Nie czekaj na cud. Bądź cudem dla innych

1474

Gdybym miał wybór między wystąpieniem w roli mówcy motywacyjnego przed dziesięcioma milionami ludzi a rozmową o ewangelii z jednym człowiekiem, zawsze wybiorę to drugie — wyznał „Znakom Czasu” Nick Vujicic podczas wizyty w Polsce.

Hala na piętnaście tysięcy osób, głośna muzyka, światła, dym — prawdziwy show. Gwiazdą wieczoru — Nick Vujicic, chyba najpopularniejszy inwalida na świecie. Ma jeden cel: dotrzeć do siedmiu miliardów ludzi. Dotąd udało mu się przemawiać do dwóch miliardów słuchaczy. Kolejnym przystankiem na drodze do zrealizowania ambitnego wyzwania był Kraków.

Podczas tej wizyty „Znaki Czasu” miały okazję porozmawiać zarówno z Vujicicem. Spotkaliśmy też przykutego do wózka dwunastoletniego Dominika, który tego dnia spełnił swoje marzenie. Do Krakowa przyjechał z niewielkiego miasta obok Gliwic. Gdy udało mu się zrobić zdjęcie z Vujicicem, wzruszony chłopiec przyznał: „Kiedy tylko usłyszałem historię Nicka i przeczytałem książkę Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń, stał się on dla mnie inspiracją. Pokazuje, że z Bogiem można prowadzić szczęśliwe życie, można mieć żonę, można inspirować innych”.

Chory na porażenie mózgowe chłopiec poszukuje swojej drogi tak samo jak kiedyś Nick.

Trudna droga

Rodzice Nicka nie byli przygotowani na urodzenie tak chorego dziecka. – Kiedy dorastałem, nie mieli też pojęcia, w czym jestem zdolny – opowiada. Jako wierzące osoby (tata był pastorem) zawsze mu jednak powtarzali: bądź wdzięczny za to, co masz. Więc po kolei uczył się podstawowych czynności. Dziś kikutem lewej stopy — czyli jedyną kończyną, jaką ma — posługuje się telefonem komórkowym, komputerem… Napisał sześć książek, pływa na desce, skacze ze spadochronem. Kiedyś jego mama stoczyła bój, żeby jako pierwszy niepełnosprawny Australijczyk w historii tego kraju mógł chodzić do szkoły ze zdrowymi dziećmi. Ostatecznie skończył studia ekonomiczne i dziś sam uczy oraz posiada własną firmę.

Być może nie byłoby międzynarodowej sławy Vujicica, gdyby nie… woźny w jego liceum.

— Będziesz mówcą — powiedział mu pewnego razu.

— Ja? Ale o czym właściwie miałbym mówić? — zdziwił się kilkunastoletni Nick.

— Będziesz opowiadał swoją historię.

— Nie mam żadnej „mojej historii”.

— Masz!

Pewnego razu rzeczywiście został poproszony o pierwszą przemowę do niewielkiej grupki nastolatków. Pochwalił się tym swojej mamie.

— O czym właściwie będziesz opowiadał? — zapytała syna.

— O mojej historii.

— To ty masz jakąś historię do opowiedzenia? — zdziwiła się.

Tata był jeszcze bardziej pragmatyczny:

— To twoje hobby czy praca?

— Praca, tato.

— A płacą ci za to?

— Noo… nie.

— A zatem to nie jest praca, synu.

Młodzieniec potraktował te słowa jako wyzwanie. Skontaktował się z pięćdziesięcioma trzema szkołami, co kosztowało go wiele wysiłku i stresu. Jedna wreszcie zaprosiła go do wygłoszenia przemowy. Po jakimś czasie zorientował się, że akurat ta, która oddalona jest od jego domu o dwie i pół godziny jazdy. Na szczęście zdecydowała się zapłacić mu pięćdziesiąt dolarów honorarium, które starczyło akurat na pokrycie kosztów przejazdu. Sukces? Nie do końca. Przemowa trwała pięć minut, a przyszło na nią dziesięć osób.

Bez ograniczeń?

W Krakowie słuchało go tysiąc razy więcej osób — w Tauron Arenie, na konferencji zorganizowanej przez firmę szkoleniową Milewscy & Partnerzy. Dzisiaj pewny siebie Nick opowiada anegdotę za anegdotą („Nie mógłbym być katolikiem, bo nie mogę się przeżegnać”). Ale nie ukrywa też wcale, że zdarzały się chwile załamania. W wieku dziesięciu lat próbował utopić się w wannie. Zatrzymała go jedynie myśl o płaczącej nad jego grobem rodzinie.

Vujicic podkreśla, jak ważni są najbliżsi: – Kiedy jesteś w domu, nie ma nic ważniejszego niż rodzina. To nic, że widzę dwieście trzy nieprzeczytane wiadomości. Mamy z żoną umowę, że jeśli przebywając w jej i dzieci towarzystwie wyciągnę telefon, to ona odbierze mi go i odłoży na najwyższą półkę, do której zapewne nie dosięgnę.

