Czuły Ojciec czy surowy Sędzia?

2506

Nasze wyobrażenie o charakterze Bożym jest kluczowe dla naszej egzystencji. Bardzo mocno wpływa na relacje z innymi ludźmi i ostatecznie decyduje o tym, jak odnosimy się do samych siebie.

Posłuchajmy Tommy’ego.

Nie znałem mojego ojca. Wychowywałem się bez niego, ale miałem jego obraz w mojej głowie. Dzięki mamie. Były dwie rzeczy, które mama powtarzała mi bez przerwy, gdy dorastałem: Jesteś samolubnym, nic niewartym, małym potworem. A później zawsze dodawała: Jesteś jak twój ojciec.

Wydaje mi się, że im bardziej te twierdzenia zakorzeniały się w mojej głowie, tym bardziej byłem bezradny, jeśli chodzi o grzeczne zachowanie. Stawałem się coraz bardziej podobny do mojego ojca, tego, którego obraz miałem w swojej wyobraźni. Nienawidziłem go.

Kilka razy zapytałem mamę o tatę. Szybko odpowiedziała mi, że nie jest wart poznania:

— Gdyby cię kochał, nie sądzisz, że zadzwoniłby od czasu do czasu albo przynajmniej przysłałby kartkę urodzinową raz w roku?

Kiedy dojrzałem, życie było dla mnie coraz cięższe. Wojsko stało się moją ucieczką. Przez jakiś czas rygor i dyscyplina stanowiły ujście dla frustracji. Ale nigdy nie potrafiłem zignorować faktu, że byłem kimś brzydkim w środku. Nienawidziłem siebie i prawie każdego dookoła. I wtedy stało się coś, co zmieniło wszystko.

Mama przekazała szokującą wiadomość całej rodzinie i przyjaciołom. Od lat w ukryciu prowadziła życie lesbijki. Teraz chciała żyć w ten sposób otwarcie i nie mieć z tego powodu kłopotów. W niezrozumiały dla mnie sposób ta zadziwiająca wiadomość obudziła we mnie pragnienie, by spotkać się z moim ojcem. Zastanawiałem się, czy wszystko to, co mama mi powiedziała, było prawdą. Wypytałem wszystkich w rodzinie i okazało się, że tata mieszkał w mieście oddalonym o cztery stany od mojego miejsca zamieszkania. W biurze numerów zdobyłem jego numer telefonu.

Ręka trzęsła mi się, gdy przyciskałem guziki na moim aparacie telefonicznym.

— McGregor, słucham — odezwał się nagle głos po drugiej stronie.

— Tato — powiedziałem — to znaczy panie McGregor, mówi Tommy, pański syn. Proszę nie odkładać słuchawki. Nie wiem, czy pan chce mieć ze mną cokolwiek wspólnego, z resztą ja nie chcę zawracać głowy, ale teraz już jestem dorosły. Mam żonę i troje dzieci. Jeśli to w ogóle możliwe, chciałbym się z panem spotkać, chociaż raz.

Kiedy ściskało mnie w żołądku ze strachu przed odrzuceniem, ciepły głos odpowiedział entuzjastycznie:

— Będzie mi bardzo miło cię poznać, synu.

Zacząłem przygotowywać wszystko do podróży. Kupiłem bilet na samolot, zarezerwowałem samochód w wypożyczalni. Po latach goryczy, nienawiści i mętliku w głowie wreszcie nadszedł dzień bezpośredniego spotkania.

Stałem przed starym, wiejskim domem. Traktor stał na jakimś pniaku, najwyraźniej potrzebował naprawy. Wszędzie dookoła domu widać było długie lata pracy. Po raz kolejny wszystko mi się przewracało w środku, gdy stanąłem na starej, drewnianej werandzie.

Starszy człowiek otworzył drzwi. Był lekko zgarbiony od ciężkiej, wieloletniej pracy na farmie. Wydawało się, że jego oczy wyrażają zdenerwowanie, ale i delikatność.

— Panie McGregor, jestem Tommy.

— Proszę, wejdź, synu.

Jego głos był tak samo delikatny i ciepły jak oczy. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Oczywiście żaden z nas nie wiedział, co powiedzieć. Po kilku sekundach ciszy obydwaj wstaliśmy i wyciągnęliśmy do siebie ramiona. On przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Był zupełnie inny, niż go sobie wyobrażałem.

Otarłem kilka łez, nie potrafiłem się opanować. On wyglądał na dobrego człowieka. Ale co z tym wszystkim, o czym mówiła mi mama? Wyrzuciłem z siebie pytania i zażądałem odpowiedzi.

