Wiosna to czas wojowania. Tej wiosny obrońcy życia i rodziny spod znaku różnych katolickich organizacji społecznych przygotowali obywatelski projekt ustawy o całkowitym zakazie aborcji. Polsko, szykuj się do kolejnego boju!
Każda wojna ma jakiś moment zapalny. Sygnałem do tej, a może tylko pretekstem do pokazania zapewne już wcześniej przygotowanego projektu, była nieudana aborcja dziecka z podejrzeniem zespołu Downa w jednym z warszawskich szpitali. W jej efekcie doszło do przedwczesnych narodzin dziecka, które lekarze zamiast ratować, pozostawili bez pomocy, by umarło. Przed śmiercią, która nastąpiła po godzinie, dziecko bardzo krzyczało. Podobno wszystko odbyło się w zgodzie z procedurami, jednak nawet wielu zwolenników aborcji miało po tym wydarzeniu kaca moralnego. Od razu pojawiły się postulaty zakazania aborcji ze względów eugenicznych, czyli na przykład dzieci dotkniętych w życiu płodowym zespołem Downa. Skoro bowiem Konstytucja RP zabrania dyskryminacji ze względu na choćby niepełnosprawność, to dlaczego dopuszczamy do aborcji z tego powodu?
Obecnie w Polsce obowiązuje tak zwany kompromis aborcyjny. Przewiduje on, że ciążę można usunąć tylko z kilku wyjątkowych powodów: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, gdy jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, na przykład gwałtu.
Projekt całkowitego zakazu aborcji przewiduje odejście od tych wyjątków, a jednocześnie zobowiązuje państwo do roztoczenia opieki nad rodzinami wychowującymi dzieci niepełnosprawne lub poczęte w wyniku przestępstwa.
Nie ma sensu powtarzać wszystkich argumentów użytych przez autorów projektu, bo wielokrotnie były one już prezentowane w mediach. Warto natomiast przyjrzeć się odbiorowi tej propozycji choćby przez przykładową parę internautów, kobietę i mężczyznę, wybranych do tego artykułu ze względu na klarowność swoich stanowisk i kulturę wypowiedzi — co w dyskusjach o aborcji jest raczej rzadkością.
Agata
to matka trojga dzieci, w tym jednego urodzonego z zespołem Downa i jednego adoptowanego. Doświadczyła też narodzin martwego dziecka. Postanowiła zabrać głos w imieniu „nie tylko Polek, ale całego nowego pokolenia małych, niechcianych, okaleczonych, upośledzonych i porzuconych Polaków”. Swój „list otwarty” do duchownych i polityków zaczyna od opisu swego poronienia przed 10 laty. Pisze, jak wielki był to dla niej ból, jak wielka strata. Trudno jej sobie wyobrazić, by pod rządem nowych przepisów jakakolwiek kobieta w podobnej sytuacji miała być przesłuchiwana na okoliczność być może umyślnego wywołania przez nią poronienia.
Potem pisze o narodzinach swego dziecka z zespołem Downa. Do końca nie wiedziała, że jest chore. Gdyby dowiedziała się wcześniej — wyznaje szczerze — nie wie, co by zrobiła. Dziękuje dziś Bogu za tę niewiedzę, bo kocha swego chorego syna i jest za niego wdzięczna. Ale jednocześnie uznaje prawo innych kobiet do innej decyzji. Jest przeciwna zmuszaniu ich do donoszenia chorego dziecka. Bo — jak pisze — „takie dziecko potrzebuje podwójnej dawki miłości, 100% więcej cierpliwości, a 500 zł miesięcznie nie starczy nawet na waciki”. Jej zdaniem nakaz życia z takim dzieckiem dla wielu kobiet byłby koszmarem i prawdziwym wyrokiem dożywocia.
Następnie plastycznie opisuje przykład 12-latki, typowej „córeczki tatusia”, brutalnie zgwałconej na obozie językowym przez pijanych kolegów ze starszej klasy. Dziewczynka zaszła w ciążę. I teraz musiałaby ją donosić, a potem żyć — ona i jej rodzice — pod jednym dachem z tym „nasieniem gwałciciela”. „I co to uratowane przez Waszą ustawę, niewinne dziecko będzie czuło? — pyta Agata — Na jakiego człowieka wyrośnie?”.
Co do adopcji Agata też ma wątpliwości, bo „nasze społeczeństwo potępia matki, które zrzekają się swoich dzieci”. A nawet jak już jakaś się na to zdecyduje, to „takie dziecko ma marne szanse na adopcję”, bo „ile osób będzie chciało owoc gwałciciela-pedofila albo szpetnie zniekształcone i głęboko upośledzone maleństwo”? — pyta. Ostatecznie takie dzieci czeka życie w przeładowanych domach dziecka, pełnych dzieci upośledzonych, niekochanych, odrzuconych. Co z nich wyrośnie?
Agata kończy deklaracją: „Kocham wszystkie moje dzieci, żadnego bym nie oddała ani nie zabiła, ale w moim przypadku faktycznie to Bóg zdecydował. Żaden z Was, drodzy Panowie [duchowni i politycy], tylko sam Bóg”. Uważa jednak, „że w pewnych przypadkach, to kobieta, rodzice powinni podjąć tę trudną decyzję”, bo „nie ma nic gorszego, niż być zmuszanym do miłości”. Jej zdaniem to też gwałt, tyle że na duszy. Podobnie jak dla dziecka specjalnej troski gwałtem na jego duszy jest zmuszanie go do życia bez miłości.
Hugon
w odpowiedzi Agacie zaczął od podkreślenia czegoś, co wydawałoby się oczywiste, choć jak widać, nie dla wszystkich — że człowiek rodzi człowieka. Obojętnie, jak byśmy nie nazwali dziecka w łonie matki — płodem czy zlepkiem komórek — jest ono człowiekiem. Przy ludzkim zapłodnieniu powstaje nowe ludzkie życie. A skoro nikt nie jest w stanie wyznaczyć granicy, kiedy ów zlepek komórek staje się już dzieckiem, mamy obowiązek chronić swój gatunek od samego początku do naturalnej śmierci.
Co do ewentualności skazywania za umyślne spowodowanie poronienia rozmówca Agaty zapytał, czy nie reagowalibyśmy, widząc kobietę w zaawansowanej ciąży pijącą alkohol. Czy dziecko w jej łonie nie zasługuje na ochronę zdrowia i życia? Jego zdaniem — choć zastrzegł, że to delikatna materia — prawo powinno przewidywać odpowiedzialność rodziców na rodzenie dzieci „uszkodzonych” przez ich bezmyślność bądź nawet premedytację.
Odnosząc się do kwestii rodzenia dzieci chorych czy upośledzonych, Hugon zapytał, czy możemy wartościować życie ludzkie. Jak odróżnić ułomności, które jeszcze dają prawo żyć, od tych, które je odbierają. Czy można to precyzyjnie określić? Wielu ludzi rodzi się z różnymi ułomnościami i wielu z nich nie odczuwa nawet, że są ułomni — są i mogą być szczęśliwi. Oczywiście takim rodzinom społeczeństwo winno w pierwszej kolejności zapewnić odpowiednią pomoc.
O dzieciach z gwałtu napisał tylko tyle, że nie powinniśmy czynić z nich kolejnej ofiary gwałciciela — a tak się dzieje, gdy się je usuwa poprzez aborcję. To pozbawione jakiegokolwiek sensu zabijanie niewinnej istoty. Powiększanie zła już uczynionego przez gwałciciela. Nie ma czystego wyjścia z takiej sytuacji, ale można postarać się zapewnić zgwałconej i jej dziecku możliwie najlepsze warunki, gdyby zdecydowała się je wychowywać, lub najlepsze warunki do oddania dziecka do adopcji.
Hugon przyłożył też facetom: „gdzie oni są kiedy potrzebują ich kobiety (…) aborcji byłoby mniej, gdyby chłopy zachowywali się jak chłopy”.
Na apel Agaty, by uszanować wolną wolę i wybór kobiet, zadał proste pytania: „Czy możemy pozostawać obojętni na zło i cierpienie? Czy mam uszanować wolną wolę mojego sąsiada, gdy bije swoją żonę i dzieci?”.
Zakończył mocnymi stwierdzeniami, że nie powinno być akceptacji na aborcję, tak samo jak nie powinno się tolerować zabijania, zwłaszcza istot niewinnych. „Gdy zdecydujemy się uznać czyjeś życie za niewarte życia, za chwilę pojawi się ktoś, kto rozszerzy tę grupę, a potem następny i następny, aż w końcu pozostaną tylko blondyni (blondynki) z niebieskimi oczami”1.
Głos mniejszości religijnych
podczas każdej batalii aborcyjnej faktycznie jest niesłyszalny. Media przekazują tylko stanowisko dominującego w Polsce Kościoła rzymskokatolickiego. Inne Kościoły nawet nie są o te kwestie pytane. Co na ten temat sądzi na przykład Kościół Adwentystów Dnia Siódmego?
„Wiele współczesnych społeczeństw stanęło wobec konfliktu dotyczącego moralnego aspektu aborcji. Taki konflikt ma także wpływ na wielu chrześcijan, którzy chcą przyjąć odpowiedzialność za ochronę życia ludzkiego w okresie płodowym, zachowując równocześnie osobistą wolność kobiet.
Wśród szeregowych adwentystów istnieją pewne rozbieżności w podejściu do zagadnienia aborcji. Dlatego Kościół udzielił wyznawcom pewnych wskazówek opartych na szeroko pojętych zasadach biblijnych, zgodnie z którymi życia prenatalnego nie należy bezmyślnie niszczyć, a aborcja może być dokonana jedynie w najpoważniejszych przypadkach.
Kościół nie zajmuje miejsca sumienia poszczególnych osób; powinien jednak udzielać moralnych wskazówek. Aborcje powodowane chęcią kontroli urodzin, dokonania selekcji płciowej czy wygody nie mogą być przez Kościół usprawiedliwione. Jednak czasami kobiety mogą stanąć wobec wyjątkowych okoliczności, które stanowią poważne moralne i medyczne dylematy, takie jak silne zagrożenie życia kobiety ciężarnej, poważne zagrożenie jej zdrowia, poważne obciążenia dziedziczne (dokładnie zbadanego płodu) oraz ciąża wynikła z gwałtu lub kazirodztwa.
Ostateczna decyzja co do przerwania ciąży lub jej utrzymania powinna być podjęta przez kobietę ciężarną po odpowiedniej konsultacji. Ponadto wszelkie próby wymuszania na kobietach czy to utrzymania ciąży, czy jej przerwania winny być odrzucone jako pogwałcenie osobistej wolności”2.
Andrzej Siciński