Eksperyment myślowy ze „stołem prawdy” ukaże, które prawdy o Bogu są najważniejsze, a które powinny się znaleźć w koszu fałszywych twierdzeń na temat Boga.
Każdy z nas ma szereg różnych wierzeń i poglądów na rozmaite tematy. Nie zawsze jesteśmy w stanie odróżnić, co ma znaczenie zasadnicze, a co jest mniej ważne, na przykład w naszej religii czy wyznaniu. Zapraszam do eksperymentu. Wyobraźmy sobie, że te nasze wierzenia i poglądy, wszystkie, leżą przed nami na stole. Uprzątnijmy go. Usuńmy z niego wszystko. Oduczmy się wszystkiego, co w naszym mniemaniu wiemy, i zacznijmy od zera — od spraw zasadniczych, najważniejszych. Co w kwestii naszych wierzeń byłoby takim pierwszym tematem, kamieniem węgielnym położonym na nowo na stole prawdy? Cokolwiek by to nie było, zanim się na nim znajdzie, musi być dokładnie sprawdzone pod kątem prawdziwości każdego twierdzenia, zgodności z rzeczywistością, a z pojawianiem się na tym stole kolejnych prawd — również pod kątem ich spójności ze sobą. Początkowe opróżnienie tego stołu prawdy jest koniczne, bo nie zawsze to, co się nam dotąd prawdą wydawało, faktycznie nią jest. Trzeba to wszystko raz jeszcze sprawdzić. Prawda nie obawia się badania i sprawdzania. Nie powinniśmy się obawiać w jakiejkolwiek dziedzinie naszego życia, nie tylko w sprawach religijnych, badać tego, w co wierzymy, i dociekać, dlaczego w to wierzymy, oraz pytać, czy jest to prawdziwe, zgodne z rzeczywistością.
Jezus bohaterem całej Biblii
W kwestii wierzeń opartych na Biblii jednym z najbardziej śmiałych stwierdzeń w niej zawartych jest to, iż jej bohaterem jest Jezus. W Ewangelii Jana Jezus mówi: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie”1. Wszystkie te biblijne opowiadania, proroctwa, sprawozdania w istocie dotyczą Jezusa.
Nigdzie w Biblii nie znajdziemy śmielszego oświadczenia niż zawarte w słowach Jezusa skierowanych do Filipa: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”2. Kiedy Jezus złożył to oświadczenie, miał na myśli to, że jest drogą do Boga, mówi prawdę o Bogu i żyje życiem Bożym. Powiedział, że jest bramą do Boga3. Powiedział też coś równie śmiałego: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak przeze Mnie”4.
Jezus albo mówił prawdę, albo był zupełnym szaleńcem. Kiedy ktoś mówi, że jest drogą, prawdą i życiem oraz że nikt nie przychodzi do Boga inaczej jak przez niego, to musi zdawać sobie sprawę z tego, co mówi. To naprawdę odważne twierdzenie.
Kiedy Jezus stał przed Piłatem i powiedział, że przyszedł na świat, „by dać świadectwo prawdzie”, ten zadał Mu pytanie: „Cóż to jest prawda?”. Nie dostrzegł, że prawdą był Ten, który przed nim stał. Prawda to nie koncepcja, idea, pomysł. Według Pisma Świętego to Jezus jest ucieleśnieniem prawdy, a przy tym człowiekiem. Jest „drogą, prawdą i życiem”.
Skoro cała Biblia składa świadectwo o Jezusie, to znaczy, że jest historią Jezusa, wielką opowieścią o Jezusie. Stary Testament to podstawa nauki o Jezusie, to przygotowanie na Jego przyjście, aspiracje i oczekiwania z Nim związane. Nowy Testament to przyjście Chrystusa, głoszenie Chrystusa, ofiara Chrystusa, a wreszcie w Księdze Apokalipsy ukazanie dopełnienia zbawienia w Chrystusie w Jego powtórnym przyjściu.
Cała biblijna narracja jest osnuta wokół postaci Jezusa. Jest taki niesamowity fragment w Nowym Testamencie, niezwykłe stwierdzenie apostoła Pawła z trzeciego rozdziału Drugiego Listu do Koryntian. Opisał w nim doświadczenie swojego narodu, Żydów, którzy odrzucili własnego Mesjasza, Zbawiciela. Zarzucił im, że przegapili Jego przyjście, a nawet ukrzyżowali. Powiedział o swoich rodakach, a zwłaszcza o religijnych przywódcach narodu: „Lecz umysły ich otępiały. Albowiem aż do dnia dzisiejszego przy czytaniu starego przymierza ta sama zasłona pozostaje nie odsłonięta, gdyż w Chrystusie zostaje ona usunięta”5.
