Nie potrzebujemy prawdy — suchych kości doktrynalnych faktów, lecz prawdy, która jest w Jezusie — żywego objawienia Bożej miłości. Jaka zatem jest prawda o Trójcy?
Pewnego razu Jezus powiedział: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi”, a chwilę później dodał: „Ja jestem (…) prawdą”1. Prawda nie jest po prostu zbiorem abstrakcyjnych informacji opartych na faktach, które trzeba zapamiętać, cytować i dyskutować na ich temat. Prawda to osoba, która ma na imię Jezus. W przyjaźni z Nim znajdziemy uwolnienie od wszystkiego, co nas zniewala — od złamanych serc, zerwanych relacji i towarzyszącego im wstydu. Jak więc wygląda „prawda”, gdy jest głoszona poza Jezusem?
To tylko fragment tekstu. Aby uzyskać dostęp do całości, kliknij w przycisk Kup teraz.
Funkcja dostępna od 9. 06. 2016 r.
[betterpay amount=”1.50″ amount_sms=”2.00″ button=”images/buynow_1.png” description=”Dostęp do treści” validity=”0″ validity_unit=”d” ids=””]
Prawda przez wielkie P
Po pierwsze, prawda oddzielona od Jezusa to tylko suche informacje pozbawione osobowości i charakteru. Nie ma ona twarzy, serca ani osobistego pragnienia przebywania z tobą. Po drugie, prawda oddzielona od Jezusa jest brutalna emocjonalnie, ponieważ jedyne, co może zrobić, to wywołać poczucie winy i wzbudzić strach. Nie może uratować, uzdrowić ani przekształcić ludzkiego serca.
Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że jest duchowym nadużyciem głosić listę prawd doktrynalnych i standardów zachowań, a jednocześnie zaniedbać głoszenia Jezusa jako Prawdy przez wielkie P. Apostoł Paweł mówi: „litera zabija”2, mając na myśli, że suche fakty na temat prawdy głoszone bez sedna, którym jest żywy, kochający i współczujący Jezus, skutkują mordowaniem ludzi na płaszczyźnie duchowej, emocjonalnej i społecznej. „Prawda”, która nie wywyższa Jezusa, może jedynie odepchnąć ludzi od Boga i wywołać rozpacz lub wykształcić w nich potępiającego ducha faryzeizmu.
Dla kontrastu, w Jezusie widzimy piękną równowagę pomiędzy dwoma kluczowymi i uzupełniającymi się czynnikami: apostoł Jan mówi, że przychodząc na nasz świat, Jezus był pełen „łaski i prawdy”3. Dlaczego to połączenie jest tak ważne? Pozbawiona łaski prawda może jedynie obarczyć grzesznika wstydem, natomiast łaska połączona z prawdą przynosi uzdrowienie. Jest więc jasne, że nie potrzebujemy tylko prawdy — suchych kości doktrynalnych faktów. Potrzebujemy raczej prawdy, jaka jest w Jezusie — żywego objawienia Bożej miłości.
Spójrzmy na doktrynalne prawdy Pisma Świętego jako ciąg okien, przez które możemy oglądać Boży charakter z różnych stron. Dla naszych potrzeb wyobraźmy sobie, że prawda ma kształt ośmiokątnego budynku. Na każdej z ośmiu ścian tej konstrukcji znajduje się okno. Każde okno przedstawia jedną z nauk Pisma (np. Trójcę, wielki bój, dekalog, świętość soboty, świątynię niebiańską, śmierć, czasy końca, powtórne przyjście Chrystusa). Kiedy przez każde okno zaglądamy do wewnątrz, widzimy Jezusa, Jezusa i jeszcze raz Jezusa, jako prawdziwe i dokładne objawienie Bożego charakteru. Osiem okien do oglądania jednej rzeczywistości! Okna służą do tego, aby patrzeć przez nie, a nie na nie.
