Trzeźwy patriotyzm

1700

W lutym tego roku Kościół rzymskokatolicki ogłosił Narodowy Program Trzeźwości, który w skrócie brzmi: 100 dni abstynencji na 100-lecie niepodległości. Pomysł dobry, tylko ta abstynencja za krótka.

Szkoda, że hierarchowie nie wpadli na ten pomysł dwa lata wcześniej, gdy obchodzono 1050-lecie tak zwanego chrztu Polski. Ponad 1000 dni abstynencji dałoby, jak sądzę, większą szansę uzależnionym od alkoholu wierzącym na trwałe zerwanie z nałogiem niż obecne 100 dni, czyż nie?

Gdyby Narodowy Program Trzeźwości (NPT) miał się sprowadzać tylko do owych 100 dni patriotycznego niepicia, musiałbym mu nadać skrót KNPT, gdzie K oznaczałoby „Krótki”. Na szczęście NPT na swoich 96 stronach proponuje dużo więcej niż dzień patriotycznej abstynencji za rok wolności. Między innymi: ocenia on stan problemów i szkód alkoholowych w Polsce, omawia główne kierunki ich rozwiązywania i naprawiania, stawia sobie cele i formułuje sposoby i warunki ich realizacji, określa też przeszkody na drodze do osiągnięcia tych celów, wskazuje na potrzebę ochrony życia rodzinnego i religijnego oraz formowania właściwych postaw.

W podsumowaniu program wspomina o „społecznym systemie proalkoholowym”, czyli polskiej obyczajowości wspierającej pijaństwo. Dalej, że to „społeczne przyzwolenie dla nadużywania alkoholu zagraża wszystkim ważnym celom narodowego rozwoju, w tym gospodarczym i modernizacyjnym oraz suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej”; że poddajemy się terrorowi „proalkoholowej mniejszości”.

Jest też o abstynentach – że zarówno oni, jak i umiarkowanie pijący „są powołani do upowszechnienia swojego cennego stylu życia”. I dalej, że „od wielkości i wpływu grup dobrowolnych abstynentów może zależeć pozytywna zmiana”.

W NPT napisano również, że dla osiągnięcia jego celów wymagany jest czas życia „przynajmniej całego pokolenia”, znaczy – tak ze 25 lat. To już lepiej brzmi niż 100 dni na 100-lecie, nieprawdaż? Chyba że ma to być co rok przez 25 lat po 100 dni abstynencji albo jednym – nomen omen – ciągiem,  czyli od razu 25 razy 100 dni.

Skoro już nieco przekornie bawię się w te wyliczanki, a nadto w NPT trzeźwość traktowana jest jako ofiara i poświęcenie dla Polski, to jako wywołany do tablicy abstynent muszę nieskromnie ogłosić się wzorem patriotyzmu na trzeźwo. Nie piję żadnego alkoholu już od 34 lat, czyli około 12 400 dni. Gdyby to rozbić na te coroczne – nomen omen – setki dni, to nie byłoby to 25 razy 100, a 124 razy 100. Podobnie wielkimi patriotami są członkowie Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego – abstynenci z definicji, gdyż nie można zostać członkiem tego Kościoła, deklarując picie alkoholu, nawet li tylko umiarkowane czy towarzyskie. „Program pełnej trzeźwości” ten Kościół ma wpisany do zasad wiary.

Ale dość dworowania. Jeśli nawet te 100 dni ma komuś pomóc w przejściu do pełnej abstynencji, to NPT zasługuje na pochwałę. Cokolwiek jest tu lepsze niż nicnierobienie. NPT kończy się celnym wezwaniem: „Mniej jest lepiej, a najlepiej wcale!”, czyli: umiarkowanie jest lepsze od nieumiarkowania, ale najlepsza jest abstynencja!

Przed laty natknąłem się na ciekawy szyld nad witryną sklepu monopolowego, informujący, co się tam sprzedaje. Autor nie dbał o interpunkcję, więc nie było tam przecinków. Ciekawa też była kolejność oferowanego na szyldzie asortymentu – zwykle zaczyna się od wódek, a potem dodaje wina, on zaś uczynił odwrotnie, zaczął od słów: „Wina wódki”. I chyba w niezamierzony sposób wyraził bolesną prawdę: że potężną część winy za naszą obecną kondycję narodową – to polskie piekło, kiepskie zdrowie i jeszcze bardziej kiepskie morale – ponosi właśnie alkohol, a dokładniej powszechne przyzwolenie na jego spożywanie. A nawet Biblia ostrzega, że mocny trunek odbiera rozum i prowadzi do wrzaskliwej kłótni, do nędzy, ran bez powodu, cudzołóstwa i łamania prawa1. Tylko komu w Polsce chce się ją czytać?

Olgierd Danielewicz

1 Zob. Oz 4,10-11; Prz 20,1; 21,17; 23,29-35; 31,4-5.