Podczas spotkania nie zabrakło nawet rad dla samotnych. – Jeżeli nie jesteś szczęśliwym singlem, nie będziesz szczęśliwym małżonkiem – mówił Vujicic. Przypominał też, jak ważne jest dziękowanie Bogu w każdym czasie. Radził, aby odwiedzać sierocińce i osoby bezrobotne, by nauczyć się wdzięczności.

Spotkania z Nickiem przepełnione są złotymi myślami, na których spokojnie można by oprzeć oddzielne przemowy. – Zamiast czekać na cud, możesz być cudem dla innych ludzi – przekonywał. – Jeśli pokładasz szczęście w tymczasowych rzeczach, twoje szczęście będzie tymczasowe. Strach blokuje cię bardziej niż ręce i nogi. Nie bądź chrześcijaninem ze względu na Kościół, bo Kościół może cię rozczarować. Chodź do kościoła, ucz się, ale nie bądź chrześcijaninem ze względu na innych chrześcijan; bądź chrześcijaninem ze względu na Jezusa.

Ewangelista, biznesmen?

Mimo że spotkanie miało charakter motywacyjny, pod koniec Vujicic nie powstrzymał się od odwołań religijnych. — Jeśli jesteś osobą, która się modli, wiedz, że ja też będę się za ciebie modlił — obiecał. Ale sam też poprosił o modlitwy za swoją rodzinę. Boris, jego tata, ma raka. — Kiedykolwiek wyjeżdżam na tour taki jak ten, żegnam się z nim ze świadomością, że to może być nasze ostatnie pożegnanie. Wiemy jednak, że jeśli nie spotkamy się tutaj, spotkamy się w niebie — wyznał ze sceny.

Swoją najbliższą rodzinę — żonę i dwoje dzieci chciałby pewnego dnia zabrać ze sobą do Polski. — Jeśli kolejnym razem tu przyjadę, chcę współpracować z Kościołami, aby móc opowiedzieć swoje świadectwo i o Jezusie — zapewnił.

Takie wyznania podczas wydarzenia w dużej mierze skierowanego do świata biznesu mogą dziwić. Ale nie tych, którzy zmagają się z podobnymi problemami, co Nick.

— Dla mnie Bóg jest bardzo ważny. Czuję, że kształtuje moje życie — mówi nam Dominik. Po chwili dodaje: — Czasami jest mi ciężko zrozumieć plany Pana Boga wobec mnie… Widać, że Nick ma autentyczną wiarę, żyje nią na co dzień. Pokazuje, jak to robić.

Równy tydzień przed przyjazdem do Krakowa Vujicic gościł w Kijowie. Tamtejsze spotkanie miało bardziej religijny charakter, było nawet na żywo transmitowane przez adwentystyczną telewizję Hope Channel, która była jednym ze sponsorów wydarzenia. Po przemowie Australijczyka na scenę wyszło trzynastu zwierzchników Kościołów chrześcijańskich działających na Ukrainie. Modlili się o pokój dla tego kraju.

W Krakowie, jeszcze przed wyjściem Vujicica na scenę, „Znaki Czasu” zapytały go, kim czuje się bardziej: ewangelistą czy mówcą motywacyjnym. — Prawdziwa ewangelia to kochanie ludzi tam, gdzie są — odparł Nick. — Tam, na Ukrainie, mieliśmy też przedstawicieli rządu i modliliśmy się na kolanach o pokój i realizację ich potrzeb. Gdybym miał wybór, tak jak pytasz, między wystąpieniem w roli mówcy motywacyjnego przed dziesięcioma milionami ludzi a rozmową o ewangelii z jednym człowiekiem, zawsze wybiorę to drugie.

— Największym uzdrowieniem dla człowieka jest uzdrowienie jego duszy poprzez łaskę Boga i moc Jezusa Chrystusa — kontynuował Vujicic. — Jeśli pytasz o to, kim jestem i dlaczego przemawiam jako mówca motywacyjny, odpowiadam: robię to, bo chcę dotrzeć do siedmiu miliardów ludzi na świecie. A nie da się do nich dotrzeć przez ściśle religijny przekaz. Jak dotąd przemawiałem na spotkaniach motywacyjnych do miliarda czterystu milionów ludzi, a opowiadając o ewangelii — do sześciuset tysięcy ludzi. Ale właśnie takie spotkania jak to dzisiejsze pomagają mi przyjść do was i otworzyć drzwi w tych krajach, które nie zaprosiłyby mnie, abym głosił ewangelię.

— Swoją drogą, to będzie moje nowe ulubione pytanie z tych, jakie dotąd otrzymałem — zakończył Nick żyjący bez rąk, bez nóg i bez ograniczeń.

Michał Rakowski

Foto: Flickr

Jeżeli nie jesteś szczęśliwym singlem, nie będziesz szczęśliwym małżonkiem. Jeśli pokładasz szczęście w tymczasowych rzeczach, twoje szczęście będzie tymczasowe — Nick Vujicic