Tak naprawdę ważna jest tylko jedna doktryna: „Bóg jest miłością”4. To wszystko. Nie wierzymy w wiele nauk — wierzymy w jedną, ale wielowymiarową. Tak jak jedno drzewo, które ma wiele gałęzi. Jeden silnik, który składa się z wielu ruchomych części. Jedna rzeka z wieloma dopływami. Różne doktryny spełniają swoje zadanie tylko wtedy, gdy przedstawiamy je w sposób wywyższający piękno Bożej miłości.
W naszym świecie Bóg został fałszywie przedstawiony, zwłaszcza przez religię, która twierdzi, że Go reprezentuje. W jakiej formie istnieją te przekłamania Bożego charakteru? W formie doktryn! Systemów wierzeń! Wielu ludzi żyjących na tym świecie boi się Boga nie dlatego, że wie, jaki On jest naprawdę, ale z powodu oszczerstw, które słyszeli na Jego temat w formie religijnych nauk.
Spójrzmy przez pierwsze z naszych ośmiu okien.
Odwieczna miłość
Przeprowadź prosty eksperyment myślowy. Zamknij się w łazience na resztę swojego życia — ma to być eksperyment myślowy, więc nie ruszaj się z miejsca, ale użyj swojej wyobraźni — i zadaj sobie proste pytanie: czy kiedykolwiek doświadczę miłości?
Oczywista odpowiedź brzmi: nie. Nawet jeśli masz duże lustro, w którym możesz oglądać całą swoją postać! Dlaczego? Ponieważ miłości nie można doświadczyć, będąc odizolowanym. Miłość z definicji raczej skupia się na innych niż na sobie; żeby zaistniała, potrzeba więcej niż jednej osoby.
Dzięki tej informacji doszliśmy do czegoś głębokiego i niebywale istotnego w naszym zrozumieniu Boga. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Pierwsza prawda, jaką odkrywamy po otworzeniu Biblii, głosi, że Bóg jest jednostką społeczną, a nie samotnym bytem. Zwróć uwagę na pierwszy werset Pisma Świętego: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”5. Na pierwszy rzut oka dostrzegamy dwie podstawowe kategorie, które tworzą rzeczywistość: Bóg i wszystko inne. Bóg jest Stwórcą i wszystko, co istnieje, zostało przez niego stworzone. Oznacza to, że Bóg poprzedza i przewyższa wszystkie rzeczy, które można zakwalifikować do kategorii „stworzone” oraz że tylko On znajduje się w kategorii „niestworzone”. Gdy apostoł Jan przedstawiał Jezusa, przekazał tę wzniosłą myśl w następujących słowach: „Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało”6. W tym samym fragmencie Jan powiedział: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga”7. Ale w jakim sensie jedna boska istota była „u” drugiej tak samo boskiej istoty? W wierszu 18. czytamy: „Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił go”.
Jest takie osobowe! Jan chce, abyśmy zrozumieli, że Jezus, którego wcześniej określił mianem Boga, przybył na nasz świat z bardzo konkretnego i szczególnego miejsca: z łona Ojca. Łono to poetyckie słowo, które wyraża ideę bliskości; jedno ze współczesnych angielskich tłumaczeń (J.B. Philips) oddaje ten werset w słowach, które mówią, że Jezus „żyje z Ojcem w najściślejszej bliskości”.
Mając to na uwadze, wróćmy do pierwszych słów Księgi Rodzaju: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”. Hebrajskie słowo, tłumaczone w tym wersecie jako Bóg, w języku oryginalnym jest imieniem. Jest to bardzo znamienne imię, przepełnione znaczeniami – Elohim. Jego doniosłe znaczenie wynika z tego, że pod względem gramatycznym jest to rzeczownik w liczbie mnogiej. Innymi słowy, Bóg, którego spotykamy w pierwszym wersecie Biblii, jest w pewnym sensie jednym, a jednak więcej niż jednym. W dalszej części tego rozdziału ta idea staje się jeszcze bardziej wyraźna. Zwróć uwagę na wiersze 26. i 27.: „Potem rzekł Bóg [Elohim]: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas (…). I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich”. Widzimy tutaj, że Elohim odnosi się do siebie w liczbie mnogiej. Nie powinniśmy myśleć o Bogu jako o pojedynczej istocie, ale bardziej jako o jednostce społecznej składającej się z kilku istot. Przypomnij sobie naszą początkową tezę: miłości nie można doświadczyć, będąc odizolowanym.