Paweł nawiązał do doświadczenia Mojżesza wracającego z góry Synaj. Jego twarz jaśniała taką chwałą, iż Izraelici nie mogli na niego patrzeć. Musiał przysłaniać twarz, gdyż ich oczy nie były w stanie znieść tego blasku. Paweł mówi, że wielu przywódców religijnych w I wieku studiowało pisma Mojżesza, ale jak Mojżesz zakrywał swoją twarz, tak ich umysły pozostawały zakryte. We własnym Piśmie Świętym nie dostrzegali tego, co jest tam najważniejsze. Paweł mówi, że ta zasłona zakrywająca umysły wielu religijnych Żydów w I wieku n.e. „w Chrystusie zostaje usunięta”. Innymi słowy, kiedy zaczniecie czytać Stary Testament pod kątem Jezusa jako centrum, wokół którego wszystko jest osnute — tak jak powinien być czytany — to będzie tak, jakbyście zaczęli widzieć na nowo. Zasłona dosłownie opadnie.
Sposoby myślenia o Bogu
Biblia jest historią objawienia Boga w Chrystusie. Kim zatem jest ten Bóg? Skoro Jezus miał śmiałość i pewność powiedzieć, że jest drogą, prawdą i życiem — drogą do Boga, prawdą o Bogu i Bożym życiem — to o czym właściwie mówimy, gdy pytamy o Boga? Jakiego rodzaju obraz przywołuje to słowo w naszych myślach?
Jeśli to słowo przywołuje nam na myśl jakiś konkretny namalowany obraz, to z pewnością obraz ten jest błędny. Kiedyś miałem w umyśle obraz Boga namalowany przez kogoś na podstawie pewnych wskazówek Starego Testamentu. Był to obraz starego mężczyzny z krzaczastymi brwiami i długą siwą brodą, siedzącego sztywno na tronie. Tyle że Bóg powiedział Mojżeszowi wyraźnie: Mojżeszu, przypomnij tym Izraelitom, że kiedy byłem na górze i kiedy przemawiałem do nich z nieba, nie widzieli żadnej postaci ani sylwetki. Nie mogą uczynić nic, co wygląda jak Ja, bo nie widzieli, jak wyglądam. Słyszeli gromy, widzieli błyskawice i obłok, ale nie widzieli żadnej postaci6. Oni jednak spróbowali wyobrazić sobie Boga i odlali sobie złotego cielca. Oczywiście nie widzieli żadnego cielca na szczycie góry Synaj, ale że myśleli po egipsku, iż Bóg wygląda podobnie jak ziemskie istoty, na przykład jak byk, więc odlali byka. Tak naprawdę, kiedy mówimy o Bogu, mamy do czynienia z kimś, kogo nikt z nas nie zna i nie widział.
Siedem miliardów ludzi wyznaje wiele różnych religii oraz sposobów myślenia o Bogu. Wydaje się, że wszystkie te sposoby można sprowadzić do trzech zasadniczych kategorii: ateizmu, monizmu i teizmu.
Ateizm oznacza zaprzeczenie idei istnienia Boga. Według ateistów żadnego boga nie ma. W ateistycznym światopoglądzie wszechświat składa się tylko z materii i energii. Gwiazdy, orangutany, ludzie, krzesła, domy to tylko odpowiednio skonfigurowane materia i energia. A ponieważ Bóg nie jest istotą materialną, to Jego istnienie jest wykluczone. Jest niepotrzebny.
Monizm teologiczny zakłada, że Bóg i wszechświat są jednym bytem. Systemy religijne, które bazują na tym założeniu, wyznają wiarę w Boga, który jest właściwie wszystkim. Różnicę między osobami, ludźmi a przedmiotami czy zwierzętami są według monistów jedynie pozorne. Wszystko stanowi jedność, a świadomość tejże, czyli oświecenie jedności — wyzwolenie umysłu z myślenia, że istnieją jakieś różnice — uzyskuje się przez rozmaite ceremonie, rytuały i medytacje. W monizmie nawet osobiste poczucie tożsamości jest uważane za iluzję, co oznacza, że aby stać się częścią wielkiej jedności, trzeba niemal podkopać swoją tożsamość i indywidualność.
Teizm zakłada, że Bóg (lub w politeizmie bogowie) stworzył wszechświat i jest od niego odrębny. Podobnie jak rzemieślnik może zrobić stół, ale nim nie jest.
Upraszczając, każdy system religijny (islam, buddyzm, hinduizm, chrześcijaństwo, judaizm, taoizm, agnostycyzm, animizm itd.) będzie pasował do jednej z tych trzech kategorii.
Którego z tych sposobów myślenia o Bogu naucza Biblia? Biblia zaczyna się słowami: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”7. Mamy tu wskazówkę, w którym kierunku będą podążać autorzy Biblii. Nie w kierunku nieistnienia Boga czy jedności Boga i wszechświata, ale w kierunku założenia, że Bóg stworzył wszechświat i jest od niego odrębny.
