Oto historie dwóch spośród tysięcy osób, które zostały chrześcijanami po tym, jak usłyszały radiową audycję o Bogu kochającym człowieka.
Światowe Radio Adwentystyczne (AWR) swój pierwszy program wyemitowało w 1971 roku z nadajnika w Portugalii. Początki były skromne — 10 godzin programu tygodniowo dla Europy opracowanego w 12 językach. W 1980 roku nadano pierwszy program „Głosu Nadziei” w języku polskim. Rok wcześniej dobra nowina zaczęła docierać do Ameryki Łacińskiej, w roku 1983 do Afryki, w 1987 do Azji, a w 1992 do Rosji. Dziś programy AWR transmitowane są na całym świecie w blisko 100 językach.
Wizja Baranka
Z radia dochodziły trzaski. W nikłym świetle zachodzącego słońca Mahmud kręcił gałką odbiornika, szukając w skupieniu jakiegoś programu radiowego. W końcu udało się. Usłyszał sygnał trąbki, a później zapowiedź spikera w języku arabskim: „Słuchacie Światowego Radia Adwentystów „Głos Nadziei”. Mahmud uśmiechnął się. Przysunął bliżej swoje krzesło do stolika, na którym stało radio. Zamknął oczy, by w skupieniu wysłuchać historii o człowieku zwanym Jezusem.
W górach Atlas w Afryce Północnej żyje około czterech milionów Berberów. Mahmud był jednym z nich. Nie należą oni ani do ludów semickich, tak jak Arabowie, ani do ludów negroidalnych — plemion koczujących na Saharze. Berberowie zachowali unikatową, starożytną kulturę. Kiedy armie islamskie podbiły znaczne tereny Hiszpanii w VIII wieku n.e., Berberowie przyjęli islam. Mimo to wielu z nich zainteresowanych jest zasadami chrześcijaństwa — pierwotnej religii plemion Berberów, na długo przed muzułmańską inwazją.
Każdego wieczoru Mahmud słuchał audycji radiowych. Jego zainteresowanie tematami biblijnymi wciąż wzrastało. Pewnego dnia napisał list do Radia „Głos Nadziei” i poprosił o przysłanie pierwszych lekcji Korespondencyjnego Kursu Biblijnego polecanego w audycjach.
Z wielkim zainteresowaniem studiował lekcje biblijne, które mu przysłano. Po ukończeniu pierwszego kursu dotyczącego proroctw biblijnych, rozpoczął drugi kurs na temat Mesjasza.
W siedemnastej lekcji Mahmud przeczytał tekst z Ewangelii Jana: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. Czytając te słowa, otoczony został nagle jakby smugą światła. Usłyszał także głos, który mówił do niego:
— Mahmudzie, będę z tobą zawsze. Nigdy cię nie opuszczę.
Mahmud był pewny, że obok niego był Mesjasz, Baranek, Jezus Chrystus. Ciało mężczyzny zaczęło drżeć, a twarz pobladła. Jego żona z przerażeniem krzyknęła:
— Mahmudzie, co się z tobą dzieje? Czy jesteś chory?
W pierwszej chwili Mahmud nie mógł nic odpowiedzieć. Po pewnym czasie jednak wolno wypowiedział słowa:
— Byłem chory, lecz teraz zostałem uzdrowiony.
— Co masz na myśli? Nie mówiłeś mi, że byłeś chory.
— To jest choroba duszy. Ale Bóg uzdrowił mnie i dlatego moja dusza jest cała i zdrowa.
Dwie godziny później Mahmud otrzymał list od przyjaciela, którego od dłuższego czasu nie widział i o którym nie miał żadnych wiadomości. „Zostałem chrześcijaninem” — pisał w liście jego przyjaciel.
Czy to możliwe? Cóż za zbieg okoliczności! — pomyślał. Po chwili jednak stwierdził: O, nie! To nie zbieg okoliczności! To Bóg tak mnie prowadzi, abym uwierzył w Jezusa.
Mahmud uznał Jezusa za swojego osobistego Zbawiciela i zaczął świadczyć o swojej nowej wierze. Niemal natychmiast władze zaczęły go represjonować. Przez pewien czas jego dom otaczała policja. Był śledzony na każdym kroku.
Jednak Mahmud wciąż opowiadał wielu ludziom o tym, jak spotkał żywego Boga. Dziś, dzięki jego silnej wierze, odwadze, konsekwencji i mocy łaski Bożej, mała grupa na tamtym terenie modli się do Jezusa — Baranka Bożego.
