W kwietniu do laski marszałkowskiej wpłynął projekt zaostrzenia i rozszerzenia odpowiedzialności karnej za przestępstwa przeciwko wolności religijnej. Istnieją obawy, że proponowana nowelizacja zamiast tę wolność mocniej chronić, jeszcze mocniej ją ograniczy, i nie tylko ją.
Jak dotąd w kodeksie karnym mamy trzy artykuły chroniące wolność religijną. Pierwszy z nich, art. 194, zakazuje ograniczania człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość. Drugi, art. 195, zakazuje złośliwego przeszkadzania w publicznym wykonywaniu aktów religijnych. Trzeci, art. 196, zabrania obrażania cudzych uczuć religijnych przez publiczne znieważanie przedmiotów czci religijnej czy miejsc przeznaczonych do wykonywania obrzędów religijnych. Wszystkie te przestępstwa są jak dotąd zagrożone karami alternatywnymi grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Propozycje zmiany prawa
Kwietniowy projekt zmian zaostrza tę odpowiedzialność, a nawet poszerza obszar karalnych zachowań. Z przepisu o zakazie złośliwego przeszkadzania w obrzędach miałoby zniknąć znamię złośliwości. Znacznie ułatwiłoby to prokuratorom formułowanie aktów oskarżenia o to przestępstwo, nie musieliby bowiem wysilać się, by dowodzić, że sprawcy działali złośliwie. Przesłanka złośliwości rozumiana jest jako działanie intencjonalne — z chęci przeszkodzenia, poniżania z motywów światopoglądowych uczuć osób wykonujących akty kultu religijnego. Wykazanie złośliwości wymagałoby badania tych motywów, analizowania światopoglądu podejrzanego, co nie jest wcale takie łatwe. Po zmianie wystarczyłoby proste ustalenie, czy doszło do przeszkadzania, czy nie.
Projekt przewiduje też dodanie do tego przepisu zupełnie nowego paragrafu, że jeżeli sprawca przeszkadzania doprowadzi do przerwania wykonywania aktu religijnego, będzie podlegał — uwaga! — tylko karze pozbawienia wolności i to w wymiarze do trzech lat. Zniknęłaby zatem możliwość ukarania go przez sąd łagodniejszymi karami — grzywny lub ograniczenia wolności. Tym zaś, kto w praktyce zdecyduje o przerwaniu wykonywania aktu religijnego, każdorazowo będzie tylko i wyłącznie duchowny ten akt prowadzący. Zmiana ta włożyłaby zatem w ręce duchownych bardzo dolegliwą broń, którą będą mogli dotkliwie zranić wszelkich „przeszkadzaczy”. Wystarczy bowiem, że duchowny choć na minutę przerwie wykonywanie aktu religijnego, a sprawca przeszkadzania — niezależnie od tego, jak będzie przeszkadzał, bo projekt przepisu tego nie precyzuje — zostanie bezwzględnie skazany na karę więzienia.
Dalej projekt przewiduje usunięcie przepisu o obrazie uczuć religijnych. Miałby on zostać zastąpiony zakazem publicznego lżenia lub wyszydzania Kościoła lub innego związku wyznaniowego, jego — uwaga! — dogmatów lub obrzędów, a także publicznego znieważania przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Czyny te zagrożone byłyby jak dotychczas karami alternatywnymi — grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Jeśli jednak do tego lżenia, wyszydzania czy znieważania doszłoby w czasie i miejscu wykonywania aktu religijnego lub za pomocą środków masowego komunikowania (np. w internecie), to znów kara byłaby tylko jedna — pozbawienie wolności i to do lat trzech.
W obecnym jeszcze stanie prawnym, żeby oskarżyć kogoś o obrazę uczuć religijnych, potrzeba przynajmniej dwóch osób, które zgłoszą prokuratorowi, że ich uczucia zostały obrażone, i to konkretnie — znieważeniem przedmiotu czci lub miejsca kultu. Po zmianie do oskarżenia wystarczy sama ocena prokuratora, że doszło do lżenia, wyszydzania czy znieważania. Przy czym to lżenie i wyszydzanie może dotyczyć nie tylko samego Kościoła czy innego związku wyznaniowego, ale nawet jego dogmatów (czyli nauk, prawd wiary) czy obrzędów. A to jest już znaczne rozszerzenie obszaru karalności.
Należy się zacząć obawiać, że te przepisy, jeśli w takim kształcie zostaną wprowadzone w życie, będą w rękach prokuratorów państwa coraz bardziej wyznaniowego narzędziem jeszcze dalszego ograniczania wolności, i to nie tylko wolności słowa w ogóle, ale i wolności religijnej. Bo jak rozumieć zamiar karania za „lżenie lub wyszydzanie dogmatów lub obrzędów”? Może się okazać, że karalna za chwilę stanie się krytyka w formie wyśmiewania lub kpiny dogmatów np. Kościoła katolickiego. I nie chodzi tu o zachęcanie do takiej formy krytyki cudzych wierzeń, ale czasami może się zdarzyć, że „okrągłe słówka” będą za słabe, by dostatecznie potępić fałszywe nauki i oparte na nich gorszące zachowanie. Oczywiście fałszywe z perspektywy jednej religii czy jednego wyznania w nauczaniu drugiej religii czy drugiego wyznania. Biblijny prorok Eliasz na górze Karmel ewidentnie załapałby się na wyrok za drwienie z nauk kapłanów Baala i ich boga1. Apostoł Paweł, potępiając nauki fałszywych nauczycieli religijnych pochodzących z Krety, określił ich słowami ich własnego poety: „łgarze, wstrętne bydlęta, brzuchy leniwe”2. Jan Chrzciciel nazwał liderów religijnych swojego narodu plemieniem żmijowym3. Podobnie Jezus, który jeszcze dodał określenia: głupi, ślepi, obłudnicy4. Wszystkie te wypowiedzi można by dziś podciągnąć pod lżenie czy wyszydzanie cudzych nauk religijnych w osobach ich głosicieli. Choć nawet wtedy dla Pawła, Jana czy Jezusa tak ostre sformułowania nie były normą, lecz rzadką koniecznością.
