Moc słowa – jakim językiem mówimy do siebie nawzajem?

2475

Wypowiadamy dziennie tysiące słów. Przychodzi nam to tak naturalnie, że często nie zastanawiamy się nad tym, co mówimy.

Zdarza się, że odpowiadamy automatycznie, zajmując się czymś innym, i być może nie zdajemy sobie sprawy z tego, że słowo, które jest nośnikiem naszych uczuć, postaw, przekonań i dzięki któremu możemy komunikować się z innymi, otwierając przed nimi nasz wewnętrzny świat — ma niezwykłą moc.

Słowo zmienia świat

W Piśmie Świętym czytamy o Bogu, którego słowo ma moc. On wypowiada słowa i zmienia rzeczywistość. Pewien rzymski setnik, którego historię odnotowały Ewangelie, prosząc Jezusa o to, by uzdrowił jego sługę, powiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój”1. O mocy Bożego słowa świadczy także fragment psalmu: „Bo On [Bóg] rzekł — i stało się”2. Wystarczy, że Bóg powie tylko słowo. Jako ludzie nie posiadamy takiej mocy, to zrozumiałe, ale… właśnie, jest ale. Nasze słowa też mają moc zmieniać rzeczywistość, wpływać na nasze relacje z innymi i na myślenie o sobie ludzi, z którymi przebywamy, naszych bliskich, dzieci, współmałżonków. To, w jaki sposób komunikujemy się ze sobą, jakich używamy słów, kształtuje nasze wzajemne relacje. Chwila prawdziwej rozmowy może czasami zmienić nasze myślenie, decyzje, podejście do wielu spraw, a w konsekwencji nasze życie. Niektóre słowa wypowiedziane do nas ze strony bliskich osób zostają w nas na wiele lat, budząc wzruszenie i przywołując uśmiech bądź też powodując cichy żal i smutek. Słowami możemy budować i leczyć, ale też ranić i sprawiać ból.

Język żyrafy

Psycholog Marshall B. Rosenberg, autor metody Porozumienie bez przemocy, powiedział, że ludzie, komunikując się z innymi, mogą posługiwać się językiem żyrafy bądź językiem szakala. Przyrównał sposób komunikowania się ludzi do tych dwóch charakterystycznych zwierząt. Żyrafa jest łagodnym, roślinożernym stworzeniem, które dzięki swojej długiej szyi może popatrzeć na świat „z boku”, by lepiej zdiagnozować problem, zobaczyć więcej i kiedy trzeba zachować spokój. Żyrafa ma też proporcjonalnie największe serce wśród wszystkich ssaków, dlatego też można powiedzieć, że język żyrafy to język serca. To taki sposób komunikacji, w którym staramy się zauważać emocje innych i ich potrzeby, których zaspokojenie wpływa na ich zachowanie i działania. Język żyrafy to także taki sposób komunikowania się z drugim człowiekiem, który charakteryzują szczerość, jasność wypowiedzi, szacunek i empatia. To język, któremu obcy jest szantaż, straszenie i manipulowanie drugim człowiekiem. Posługując się językiem żyrafy, nie wpędzamy innych w poczucie winy, nie chcemy mieć nad nimi kontroli. To także umiejętność wczucia się w sytuację i potrzeby drugiej osoby, to podjęcie autentycznej próby zrozumienia drugiego człowieka poprzez prawdziwe słuchanie go. Pisząc prawdziwe słuchanie, mam na myśli, taki poziom rozmowy, w którym ludzie chcą zrozumieć siebie i rozmówcę, są otwarci na to, co ma do powiedzenia druga osoba, próbując dotrzeć do potrzeb, które ukryte są pod powłoką słów.

Język szakala

Kiedy słuchamy kogoś tylko po to, by od razu odpowiedzieć mu argumentem na argument, doprowadzając do tego, że rozmowa zamienia się w słowną szermierkę, przechodzimy na język szakala. Szakal, który jest drapieżnikiem, symbolizuje taki sposób komunikowania się z drugim człowiekiem, który charakteryzuje obwinianie, oskarżanie, niereagowanie na potrzeby rozmówcy, wymuszanie posłuszeństwa, krytyka czy też osądzanie i uogólnianie. To szakal porównuje, posługuje się etykietami (nie widząc, że każdy człowiek jest niepowtarzalną istotą) oraz stereotypami. By wymusić posłuszeństwo, straszy karami lub kusi nagrodami, a wszystko po to, by kontrolować i dominować. Bo szakal wprost nie cierpi sprzeciwu.

Kim jestem?

Kim zatem jestem? Jak często pozwalam, by przemówił przeze mnie szakal, a jak często dopuszczam do głosu żyrafę? Czy słowa, które wypowiadam do moich dzieci i współmałżonka to język żyrafy czy jazgot szakala? Warto zastanowić się, w jakich sytuacjach potrafimy mówić językiem serca, a kiedy kąsamy jak szakal. Czasami możemy być szakalem w owczej skórze i pomimo miłego tonu mówić słowa, które krzywdzą i powodują negatywną samoocenę tych, których kochamy. A przecież kochamy i czujemy, że to nasza rodzina jest dla nas najważniejsza, że nasze dzieci to szczęście, które ubogaca nasze życie. Kochamy, ale czasem zabiegani i zmęczeni, w poczuciu bezradności pozwalamy, by przemówił przez nas szakal. I zapominamy, że słowo ma moc nie tylko leczyć i koić, ale także ranić, pozostawiając blizny, których na pierwszy rzut oka nie widać, ale które przypominają przykre słowa często jeszcze wiele lat po tym, jak wybrzmiały.

To od nas zależy, jaki sposób komunikacji wybierzemy w swoich rodzinach, jakim językiem będziemy zwracać się do naszych dzieci, współmałżonków, ale także do samego siebie — bo przecież względem siebie też możemy być żyrafą bądź szakalem. Decydując się na język żyrafy, stajemy się sobie bliżsi, uczymy się słuchać siebie nawzajem i zauważać potrzeby drugiej osoby. Dzięki niemu burzymy mury, które mogłyby nas od siebie odgradzać, i budujemy mosty, które łączą i zbliżają nas do siebie nawzajem. I jako rodzina stajemy się wspólnotą osób, które potrafią dzielić się swoimi przeżyciami, które mają odwagę mówić o swoich emocjach i potrzebach, bo darzą się zaufaniem. Porozumiewanie się językiem żyrafy otwiera drogę do dialogu, bez którego nasze rodziny nie mogą prawidłowo funkcjonować. Pozostaje mi tylko życzyć, by jak najrzadziej słyszalny był w naszych domach jazgot szakala,  byśmy mogli wypowiadać do siebie miłe słowa, o których już mędrzec Salomon pisał, że „są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała”3.

Beata Baron

1 Mt 8,8. 2 Ps 33,9. 3 Prz 16,24.

Niektóre słowa bliskich zostają w nas na wiele lat, budząc wzruszenie i przywołując uśmiech bądź też powodując żal i smutek. Słowami możemy budować i leczyć, ale też ranić i sprawiać ból