Afera konstytucyjna

1736

Obecny spór o Trybunał Konstytucyjny i różnica zdań co do interpretacji ustawy zasadniczej w tym zakresie to nic w porównaniu do jeszcze większej afery dotyczącej łamania znacznie ważniejszego prawa, jeszcze ważniejszej konstytucji.

Tyle się dzieje, że aż trudno wybrać temat do skomentowania. Czasy niezwykle gorące nie tylko w Polsce, ale i w Europie, i na świecie.

Milczeć czy nie?

Czy chrześcijanie w ogóle powinni komentować otaczający nas świat? Może lepiej nie uczestniczyć w debacie publicznej? Z jednej strony bycie biernym uczestnikiem życia społecznego jest wygodne i bezpieczne, ale z drugiej jest to wyzbycie się podmiotowości, co pozbawia nas argumentów w ewentualnej obronie naszych praw. Nie ma cię w dyskusji, nie istniejesz.

Ważne jest przy tym naturalnie nie tylko, o czym się pisze, ale jak i gdzie. Na pewno umieszczanie nie zawsze godnych i mądrych wpisów na łamach serwisów społecznościowych nie jest najlepszą i poważną formułą wpływania na rzeczywistość, a czasem nawet obniża rangę autora czy środowiska, które reprezentuje. I akurat tu apelowałbym o rozwagę i wstrzemięźliwość. Ale wracając do spraw publicznych…

Z dnia na dzień coraz lepiej widać, jak każdy obszar naszego życia zależny jest od państwa, przepisów prawa, a nawet służb specjalnych. Są kraje, gdzie polityka nie wkracza w codzienność tak bardzo, a obywatel zwraca uwagę jedynie na cenę benzyny, bo cała reszta kształtowana jest przez sektor prywatny i społeczeństwo obywatelskie. Nam jeszcze daleko do tej formuły. Zatem chciał, nie chciał, jesteśmy w centrum wydarzeń, które dotykają nas osobiście, naszą codzienność, nasze przekonania i prawa. Czy zatem mamy być niemi i głusi? Poza tym do wrażliwości nad sprawami publicznymi zobowiązuje nas misja. Bo jak głosić ewangelię bez zrozumienia otaczającego nas świata?

Jezus też był komentatorem spraw publicznych i nie zakrywał oczu na nieprawość i nadużycia nie tylko zwykłych ludzi, ale i elit — tych religijnych i tych politycznych. Nie tylko mówił o wierze i moralności. Mówił też o prawie, obyczajach, a nawet podatkach. Zatem uznawał, że warto pochylać się nad codziennością spraw dotyczących ludzi, wśród których żył, wywyższając przy tym nieprzemijające wartości wyższego rzędu. To tyle tytułem nieco dłuższego wstępu.

Pierwsi w Europie

Głównym zagadnieniem obecnym od miesięcy w naszym kraju jest sprawa konstytucji i kontrowersji wokół przestrzegania lub nieprzestrzegania niektórych jej zapisów. I to właśnie tej sprawie chcę poświęcić kilka refleksji, pewnych skojarzeń i konotacji.

Jak ważne jest przestrzeganie konstytucji, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. To prawo nad prawem. Ponad to nie ma już nic. Wszystkie przepisy, ustawy, sądy, trybunały muszą respektować jej zapisy lub działać w jej duchu. W innym razie cała społeczna umowa na państwo prawa nie ma sensu. W każdym systemie społecznym i w każdym ustroju politycznym musi bowiem obowiązywać jakiś absolut, jakieś odniesienie, od którego nie ma odwołania.

Czy należy podnosić alarm kiedy ktoś przestaje przestrzegać konstytucji? Oczywiście! Czy należy głośno mówić, że ktoś manipuluje przy jej treściach? Zapewne! Czy w końcu należy się godzić na zmiany zapisów z chroniących obywateli na takie, które im zaszkodzą? Bez wątpienia nie!

Mamy piękną kartę polskiej konstytucyjności. Jesteśmy dumni, że jako pierwsi w Europe uchwaliliśmy dokument stanowiący zasady funkcjonowania kraju w tej formule. Osobiście miałem niezwykły przywilej 25 lat temu pracować nad renowacją tego narodowego skarbu, który cudem przetrwał trudne czasy kilku wojen i zbrodniczych okupacji. Kiedy przez kilka miesięcy miałem styczność z oryginalnym aktem Konstytucji 3 maja z jej autentycznymi pieczęciami, które trzeba było nieco uzupełnić z uwagi na uszczerbek minionych 200 lat, miałem poczucie symbolicznej łączności z wydarzeniami sprzed dwóch wieków. Poprzez dotyk, zapach, wyobraźnię przenosiłem się w minione stulecia. Była w tym jakaś metafizyka.