O co chodzi?
O co tak naprawdę chodzi? Czy rzeczywiście Polska jest dziś krajem, w którym wolność religijna jest zagrożona? Czym może być zagrożona wolność religijna w kraju, w którym coroczne przepływy finansowe z budżetu państwa i samorządów w kierunku Kościoła dominującego idą w miliardy? Gdzie nie istnieje żaden świecki ceremoniał obchodzenia świąt państwowych, gdyż niemal wszystkie są obchodzone po katolicku. Gdzie w każdej szkole, jednostce mundurowej, w każdym szpitalu są kapelani. Gdzie w publicznej telewizji pełno jest programów katolickich i transmisji z katolickich mszy.
Czy to nie pokłosie niedawnych głośnych protestów po zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego w Polsce, gdzie kierunek krytyki społecznej był wymierzony w Kościół katolicki? Czy to nie efekt kolejnej krytyki społecznej wywołanej ujawnieniem kolejnych przypadków pedofilii wśród katolickiego kleru? Krytyki, która wyrażała się na przykład symbolicznym zawieszaniem na kościelnych ogrodzeniach czy bramach dziecięcych bucików? Dokładnie za to została właśnie pozbawiona w kwietniu immunitetu poselskiego Joanna Scheuring-Wielgus, by umożliwić wymiarowi „sprawiedliwości” (sic!) ukaranie jej za taki akt krytyki przeciw bezkarności pedofilii w sutannach. Okazuje się, że we współczesnej Polsce łatwiej dobrać się do skóry posłowi niż kościelnemu pedofilowi. Te zmiany mają wszelką krytykę jeszcze bardziej utrudnić.
Ciekawie wypowiedział się na ten temat dr hab. Paweł Borecki w niedawnym wywiadzie dla Radia Tok FM. Odnosząc się do formacji politycznej, która ten projekt zgłosiła, czyli Solidarnej Polski, powiedział, że zrobiła to, aby w najbliższych wyborach zyskać poparcie instytucjonalnego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, gdyż bez niego partia z jednoprocentowym poparciem społecznym w sondażach nie ma żadnych szans. A powodowane „wdzięcznością” poparcie tego Kościoła może się przełożyć przy urnach na przyrost głosów zapewniający przetrwanie. Poza tym — zdaniem Boreckiego — w Polsce kwestie religijne zawsze były podnoszone przez jedną czy drugą stronę sporu politycznego, by albo odwrócić uwagę obywateli od najistotniejszych, ale trudnych do szybkiego rozwiązania problemów społecznych, albo zdobywać punkty u najbardziej oddanego własnego elektoratu — czy to postulatami odcięcia wpływu instytucjonalnego Krk na władze polityczne, czy to zwiększenia tego wpływu, przez umocnienie czynnika religijnego w życiu publicznym.
A mamy dziś parę problemów społecznych, które zatruwają nam życie, a do których sprawstwa nikt nie chce się przyznać, jak: inflacja pożerająca nasze dochody, nadmiarowe śmierci z powodu COVID-19, które ujawniły zapaść naszej służby zdrowia, wojna na wschodzie i jej wpływ na perturbacje społeczno-polityczno-gospodarcze w Polsce. Cóż prostszego w tej sytuacji, jak przekierować dyskusję nad tymi problemami na problem w istocie zastępczy.
Obraza boska
Politykom zatroskanym o rzekome lżenie, wyszydzanie, obrażanie obrzędów, nauk religijnych i miejsc kultu czy przeszkadzanie w obrzędach (rzekome, bo w istocie w Polsce marginalne) należy raczej polecić zapoznanie się z tym, co naprawdę obraża Boga, co budzi Jego oburzenie, co Go brzydzi.
Obrazą dla Boga według Księgi Przypowieści są: „butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi”5.
Prorok Izajasz ujmuje to tak: „Słuchajcie Słowa Pana, książęta sodomscy, przysłuchuj się uważnie wskazaniu naszego Boga, ludu Gomory! Co mi po mnóstwie waszych krwawych ofiar — mówi Pan. Jestem syty całopaleń baranów i tłuszczu karmnych cieląt, a krwi byków i jagniąt, i kozłów nie pragnę. Gdy przychodzicie, aby zjawić się przed moim obliczem, któż tego żądał od was, abyście wydeptywali moje dziedzińce? Nie składajcie już ofiary daremnej (…) nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. (…) A gdy wyciągacie swoje ręce, zakrywam moje oczy przed wami, choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was, bo na waszych rękach pełno krwi. Obmyjcie się, oczyśćcie się, usuńcie wasze złe uczynki sprzed moich oczu, przestańcie źle czynić! Uczcie się dobrze czynić, przestrzegajcie prawa, brońcie pokrzywdzonego, wymierzajcie sprawiedliwość sierocie, wstawiajcie się za wdową!”6.
Jeśli coś jest obrazą boską, to właśnie to.
Olgierd Danielewicz
1 Zob. 1 Krl 18,27 2 Tt 1,12. 3 Zob. Mt 3,7. 4 Mt 23,17.23.33. 5 Prz 6,16-19. 6 Iz 1,10-17.