— Dlaczego spowodowałeś, że przyszedłem na świat, a później rozwiodłeś się z mamą dla innej kobiety? Dlaczego byłeś dla niej tak okrutny? Dlaczego nie dbałeś o mnie? Dlaczego nigdy się ze mną nie skontaktowałeś, ani razu nie zadzwoniłeś, ani razu nie napisałeś żadnego listu przez te wszystkie lata?

Starszy pan wyglądał na oszołomionego i zrozpaczonego. Usiadł i zaczął wyjaśniać:

— Nigdy nie kochałem żadnej innej kobiety, tylko twoją matkę. Wciąż ją kocham, chociaż nie widziałem jej już od tylu lat. Nigdy nie było innej kobiety. Ona po prostu pewnego dnia spakowała się i wyjechała. Byłem sam przez tyle lat, mając nadzieję, że być może kiedyś powróci. Żałuję, że nie zadzwoniłem ani nie napisałem. Jeszcze lepiej byłoby, gdybym was odwiedził. Ale nie miałem pojęcia, gdzie ona cię zabrała. Po kilku latach zdecydowałem, że nigdy nie ruszę się z tej farmy. Myślałem, że może któregoś dnia, gdy dorośniesz, przyjedziesz i mnie znajdziesz.

Odkryłem, że mój tata to miły, prosty człowiek. Najwspanialszy, jakiego znałem. To odkrycie mnie odmieniło. Cała gorycz i złość roztopiła się, kiedy zdałem sobie sprawę, że mnie kocha. Dziwny spokój, o który nie zabiegałem, opanował moje serce. Wydawało mi się, że wszystkie problemy mojego życia zostały rozwiązane. Właśnie w tamtym momencie — gdy poznałem prawdę i gdy poznałem mojego ojca, gdy okazało się, że jest człowiekiem, którego warto było poznać i naśladować.

***

Mama Tommy’ego okłamała go, przedstawiając obraz jego ojca w nieprawdziwym świetle. Tommy, w miarę jak rósł, coraz bardziej nienawidził człowieka, którego nigdy nawet nie poznał. Choć tak naprawdę to nie ojca nienawidził — nienawidził jakiegoś fałszywego wizerunku, który nie miał potwierdzenia w rzeczywistości. Kiedy odkrył prawdę o swoim ojcu i dowiedział się, jak dobry ma charakter, wówczas jego spojrzenie na życie zmieniło się całkowicie.

Jest mnóstwo spraw, z którymi niełatwo radzimy sobie jako ludzie. Jest mnóstwo różnych problemów do rozwiązania i kłopotliwych kwestii do rozwikłania. Ale najistotniejsza rzecz, z jaką człowiek kiedykolwiek może się zmagać, dotyczy tego, jaki obraz charakteru Bożego przechowujemy w naszych sercach. Najważniejsza sprawa, którą człowiek musi rozważyć, dotyczy tożsamości Boga. Człowiek dąży do rozwiązania problemów, ale nie ma ważniejszego niż ten związany z konfliktem, który ma miejsce w naszych umysłach z powodu sprzecznych wyobrażeń o Tym, który jest w niebie i jest naszym Ojcem.

Nam też nie powiedziano prawdy. Od samego początku słyszymy kłamstwa, tak jak Tommy. Charakter naszego Ojca został nam przedstawiony w bardzo nieprawdziwym świetle. Niektóre plotki są rażącymi pomówieniami, rozpowszechnianymi przez zdeklarowanych wrogów Boga. Inne to jakieś insynuacje wplecione w teologię tych, którzy twierdzą, że są Jego przyjaciółmi. Jest tylko jeden sposób na poznanie prawdy: musimy przeżyć bezpośrednie, osobiste spotkanie z naszym Ojcem.

Nasze wyobrażenie o charakterze Bożym jest kluczowe dla naszej egzystencji. To centralny punkt, wokół którego kręcą się wszystkie istotne sprawy w naszym życiu. To, jak postrzegamy Boga, odgrywa najważniejszą rolę w kształtowaniu osobowości, bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Obraz Boga, który przechowujemy w sercu, stanowi swoisty fundament psychologiczny, wzorzec, według którego myślimy i czujemy. Wyobrażenie, jakie posiadamy na temat charakteru Boga, bardzo mocno wpływa na relacje z innymi ludźmi i ostatecznie decyduje o tym, jak odnosimy się do samych siebie.

W duchowym wymiarze życia zmieniamy się przez patrzenie: „My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę [charakter] Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz”1. Jeśli wyobrażasz sobie Boga jako kogoś karcącego, gdy coś ci się nie udaje, ty również będziesz prawdopodobnie karcić i odrzucać innych ludzi, gdy im się coś nie uda. A jeśli widzisz w Bogu niezmienną miłość, którą cię obdarza, ty również będziesz kochać innych ludzi, nawet jeśli będą popełniać błędy.