Teraz, mając na uwadze ten prosty wniosek, możemy ze zrozumieniem przeczytać najbardziej doniosłą i donośną deklarację w Biblii: „Bóg jest miłością”8. Z tego prostego stwierdzenia możemy wywnioskować, że Bóg nigdy nie istniał w odosobnieniu. Bóg jest i zawsze składał się z kilku istot — innymi słowy, był jednostką społeczną — ponieważ „Bóg jest miłością”. Nie ujmując tekstowi Słowa Bożego nic z jego właściwego znaczenia, moglibyśmy sparafrazować pierwsze zdanie Biblii w następujący sposób: „Na początku Miłość stworzyła niebo i ziemię”. Połącz to z pierwszym rozdziałem Ewangelii Jana, a zobaczysz jeszcze piękniejszy obraz: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało”9. Fragment ten pokazuje, że zarówno Bóg Ojciec, jak i Bóg Syn, brali czynny udział w stwarzaniu naszego świata. Wróćmy jeszcze raz do pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju, żeby uzupełnić nasz obraz: „A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód”10. Widzimy, że Duch Święty również brał czynny udział w dziele stworzenia — razem z Ojcem i Synem. Tak więc Bóg, którego spotykamy w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, noszący imię Elohim (pod względem gramatycznym — rzeczownik w liczbie mnogiej), to Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty. Zgodnie z założeniami Bożej rzeczywistości — niezależnie od wszelkich stworzonych istot — Bóg jest skoncentrowany na społeczności z innymi, dając im swoją przyjaźń.
Gdy wyjdziemy z Księgi Rodzaju i udamy się do innych ksiąg Biblii, napotkamy coś, co Żydzi nazywają shema i po dziś dzień uważają za najważniejszą deklarację teologiczną: „Słuchajże Izraelu: Pan, Bóg nasz, Pan jeden jest”11. W zasięgu wzroku leży tutaj ukryte piękno, które możemy wydobyć na światło dzienne, zadając pytanie: w jakim sensie Pan, nasz Bóg, jest jeden? Odpowiedź znajdujemy w Jezusie, ponieważ celowo zastosował on język shemy, aby opisać związek między Nim a Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”12.
Po raz kolejny widzimy, że Bóg nie jest jeden w sensie bycia samotnym, ale raczej jest jeden w sensie społecznej jedności. Później, w siedemnastym rozdziale Ewangelii Jana, Jezus ponownie użył języka jedności i w tym przypadku sformułował zasady dynamiki miłości w relacji. Modlił się do Ojca za swoich uczniów: „(…) aby byli jedno, jak My jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś. Ojcze! Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś, gdyż umiłowałeś mnie przed założeniem świata”13. Zakończył swoją modlitwę, prosząc, „aby miłość, którą mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich”14.
Przed naszymi oczyma maluje się więc następujący obraz: Ojciec jest Bogiem, ale nie jest całością Boga. Jezus Chrystus jest Bogiem, ale nie jest całością Boga. Duch Święty jest Bogiem, ale nie jest całością Boga. We trójkę, wspólnie, jako intymna społeczność, tworzą jedną boską rzeczywistość. Dlatego, aby opisać Boga, używamy słowa Trójca lub trójjedyny.
To nie jest suchy fakt doktrynalny. To nie jest puste równanie teologiczne. To nie jest złożona koncepcja filozoficzna. Nie. Doktryna o Trójcy jest krystalicznie czystym oknem pozwalającym ujrzeć otwarty, skierowany na potrzeby innych i poszukujący społeczności charakter Boga. Czy w takim Bogu jest coś, co mogłoby się nam nie podobać?
[/betterpay]
Ty Gibson