Kowale własnego szczęścia?

1381

Niektórzy twierdzą, że da się zbudować szczęśliwe małżeństwo, jeśli się w to włoży serce. Czy takie twierdzenie wynika z doświadczenia, czy też jest szlachetnym wyrazem wiary szczerej duszy gotowej do współpracy i dostrojenia się do każdego życiowego partnera?

Dzisiaj powszechnie przyjmuje się, że każdy na swoje szczęście zapracowuje sam. Idea ta — odbicie współczesnego sposobu myślenia — opiera się na przekonaniu o doskonałości ludzkiej natury i naszej zdolności do osiągnięcia szczęścia. Uważamy, że jeśli tylko zechcemy, możemy sami siebie poprawiać oraz spełniać się indywidualnie i społecznie.

Czy szczęście zależy od własnej życzliwości?

Wiek odkryć otworzył przed europejskimi badaczami zaskakującą różnorodność nieznanych wcześniej struktur społecznych i relacji międzyludzkich. Ludzka natura, niegdyś uważana za niebezpieczną, niesforną i zdolną do poprawy tylko za pomocą kar, została ujrzana w nowym świetle. Pojawiło się uznanie dla ludzkich naturalnych darów, a w szczególności dla racjonalnej strony natury człowieka, tak iż z czasem zaczęliśmy wierzyć, że można szukać szczęścia i je znaleźć, kierując się jedynie własną racjonalnością. Ta idea utorowała drogę do zrozumienia, co sprawia, że związki małżeńskie są szczęśliwe. Szczęście w małżeństwie jest możliwe tylko wtedy, gdy małżonkowie spotykają się we wzajemnych relacjach z racjonalnością, dobrymi intencjami i życzliwością. A przynajmniej tak ludzie uważają. Niewiele uwagi przy wyborze partnera poświęca się kwestii zgodności charakterów. Niektórzy twierdzą, że nie jest to niezbędne. I jeśli zdecydujemy się kochać bezwarunkowo, ta miłość usunie wszelkie dysfunkcje.

Uczucia i emocje — „nieracjonalna” strona życia

Pogląd, że sami możemy niejako wykreować własne szczęście, po prostu je wybierając i wykorzystując siłę naszej racjonalnej natury, okazał się fatalnym błędem. Tak się składa, że człowiek nie zawsze jest racjonalny. Wraz z nowym spojrzeniem na naturę człowieka, jego aura jako istoty racjonalnej i zdolnej do samopoprawy zaczęła zanikać. Badania kliniczne odsłoniły obecność w naturze ludzkiej zachowań nieracjonalnych. Dzięki temu odkryciu ludzkość doznała „narcystycznego upokorzenia” swojego obrazu samej siebie.

Dodatkowe dane gromadzone od XIX wieku wykazały, że w naturze ludzkiej obecne są nieznane emocje i niepohamowane impulsy. Podlegamy uczuciom mającym „przyczyny, których rozum nie zna” (Blaise Pascal). Innymi słowy, czasami czujemy i działamy w określony sposób, którego jednak nie jesteśmy w stanie zracjonalizować. Zrozumienie to przyniosło nowe postrzeganie relacji międzyludzkich. W tamtym okresie intymne relacje między małżonkami rozumiano jako wynik częściowo niekontrolowanych czynników, poza rozumem i wolą. Często używano zwrotów takich jak: „miłość zwycięża wszystko”, „miłość nie potrzebuje słów”, „co widzą oczy, tego potrzebuje serce”.

Piekło wybrukowane dobrymi intencjami

W miarę jak ludzie coraz bardziej zgłębiali realia ludzkiej natury, stało się jasne, że nie wystarczy powiedzieć, iż małżonkom potrzeba jedynie racjonalności, aby mogli rozwiązać swoje problemy. Kaprysy ludzkiego charakteru komplikują każdy związek. Konieczne jest więc uwzględnianie tej rzeczywistości w procesie doboru życiowego partnera i kierowanie się rozwagą, zwracając uwagę na zgodność charakterów, stylu życia i oczekiwań. Ci, którzy tego nie robią, mogą szybko odkryć, już po „tak”, że ich osobowości są ewidentnie niedobrane. Optymizm, z jakimś zawarli związek małżeński, zanika i skazani są na nieszczęście i dramat rozpadającego się związku. Do tej erozji nie dochodzi nagle. Pojawia się, gdy pary idealizują swoje związki, zakładają różowe okulary i nie chcą dostrzec niedopasowania obecnego w tych związkach od początku. Takie pary ufają sile własnej woli w rozwiązaniu swoich problemów, wierząc, że ich miłość pokona wszelkie trudności.

Szczęście darem Boga, a nie wytworem człowieka

Psychologia wskazuje, że ludzki temperament jest wrodzony, a charakter kształtuje się poprzez wychowanie. Charakter jest więc elastyczny, zmienny i to od konkretnego człowieka zależy, czy będzie go przez całe swoje życie poprawiał, czy psuł. Jeśli zdecydujesz się być miły i kochający dla swojego partnera, ale nie otrzymasz takiej samej odpowiedzi, związek będzie trwał tylko tak długo, jak długo będziesz chciał heroicznie zaakceptować tę asymetrię. Nie jest jednak pewne, czy będziesz szczęśliwy.

Wydaje się więc, że szczęście w małżeństwie można sobie zapewnić tylko wtedy, gdy od samego początku mądrze wybierze się partnera. Ale nawet to nie jest prawdą. Mądrość w wyborze partnera życiowego jest niezbędna i zwiększa szanse na szczęście w małżeństwie, ale nawet dobrze dobrana para nie gwarantuje go. Kontrola człowieka nad procesem dochodzenia do małżeńskiego szczęścia jest ograniczona. Na związki spadają nieoczekiwane tragedie, pojawiają się trudności, ale też nieoczekiwane błogosławieństwa. Wydarzenia, które mają wpływ na nasze odczuwanie szczęścia, nie zawsze są możliwe do przewidzenia czy opanowania. Dlatego szczęście nie jest czymś, co możemy sobie wykuć lub wymyślić — to raczej stan umysłu, który wznosi się ponad wszelkie bieżące okoliczności. To dar dotknięty Boską tajemnicą. Wniosek ten może być niepokojący dla tych, którzy dążą do pełnej kontroli nad własnym życiem i losem, ale z tych, którzy ufają Bożemu prowadzeniu, zdejmuje wielki ciężar — uświadamiają sobie bowiem, że szczęście nie leży w ich drżących rękach. Ręka, która daje im szczęście, jest Boska i pełna niezasłużonych darów łaski.

Corina Matei

[Przedruk z „Signs of the Times”, Semnele timpului, 2013].