Ostatni i nieunikniony krok w tym psychologicznym procesie jest więc albo gorzki, albo słodki, w zależności od tego, jaki wizerunek Boga przyjmiemy. Sposób, w jaki postrzegasz Boga, wpływa na to, jak traktujesz innych i ma również wpływ na kształtowanie procesów psychologicznych tworzących granice, według których nasza świadomość osądzi nas samych. Im bardziej jesteś przekonany, że Bóg jest sędzią, który potępia, tym bardziej będziesz potępiać innych i tym mniejsza będzie szansa na to, byś uwierzył, że Bóg przebacza, gdy tego potrzebujesz. Przebaczenie przestaje być dostępne, ale nie dlatego że Bóg odmawia przebaczenia, lecz dlatego że ty nie wierzysz, że On przebaczy. Nie jesteś w stanie dostrzec miłości Bożej, ponieważ niechęć do dzielenia się miłością z innymi powoduje niszczenie zdolności postrzegania i odczuwania.

Jezus wypowiedział się na ten temat w następujący sposób: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą. (…) A jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, na jakąż wdzięczność zasługujecie? Wszak i grzesznicy miłują tych, którzy ich miłują. Jeśli bowiem dobrze czynicie tym, którzy wam dobrze czynią, na jaką wdzięczność zasługujecie? Wszak i grzesznicy to samo czynią. (…) Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz. I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia. Dawajcie, a będzie wam dane. (…) albowiem jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”2.

Logika tej wypowiedzi Chrystusa jest prosta, a zarazem głęboka. Tekst ten przedstawia trzy istotne prawdy. Po pierwsze, Jezus zwraca się do nas z prośbą, abyśmy traktowali nienawróconych grzeszników tak, jakby w ogóle nie byli grzesznikami. Mamy ich kochać, dobrze im czynić, modlić się za nich, błogosławić, dawać, przebaczać i mamy nie osądzać tych, którzy są źli i krzywdzą, kiedy wciąż są źli, a nie po ich nawróceniu. Po drugie, po tym napomnieniu Jezus buduje coś w rodzaju mostu, którym jest zrozumienie. Mamy odnosić się w taki sposób do innych ludzi, ponieważ sam Bóg właśnie tak traktuje wszystkich grzeszników, gdy są jeszcze Jego nieprzyjaciółmi, włączając w to ciebie i mnie. On nas kocha, zanim się nawrócimy i kiedy jesteśmy jeszcze zbuntowani przeciwko Niemu. Dobrze nam czyni, błogosławi nam, przebacza bez osądzania czy potępiania. Toteż Jezus podsumowuje: bądźcie miłosierni w ten sam sposób, w jaki miłosierny jest Ojciec. Traktowanie złych i niewdzięcznych z miłością i okazywanie im miłosierdzia czyni z nas dzieci Najwyższego, ponieważ postępując w ten sposób, myślimy, odczuwamy i działamy tak jak On. Po trzecie, Pan Jezus kończy swoją wypowiedź bardzo poważnie: według takich samych standardów zostaniesz osądzony, według których osądzasz innych. Z całą pewnością Jezus nie twierdzi, że Pan Bóg potępi nas, jeśli my potępimy innych. Chrystus po prostu wyjaśnił, że Bóg nie funkcjonuje jako ten, który potępia. I charakter Stwórcy nigdy nie zmieni się tak, by zaczął odzwierciedlać naszą brzydotę.

Bóg przebacza. Nie potępia nawet tych niewdzięcznych i złych. I nigdy nie przestanie być tym, kim jest. Jezus chce, abyśmy zrozumieli, że jeśli będziemy uparcie stosować zasadę potępienia wobec innych, to takie postępowanie doprowadzi do spalenia mostu, którym jest Boże przebaczenie, mostu, przez który sami musimy przejść. Sami wpędzamy się w pułapkę potępienia, z której nie ma ucieczki. Miłosierdzie jest jedynym wyjściem dla winnego, ale pozbawiamy się tej szansy, odmawiając przebaczenia tym, którzy skrzywdzili nas.

Jeśli widzisz potępienie w Bogu, będziesz potępiać innych, aż w końcu sam doświadczysz potępienia. Natomiast jeśli widzisz w Bogu przebaczenie, które ma moc oswobodzić, będziesz obdarzać takim przebaczeniem innych i sam również odczujesz pewność, że tobie przebaczono.

Bardzo ważne jest w życiu to, by wyobrażenie o naszym Ojcu było zgodne z prawdą. Odkryjemy wówczas, że On naprawdę jest najwspanialszą Osobą w całym wszechświecie.

Dziękuję Tommy. I dziękuję panie McGregor. 

Ty Gibson

1 2 Kor 3,18. 2 Łk 6,27.32.33.35-38.