Słowa maskujące niewiedzę
Zatem czym lub kim jest Bóg? Krótka odpowiedź brzmi: nie mamy pojęcia. Ale przedstawię słowa, których używają teolodzy i filozofowie dla opisania Boga, a które w gruncie rzeczy jedynie maskują tę naszą niewiedzę.
Pierwsze słowo to „wszechmocny”, mający wszelką moc. Bóg musi być naprawdę potężny, skoro utrzymuje cały ogromny wszechświat. Widok gwiazd na nocnym niebie jest zdumiewający. Patrząc na nie, uświadamiamy sobie, że jesteśmy mali, a wszechświat wielki. Inteligentni ludzie od wieków patrzyli na gwiazdy i mówili sobie: ktokolwiek to stworzył, musi być potężny, wszechmocny!
Drugie słowo to „wszechwiedzący”. Bóg musi bardzo dużo wiedzieć, aby wszystko poskładać w całość. W miarę jak nasza wiedza naukowa wzrasta, lepiej uświadamiamy sobie złożoność świata, zarówno w skali makro (wszechświata), jak i mikro (komórek i budowy materii). Potrzeba było nie lada mądrości, by to wymyślić.
Słowo „wszechobecny” jest dość oczywiste. Jeśli Bóg jest ponad stworzeniem i to On stworzył wszechświat, to nie może być ograniczony ani czasem, ani przestrzenią. On wykracza poza nasze pojmowanie przestrzeni i czasu. To daje mu możliwość wszechobecności nie tylko co do miejsca, ale i co do czasu! On może być wszędzie w przestrzeni i w każdym czasie. Kiedy przedstawił się Mojżeszowi fascynującym imieniem Jestem8, użył czasu teraźniejszego czasownika „być”. Bóg istnieje, zawsze istniał i zawsze będzie istniał. Co za niezwykły sposób zdefiniowania siebie!
Mówimy także, że Bóg jest wieczny, co oznacza, że nie miał początku ani nie będzie miał końca. Nikt z nas nie może się z tym utożsamić ani tego zrozumieć.
Wreszcie, mówimy, że Bóg jest Duchem. Jezus powiedział tak o Bogu w rozmowie z Samarytanką. Nikt z nas nie ma pojęcia, o czym mówimy, kiedy mówimy o Duchu. Jezus po zmartwychwstaniu ukazał się uczniom, a oni sądzili, że to duch. Wtedy polecił im, by Go dotknęli i przekonali się, że jest materialną postacią. Duch nie ma ciała ani kości jak my9. Słowo „duch” oznacza w gruncie rzeczy „niematerialny”. Nie wiemy, czym jest duch — wiemy tylko, czym nie jest. Duch nie ma fizycznego ciała, a przynajmniej nie jest z nim związany jak my.
Zatem w przypadku każdego z wymienionych słów wiemy, że coś przez nie wyrażamy i że jest to coś ważnego, ale nie jesteśmy pewni, co opisujemy. Kiedy mówimy „hipopotam”, „żyrafa” czy „człowiek”, wiemy, co opisujemy. Ale kiedy zaczynamy mówić o Bogu, możemy jedynie wymyślić słowa w przybliżeniu oddające nasze wyobrażenia o Nim.
Pismo Święte ma bardzo dużo do powiedzenia o tym, kim jest Bóg. Objawia Go na wiele sposobów. Już na początku objawia Boga jako Stwórcę, który stworzył niebo i ziemię. Objawia Boga jako standard wszelkiego dobra, który mówi: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty”10. Zwykle nadaje się słowu „święty” wyraźnie religijne znaczenie, tymczasem słowo to znaczy po prostu „inny”, „odmienny”. Bóg mówi nam o sobie, że jest inny — od świata i sposobu funkcjonowania świata. My też mamy być inni.
Bóg mówi też o sobie w Biblii: „Jestem miłosierny”11, czyli przebaczający, niechowający urazy. Ukazuje siebie jako tego, który ratuje swoje stworzenie. Stwórca stwarza swoje stworzenie, tchnie w nie swoje tchnienie, daje mu zdolność myślenia, odczuwania, ufania, marzenia, działania, a kiedy to stworzenie buntuje się przeciwko Stwórcy, On, zamiast się z nim rozprawić, wyrusza na zupełnie inną wojnę. Wydaje samego siebie stworzeniu, upokarza się przed nim, zniża się do jego poziomu, a kiedy stworzenie odbiera życie Stwórcy, On zmartwychwstaje i odradza to stworzenie, przyjmuje je na nowo. Dlatego mówimy, że Bóg jest Zbawicielem. To niezwykła historia miłosna. Można w nią nie wierzyć, ale nie można odmówić jej piękna.