Prawo jeszcze ważniejsze

Taka sama metafizyka ogarnia mnie, kiedy sięgam po jeszcze starsze Pismo Święte. Co prawda najczęściej nie mamy styczności z oryginalnymi zwojami świętych ksiąg, ale co do treści możemy mieć pewność, że jest tożsama z zapisami sprzed tysięcy lat. Przynajmniej nikt tego już nie kwestionuje. Sięgam po te treści i co znajduję? Znajduję pierwszą w świecie konstytucję i nie mam tu na myśli Konstytucji Stanów Zjednoczonych z 1787 roku ale znacznie, znacznie wcześniejszą. Znajduję prawo ponad prawem. Znajduję zapisy kształtujące zasady, od których nie ma odwołania. Znajduję faktyczny absolut, na którym Bóg oparł wszelkie zasady funkcjonowania tego świata.

Mało tego, człowiek przez wieki konstruował własne prawo właśnie na kanwie tego Bożego absolutu. Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie kłam… Czy to nam coś przypomina? Tak, to dziesięcioro przykazań — dekalog. To pierwsza w świecie konstytucja, od której naprawdę nie ma odwołania! Świeckie ustawy mogą się zmieniać w zależności od tego, jak zawieje wiatr historii i kto ma aktualnie polityczną większość. Na szczęście Bóg dał nam wzorzec, który niezmiennie funkcjonuje od tysięcy lat bez względu na doraźne koalicje, partykularne interesy czy polityczne obsesje.

Najwyższa Instancja dała ludzkości dekalog, który jest absolutem dla wszystkich chrześcijan. I pomyśleć, co by było, gdyby ktoś odważył się zmieniać zapisy tej Bożej konstytucji. Czy wszyscy chrześcijanie są gotowi bronić prawa Bożego? Czy bylibyśmy gotowi zorganizować marsz w obronie dekalogu? W końcu od 1050 lat jesteśmy podobno krajem chrześcijańskim, więc chyba nie powinno być problemu z frekwencją. Sądzę, że w obronie świętego prawa szłoby nie 240 tysięcy, ale co najmniej 10 razy tyle, a może nawet 100 razy tyle demonstrantów! Już widzę oczyma wyobraźni transparenty: „Stop dla zmian w dekalogu!”, „Opublikujcie drugie przykazanie!”, „Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił!” czy „Dekalog = Konstytucja!” i wiele, wiele innych. Mało tego, na czele marszu widziałbym przedstawicieli władz, które tak często deklarują przywiązanie do chrześcijańskich wartości. Trzeba wspomnieć, że w sali obrad rządu nie tak dawno nad wejściem zawisł krucyfiks, jak przed laty w sali plenarnej Sejmu, jako — jak rozumiem — symbol zgodnego działania władzy z wolą Boga. Alleluja! — chciałoby się wykrzyknąć, bo czy może być coś piękniejszego od wartości i zasad, które przekazał nam Bóg?

Wracając na ziemię

Czy zatem należy podnosić alarm, kiedy ktoś przestaje przestrzegać konstytucji? Oczywiście! A kiedy ktoś inny manipuluje przy treściach Bożej konstytucji — dekalogu? No właśnie…

Powiem tak, majdrowanie przy świeckiej ustawie zasadniczej jest ryzykowne, ale przerabianie Bożej konstytucji to do dopiero afera! A może by tak powołać sejmową podkomisję do spraw zbadania zgodności dekalogu z jego oryginałem?

Drodzy Rodacy, chrześcijanie! Jedno jest pewne, ta afera nie da się zamieść pod dywan i w końcu trafi w formie audytu do Trybunału, ale nie tego naszego Konstytucyjnego, tylko takiego, którego Prezesa czy Sędziów nie da się już odwołać żadną ziemską większością głosów.

Jan Kot

Foto: Flickr

 

1 KOMENTARZ

  1. Autor powyższego tekstu chyba nie do końca wie, na czym polega konflikt opozycji z rządem w sprawie Trybunału Konstytucyjnego (dalej TK). W oparciu o swoje mgliste pojęcie tegoż kontynuuje swój wywód.
    Pracę TK precyzuje ustawa sejmu RP, której to p. Rzepliński nie przestrzega, łamiąc tym samym prawo i to w biały dzień. Zatem mamy paradoks nieprzestrzegania konstytucji przez TK, który ma jej bronić.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.