła, co wprowadza w odmienne stany świadomości, przez które możesz nawiązać kontakt z czymś, co jedni nazywają Gają, inni bogiem, a cokolwiek by to nie było, jest to wielkie i potężne”.
Głośność koncertów i imprez tego typu sięga 120-140 decybeli. Dla porównania — młot pneumatyczny wytwarza 100 decybeli, a granica dopuszczalnej głośności dla pracującego człowieka nie może przekraczać 90 decybeli przy ośmiu godzinach pracy, a 100 decybeli przy dwóch godzinach. Przy głośności 120 decybeli praca bez ochrony uszu jest niebezpieczna już po czterech minutach. Tymczasem koncerty rockowe i rave trwają przy tej głośności wiele godzin.
Muzyka ma potencjał ku dobremu. Badania wykazały, że przy kompozycjach Mozarta nawet krowy, których mózgi są znacznie prostsze od ludzkich, dają więcej mleka. Stwierdzono korzystny wpływ muzyki barokowej na proces uczenia się. Te same badania wykazały niszczący wpływ muzyki heavy metal na rozwój kwiatów, a także słuch i mózg człowieka. Taka muzyka wywołuje nadpobudliwość, agresję, niepokój, tendencje do samobójstwa, przemocy, zbrodni, negatywne zmiany w mózgu.
Alfred J. Palla
1 Mt 7,17.