Najważniejsze słowo
Jednak najtrafniej definiuje i objawia wielką tajemnicę tego, kim jest Bóg, krótkie zdanie z Pierwszego Listu Jana: „Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością”12. Bóg jest miłością. Jan nawet nie mówi, że On kocha, że jest miłujący, ale że jest samą miłością. Jeśli to jest prawdą — w co głęboko wierzę — to nie ma lepszej dobrej nowiny niż ta. Żadna dobra nowina nie może się nawet równać z tą, że istnieje Bóg, który nas stworzył i który w głębi swojej natury jest miłością.
Nawet to, że istnieje Bóg, niekoniecznie musi być dobrą nowiną. Podobnie jak niekoniecznie dobrą nowiną jest to, że żona ma męża. Nie jest ważne czy ma, ważne jest, jakiego ma męża. Chyba żadna kobieta na pytanie, czy chce mieć męża, nie odpowie: o, tak, niech będzie byle jaki mąż, byleby był! Zatem samo to, że Bóg istnieje, nie jest najważniejsze. Liczy się to, jaki On jest. O jakim Bogu mówimy? Bóg, który jest miłością, to absolutnie zdumiewający obraz Boga.
Kiedy Jezus stał przed Piłatem, a ten z rezygnacją i irytacją zapytał: „Cóż to jest prawda?”, Jezus odpowiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”… Jestem drogą do Boga, prawdą o Bogu, żyję życiem Boga! To najśmielsza deklaracja w dziejach. Jezus powiedział o sobie, że jest uosobieniem, inkarnacją, ucieleśnieniem tego, kim i czym jest Bóg. A jeśli Bóg jest jak Jezus, to jest to naprawdę dobra nowina!
W Ewangeliach Mateusza, Marka, Łukasza i Jana przeczytamy o Kimś, kto uzdrawiał, nauczał, okazywał dobroć, łaskawość, przebaczenie, nieprzekupność, niezależność, bezkompromisowość. Kto z szacunkiem odnosił się nawet do prostytutek. Nie irytowała Go obecność i zachowanie dzieci. Jeśli Bóg jest taki, jak obraz Jezusa namalowany przez czterech ewangelistów, to jest to niezwykle dobra nowina! Nie ma lepszej!
Zatem pierwszą i najważniejszą prawdą, którą umieścimy na naszym „stole prawdy”, jest ta, że Bóg jest miłością. Każda kolejna prawda, którą dodamy do „stołu prawdy” będzie oceniana przez tę pierwszą i najważniejszą. Drugim kryterium będzie to, czy dane twierdzenie jest zgodne z Pismem Świętym. Dlatego jeśli każde kolejne twierdzenie nie będzie zgodne z Pismem Świętym i prawdą, że jest miłością, nie powinno trafić na nasz „stół prawdy”, tylko trafić do kosza z fałszywymi twierdzeniami o Bogu.
Przystępując do tworzenia „stołu prawdy” i zadając pytanie, kim jest Bóg, nigdy nie możemy odrzucić prawdy, że Bóg jest miłością, a Jezus przyszedł, by to pokazać. W Ewangelii Jana Jezus mówi: „Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich”. Sednem miłości jest to, że skupia się ona na innych, prowadzi do ofiarowania siebie. Miłość jest stawianiem innych wyżej niż samego siebie. Jeśli przyjmiemy tę zasadniczą definicję miłości — iż jest ona stawianiem innych na pierwszym miejscu — a potem porównamy ją z faktem, że „Bóg jest miłością”, powie nam to, że Bóg nie dba przede wszystkim o siebie, swoje potrzeby, pragnienia, nadzieje, dążenia i ambicje. Bóg jest przedstawiony w Piśmie jako troszczący się o innych.
W słynnym hymnie o miłości apostoł Paweł podkreśla: „Miłość nie szuka swego”. To znaczy, że nie kieruje się własnym interesem, własnymi nadziejami i pragnieniami. Nie myśli w kategoriach „ja” i „moje”. Miłość to dawanie, nie egoizm. To troska o innych. I taki właśnie jest Bóg. I takiego Boga ukazał nam Jezus swoim życiem i swoją śmiercią. Jezus żył dla innych i umarł za innych.
Bóg jest najpotężniejszą istotą we wszechświecie w kategoriach Jego natury i charakteru, a przy tym najpokorniejszą, najłaskawszą, najbardziej wyrozumiałą, najbardziej uprzejmą, najbardziej wybaczającą. Jest miłością. I to jest naprawdę dobra nowina!
David Asscherick
1 J 5,39. 2 J 14,6. 3 Zob. J 10,7. 4 J 14,6. 5 2 Kor 3,14. 6 Zob. Pwt 4,12. 7 Rdz 1,1. 8 Zob. Wj 3,14. 9 Zob. Łk 24,39. 10 1 P 1,16. 11 Wj 22,27. 12 1 J 4,8.