Trucizna, która nie zadziałała
Był rok 1990. W małej wiosce Yegyi w Myanmarze (dawniej Birma) May Lwin, 18-letnia dziewczyna, słuchała programów nadawanych na falach krótkich i jak tysiące innych ludzi znalazła przypadkowo program „Głosu Nadziei” nadawany w jej ojczystym języku. W audycji poruszony był temat dotyczący stworzenia. To, co usłyszała, było całkowicie odmienne od tego, czego nauczyła się w swojej wiosce odciętej od świata przez labirynt delty rzeki Irrawaddy.
Sześć miesięcy później May ukończyła korespondencyjne lekcje biblijne i poprosiła o wizytę kogoś, kto mógłby opowiedzieć jej coś więcej o Jezusie Chrystusie. Jej rodzice byli zadowoleni, że interesuje się religią chrześcijańską, ale nie mieli pojęcia, czym w istocie jest chrześcijaństwo.
W roku 1991 May Lwin została ochrzczona i stała się chrześcijanką. Nadeszły jednak trudne dni. Nastał czas składania ofiar duchom przodków, aby plony ryżu były obfite, aby rodziły się dzieci, a wioska się rozwijała.
Nagle w drzwiach domu May Lwin pojawiła się stara kobieta.
— Ryż nie przyniesie plonu — zawyrokowała. — Kobiety będą bezpłodne. W waszym domu jest ktoś, kto nie oddaje czci duchom. Cała wieś jest przeklęta z powodu waszej rodziny.
— Musisz zrezygnować ze swojej chrześcijańskiej wiary! — nalegali rodzice May Lwin. — Duchy rzucą na nas klątwę, jeśli tego nie zrobisz.
Siła presji wzrastała, jednak ona nie chciała wyprzeć się swojej wiary. Jej rodzice zastraszyli ją, aż w końcu wyrzucili z domu.
W desperacji May szukała drogi wyjścia, która pomogłaby jej zachować wiarę oraz okazać szacunek względem rodziców. Takim sposobem akceptowanym w jej środowisku było samobójstwo! May zdecydowała się na zażycie specjalnie przygotowanej trucizny.
Jej rodzice wiedzieli o tym i przygotowali się na czas żałoby. Trucizna jednak nie zadziałała. Podano jej truciznę raz jeszcze i ponownie nic jej się nie stało.
Ojciec May Lwin był zdumiony tym faktem.
— Cóż to za Bóg? Nikt nigdy nie słyszał, aby ktokolwiek przeżył choćby po jednokrotnym zażyciu tej trucizny. Muszę pozwolić jej, by czciła swojego Boga tak, jak sobie tego życzy — oświadczył mieszkańcom wioski.
Jest rok 1992. May Lwin śmieje się i jest pełna radości. Uczy się w Adwentystycznej Szkole Handlowej, jak prowadzić małe przedsiębiorstwo. Ku jej wielkiej radości rodzice oraz kilkoro rodzeństwa mają być ochrzczeni. Inni krewni oraz sąsiedzi studiują lekcje biblijne. Misja w Myanmarze zamierza wybudować w tej wiosce dom modlitwy.
Rok 1993. W każdy szabat w wiosce Yegyi rozbrzmiewają słowa chrześcijańskich pieśni śpiewanych ku chwale Boga. Wielu mieszkańców wsi zbiera się wokół małej kaplicy i przysłuchuje się nabożeństwu. Słyszą imię Jezusa w swoim własnym języku. To, co kiedyś stanowiło dla nich obcą religię, teraz jest częścią ich codziennego życia.
W delcie Irrawaddy świeci pochodnia prawdy. Świeci dzięki May Lwin, która usłyszała prawdę o Bogu z odległej wyspy Guam i pozwoliła, aby Bóg stał się światłem w jej własnym życiu. Bóg zachował May od śmierci i pokonał złe duchy. Świeci, ponieważ adwentyści dnia siódmego na całym świecie pragną, by także do takich ludzi jak May Lwin mogła dotrzeć Boża ewangelia.
Oprac. K.S.
[Ramka: Mahmud uznał Jezusa za swojego osobistego Zbawiciela i zaczął świadczyć o swojej nowej wierze. Niemal natychmiast władze zaczęły go represjonować]