Przegrana wyznawców makaronu

218

Pewna Niderlandka chciała sobie zrobić zdjęcie do prawa jazdy koniecznie z durszlakiem na głowie, bo takie — jak stwierdziła — są wymogi jej religii, pastafarianizmu. W jej sprawie wypowiedział się Europejski Trybunał Praw Człowieka.

To nie pierwsza batalia o zdjęcia z durszlakiem jako religijnym nakryciem głowy. Już wcześniej, bo w 2017 roku świat obiegła informacja o pewnym Czechu z Brna, w którego dowodzie osobistym umieszczono zdjęcie z durszlakiem jako nakryciem głowy, uznając, że nosi je z powodów religijnych. Jeszcze dwa lata wcześniej sądy austriackie uznały prawo pewnego Austriaka do takiego zdjęcia w jego prawie jazdy.

Pastafarianizm, czy też Kościół Latającego Potwora Spaghetti (KLPS), powstał w Stanach Zjednoczonych w 2005 roku. Jego założyciel Bobby Henderson ogłosił, że wszechświat został stworzony przez „Jego Makaronowatość” Latającego Potwora Spaghetti. W pastafarianizmie nie uznaje się nakazów i zakazów, rytuałów i modłów. Zamiast dziesięciu przykazań jest osiem sugestii zaczynających się od słów: „Naprawdę wolałbym, żebyś nie…”. „Makaroniarze” nie lubią świętoszkowatości, agresji, bycia niemiłym dla innych, oceniania ludzi po wyglądzie, fanatyzmu, wydawania pieniędzy na kościoły, meczety, kapliczki. Za to lubią swobodę seksualną, twierdząc, że „czystość jest ważna w przypadku wody pitnej, a nie ludzi”. Mają swoje „święte” dwie księgi — Luźny Kanon (Stary i Nowy Pastament) i Ewangelię Kościoła LPS Bobby’ego Hendersona. W Luźnym Kanonie można się natknąć m.in. na: „Klątwę Łysego Karzełka”, „Wielkie wyjście Knypków”, „Księgę Penelopy”, „Czystkę Darwina”, „Wyznaczniki etyczne dla piratów”. Co do tych ostatnich, to strój piracki jest niemal ich strojem liturgicznym, durszlak — obowiązkowym nakryciem głowy, a makaron z mięsnymi klopsikami rodzajem świętej potrawy, jak komunia.

A wracając do Niderlandki, zaskarżyła ona decyzję urzędników do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC), a ten 2 grudnia zeszłego roku odrzucił jej skargę. Trybunał uznał, że nie jest łamaniem praw człowieka w zakresie wolności sumienia i wyznania konieczność krótkotrwałego zdjęcia części odzieży ze względów bezpieczeństwa. Trybunał uznał też, że wyznanie, aby być chronione, powinno posiadać cechę „powagi i spójności”, czego wyznawcom Latającego Potwora Spaghetti brak.

Rozczarowani stanowiskiem ETPC niderlandcy „makaroniarze” — mam nadzieję, że wyznawcy KLPS, w swoim luźnym podchodzeniu do wszystkiego, nie będą mi mieli za złe używania tego sformułowania wobec nich — nie zgodzili się z nim i stwierdzili, że ETPC wszedł tą decyzją na grunt teologii, zamiast trzymać się gruntu prawa.

Pastafarianie w Polsce

W Polsce też mamy wyznawców tej „religii”. Biorę to słowo w cudzysłów, bo podobnie do polskich sądów i przedstawicieli nauki mam duże wątpliwości co do takiego określania tego ruchu. Polska nitka makaronowego KLPS zawiązana w 2010 roku postanowiła się formalnie zarejestrować dwa lata później, wnioskując o wpis do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych prowadzonego przez ministra spraw wewnętrznych i administracji. Ten w 2013 roku odmówił wpisu, uzasadniając, że do rejestru wpisana może zostać wyłącznie wspólnota religijna, utworzona „w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej”. Minister wsparł się opinią biegłych religioznawców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy stwierdzili, że choć w KLPS występują wszystkie zewnętrzne elementy religii, jak doktryna, kult czy organizacja, to w istocie jest to parodia doktryn religijnych już istniejących, stworzona dla ich ośmieszania. Uznali KLPS za rodzaj antyreligii. Ich zdaniem klasyczne religie odpowiadają na fundamentalne pytania natury egzystencjalnej, dają jakąś nadzieję zbawienia, w którą należy uwierzyć, gdy tymczasem wyznawcy „Jego Makaronowatości” nawet nie kryją się ze swoim ateizmem.

„Makaroniarze” się od tej decyzji odwołali do sądu. Twierdzili, że minister się pomylił; że spełnili wszystkie wymagania formalne dla rejestracji; że nie można mierzyć zawartości wiary w człowieku i że niczego nie parodiują, bo to dotyk macki „Jego Makaronowatości” sprawił, iż porzucili ateizm na rzecz głębokiej wiary w Latającego Potwora Spaghetti. Sąd dopatrzył się pewnych uchybień formalnych i uchylił decyzję ministra, nakazując mu ponownie rozpatrzyć wniosek o rejestrację. Minister podtrzymał swoje stanowisko. Sprawa trafiła więc do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, potem ponownie do ministra, który umorzył postępowanie o wpis do rejestru.

Ostatecznie ministerialno-sądową batalię z makaronem w tle rozstrzygnął w 2016 roku Naczelny Sąd Administracyjny, oddalając skargę kasacyjną „makaroniarzy” na umorzenie postępowania o wpis ich Kościoła do ministerialnego rejestru. NSA przywołał znaną już argumentację o religiach prześmiewczych i parodiach religijnych, które powstają po to, „aby poprzez ośmieszenie skrytykować pewne elementy istniejących religii, czy też dać wyraz niechęci swoich twórców do zjawiska religii jako takiej”. Sąd uznał, że istota tego sporu sprowadza się do ustalenia, czy minister był uprawniony do dokonania oceny, czy wnioskowany do rejestracji KLPS stanowi wspólnotę wyznaniową, utworzoną w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej, albowiem tylko taka wspólnota może być przedmiotem postępowania o wpis do rejestru. Po zdefiniowaniu istoty sporu NSA uznał, że minister miał do tego prawo i dlatego orzekł, jak orzekł.

Polska nitka KLPS zapowiedziała zwrócenie się do ETPC, ale ten jak widać po grudniowej decyzji w sprawie Niderlandki, raczej się do skargi z Polski nie odniesie przychylnie.

Zachodzi pytanie: czy traktujący absolutnie na poważnie swoją prześmiewczą religię wyznawcy „Jego Makaronowatości” znaleźliby w sobie tyle odwagi, empatii i pokory, by udać się ze swoim „przesłaniem religijnym” do szpitali, na przykład na oddziały z terminalnie chorymi, aby tam modlić się za nich i nieść im nadzieję? Bo na przykład chrześcijanie tak robią. 

Olgierd Danielewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj